Trzydzieści siedem

3.6K 201 34
                                    

– Laura!

Głos, który znała, przebijał się przez ścianę piekła. Ale to było za mało, nie mogła się uwolnić. Czuła mdłości, jak za każdym razem, gdy była dotykana przez potwora. Strach pełzał na jej skórze, sprawiając, że chciała ją z siebie zedrzeć.

Bolało ją.

Bolało tak bardzo...

Czuła krew spływającą po udach, czuła ogromne cierpienie, takie, którego nie życzyłaby nikomu.

Prosiła, żeby ją puścił.

Mówiła, że tego nie chce.

Tak strasznie błagała o wolność.

– Laura, skarbie, proszę...

Ten głos...

Ten łamiący się głos...

Do kogo należał?

Przypomnij sobie, nakazała umysłowi, przypomnij. On cię uratuje. Zawsze cię ratuje.

Przestała oddychać, tak strasznie krzyczała. Zakrył jej usta dłonią, nadal krzywdząc, robiąc z niej paskudną, sponiewieraną kulkę cierpienia.

– Wróć do mnie, skarbie, proszę.

Mir.

M i r.

Sceneria wokół niej roztrzaskała się, potwór zniknął tak, jak rozwiewa się mgła. Zobaczyła światło, zero ciemności. Oddychała gwałtownie wpuszczając i wypuszczając powietrze z płuc.

A zaraz ujrzała te cudowne, granatowe tęczówki, które stały się dla niej czymś na kształt domu.

– Laura?

Jedno łamiące się słowo, które przecięło jej serce na pół.

– Mir – wyszeptała, jej dolna warga zadrżała.

– Mogę... Mogę cię przytulić? – zapytał z taką udręką, że znowu przestała oddychać.

Skinęła głową, a on objął ją tak delikatnie, jakby miał jej tym wyrządzić krzywdę. Drżała niekontrolowanie w jego ciepłych, bezpiecznych ramionach. Chłód nie odpuszczał ani na chwilę. Mir puścił ją i sięgnął po kołdrę, która jakimś cudem wylądowała na podłodze, po czym okrył nią Laurę.

– Połóż się – powiedział łagodnie.

Posłuchała go i ostrożnie ułożyła się na materacu. Mir położył się koło niej i patrzył jej w oczy, szukając sposobu, aby ulżyć jej w cierpieniu.

– Mir... – szepnęła łamiącym się głosem.

– Cii... – powiedział i przygarnął ją do siebie, nie mogąc dłużej znieść odległości między nimi. Ułożyła głowę na jego piersi, wtulając się i szukając komfortu, który zawsze jej przynosił. – Nie musisz nic mówić. Po prostu odpoczywaj.

Pokiwała głową, a on otulał ją ramionami, przynosząc ukojenie. Próbowała się nie rozpłakać. Sądziła, że nareszcie pozbyła się strachu. Myślała, że wspomnienia w końcu odpuściły i pozwoliły jej żyć.

Żal wykręcał jej żołądek. Żal do bliskości, z którą sobie nie poradziła. Żal do tego, co mogło zajść i wydawało jej się tak niesamowicie dobre. Żal do przyszłości, która się nie wydarzyła, a tak bardzo jej chciała.

– Przepraszam, skarbie – wyszeptał Mir, głaszcząc ją po głowie. – Przepraszam, że cię to spotkało. Przepraszam, że nie było mnie przy tobie, gdy tego potrzebowałaś.

A imię jej szeptał wiatrWhere stories live. Discover now