25. Jesteśmy teraz rodziną

868 76 118
                                    

Głosowanie! Jeśli Blue udałoby się urodzić mafijnego potomka, powinien to być:

1. Chłopiec
2. Dziewczynka

Głosujcie w komentarzach przy odpowiedniej opcji. Serio, w razie czego wezmę Wasze głosy pod uwagę! ;*

💙💙💙

Ledwo wysiadam z samolotu, od razu łapię za telefon, by zadzwonić do Vito. Tym razem to ja go pytam i to z wyraźną pretensją:

— Co się dzieje, proszę pana?

— Witaj, Blue. Miałaś dobry lot? — przywołuje mnie do porządku, ale się nie daję:

— Taki sobie. Na pokładzie panował nieoczekiwany tłok!

— Nie może być. — Typ wyraźnie sobie ze mnie kpi.

Co gorsza, z naszej umowy tym bardziej! Czuję, jak — i bez tego rozgrzana w ramionach Alexandra —  krew niebezpiecznie szybko zbliża się w moich żyłach do temperatury wrzenia.

Ostatkiem przytomności zaciskam zęby i cedzę najgorsze z gnębiących mnie podejrzeń:

— Szuka pan sposobu, żeby zerwać nasz kontrakt, mam rację?

Spodziewam się, że Coassino będzie udawał, że nie wie, o co mi chodzi, ale jak zwykle go nie doceniam. Głos również mu się ochładza, gdy bez namysłu odbija piłeczkę:

— Tak jak ty, kiedy odwołałaś zaręczyny z Santino?

Natychmiast spycha mnie tym do defensywy, zamiast go dalej atakować, muszę się sama tłumaczyć:

— Niczego nie odwoływałam! Lekko tylko zmieniłam zasady gry. Nie pamięta pan, że nazwał mnie pańską "dziwką"?

Nie od razu odpowiada, zupełnie jakby oczekiwał ciągu dalszego zarzutów z mojej strony. Ale ponieważ ja przerywam, nie chcąc zagadać ani rozmyć siły rażenia tego parszywego zarzutu, w końcu pyta, zbyt niefrasobliwie, jak na mój gust:

— Tak. I co z tego?

Co z tego? CO Z TEGO? Czyżby Santino wszystko zawsze miało uchodzić na sucho? Każda podłość i obraźliwe stwierdzenie? Niedoczekanie ich!

Dlatego oświadczam lodowato:

— Musiałam wyciągnąć konsekwencje.

— Dokładnie. Ja też.

— Ta rozmowa nie ma sensu! — pieklę się, bo naprawdę robi się absurdalnie.

— Ale to ty do mnie dzwonisz, Blue, pamiętasz?

Grrr. Aż muszę wziąć trzy głębokie oddechy, bo za chwilę stracę wątłe resztki rozsądku i opanowania. Vito za dobrze się bawi naszą rozmową, a mnie odwrotnie, w ogóle nie jest do śmiechu.

Zmieniam więc temat:

— Dzwonię, bo oprócz tego, że na pokładzie pojawił się niespodziewanie pański syn, to teraz widzę czekające na nas samochody. — Rzucam okiem na trzy smoliście czarne SUV-y, tkwiące niedaleko miejsca, w którym wylądowaliśmy.

— Tak ma być. Wsiądź do środkowego — instruuje mnie.

— Ale Santo też chce tam wsiąść!

— Świetnie. Niech wsiada. Jak chcesz dotrzymać swojej części zobowiązań, unikając mojego syna?

Nie no, mam ochotę go zamordować! Ale oczywiście nie mogę tego zrobić, więc tylko pozwalam sobie na kolejną insynuację:

— Specjalnie mi pan utrudnia, Vito?

One YearWhere stories live. Discover now