Siedemnaście

3.6K 176 20
                                    

Po tygodniu zakończyli część teoretyczną. Zmienili też godzinę treningów. Teraz odbywały się pod wieczór – popołudniami było po prostu za gorąco. W szczególności, że Laura nadal ćwiczyła w mocno zabudowanym stroju, a temperatury w połowie sierpnia nie dawały ani chwili wytchnienia i dopiero koło dwudziestej na sali zaczynało się ochładzać.

Dziś rozpoczynali część praktyczną. Laura w domu próbowała się przygotować i powtarzała ruchy, które pokazywali Mir z Samborem, ale i tak stresowała się lekcją. Nie chodziło bowiem o samą naukę samoobrony, ale również o dotyk. Po raz pierwszy miała tak naprawdę dotknąć Mira. Poczuć go dłużej, a nie tylko przelotnie.

I w dodatku z własnej woli.

Nie zmuszał jej, żeby go dotknęła. Sam nie dotykał jej bez pozwolenia. Miała całkowitą kontrolę i ufała mu. Wiedziała, że gdyby uznała, że to dla niej za dużo, nie naciskałby. Przygotował ją do tego momentu najlepiej, jak potrafił i Laura czuła się gotowa.

Martwiła się jednak, jak zareaguje w przypadku sytuacji podobnej do przeszłości. Bała się, że podczas ćwiczenia nagle przypomni sobie coś strasznego i nie będzie potrafiła tego kontrolować. Nie zakładała, że wszystko pójdzie gładko, ale naprawdę nie chciała powrócić do odległych czasów.

Laura ćwiczyła, a Mir stał ze skrzyżowanymi rękami na piersi i przepytywał ją z najważniejszych informacji.

– Gdzie boli najbardziej? Gdzie masz uderzać?

– Oczy, nos, gardło, krocze – wymieniła, robiąc przysiady.

– Doskonale. Czym uderzać, żeby bolało?

– Wszystkim, co mam pod ręką. Telefon w dłoni potęguje ból, rzut kluczami w twarz nie tylko boli, ale też zaskakuje.

– Co jeśli czujemy, że przegrywamy, a nie mamy nic przy sobie?

– Splunięcie w twarz, najlepiej w oczy, lub gryzienie.

– Dokładnie. – Uniósł rękę, dając znak, żeby się zatrzymała. Zbliżył się i spojrzał jej w oczy. – A jak masz walczyć?

Odetchnęła i odgarnęła włosy z twarzy.

– Żadnych ograniczeń i zero litości. Mam być bezwzględna i pokazać, na co mnie stać.

Pokiwał głową.

– Jak się czujesz?

Zamrugała. Jej serce zabiło wściekle i nie była to wina właśnie skończonej rozgrzewki.

– Dobrze – odparła i sięgnęła po butelkę wody. Wzięła kilka łyków, po czym wróciła do Mira.

Nadszedł czas.

Stali naprzeciwko siebie w bezpiecznej odległości, która zaraz miała przemienić się w bliskość, jakiej nie doznała z żadnym mężczyzną, odkąd uwolniła się z piekła. Próbowała zapanować nad szaleńczym galopem serca, ale kiedy wpatrywała się w znajome oczy, tylko jeszcze bardziej przyspieszyło.

– Spróbujemy od zwykłego dotyku, dobrze?

Skinęła głową, niezmiennie patrząc mu w oczy. Głębia jego spojrzenia wciągała ją, wsysała do wyodrębnionego dla nich świata.

Mir wystawił przed siebie ręce.

– Dotknij mnie.

Nie mogła uspokoić serca. Biło tak mocno, że myślała, iż zaraz przebije się przez żebra i wypadnie z piersi.

Zrobiła chwiejny krok do przodu, wpatrując się w jego duże, naznaczone bliznami dłonie. Uniosła rękę, ale tak drżała, że zaraz ją opuściła.

A imię jej szeptał wiatrWhere stories live. Discover now