Trzydzieści pięć

3.7K 198 24
                                    

Po ostatnim incydencie, Laura czuła się pokonana, przez co jeszcze bardziej chciała ćwiczyć. Mir widział jej gorliwość, z czego niezmiernie się cieszył, ponieważ pokazywała tym, że nie zamierzała się poddawać, jednak zauważył też frustrację. Te dwie emocje nigdy nie wróżyły razem niczego dobrego, dlatego spytał:

– Co powiesz na trening na świeżym powietrzu?

Laura nic nie powiedziała, więc Mir uznał to za odpowiedź twierdzącą.

– Odpocznij do piątku od treningów, a w sobotę przyjadę po ciebie o siedemnastej. Weź ubrania na zmianę.

Dziewczyna nie miała szansy na protest i zanim się zorientowała, nadeszła sobota. Szykowała się do wyjścia, gdy Aniela przeszła obok i rzuciła się na kanapę. Podparła się na łokciu i skupiła na Laurze.

– Co Mir wymyślił?

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

– Nie wiem nic oprócz tego, że będziemy ćwiczyć.

– Zrobił się tajemniczy, co? – spytała, szczerząc się jak głupia. – Podoba mi się to.

Laura przewróciła oczami, ale w duchu uśmiechała się tak samo jak przyjaciółka.

– Nie powiedział ci nawet, gdzie cię zabiera?

– Nie. – Zerknęła na zegarek. Była spóźniona. – Muszę już iść.

Zgarnęła rzeczy i ruszyła do wyjścia, ignorując mieszające się w piersi zdenerwowane i ekscytację na ponowne spotkanie z bokserem po trzech dniach, które wydawały się wiecznością. Kiedy zamykała za sobą drzwi, usłyszała jeszcze:

– Powodzenia!

***

Stąpała po żelaznych stopniach i chyba trochę niedowierzała, gdzie się znalazła. Mir zaprosił ją do siebie. Jego dom przypominał prostokąt – proste ściany i płaski dach, na który prowadziły zewnętrzne schody, po których właśnie szli.

– Kiedy mieszkałem z Jadwigą, używałem osobnego wejścia prosto na drugie piętro – powiedział, zerkając na nią przez ramię. – Tak się przyzwyczaiłem, że robię to do dziś.

Weszli na dach i Laura westchnęła głośno totalnie zaskoczona wyglądem malującego się przed nią miejsca. Mir stworzył prawdziwe sanktuarium bokserskie zmieszane z ustawionymi przy barierkach doniczkami z kwiatami, które, dziewczyna była przekonana, należały przed śmiercią do poprzedniej właścicielki domu.

Minęła dwa stojące worki bokserskie, obeszła małą platformę, która miała służyć jako ring i podeszła na samą krawędź dachu. Oparła dłonie na barierce i chłonęła wzrokiem niesamowity widok na zatrzymany w jesieni park Julianowski.

Mir stanął koło niej, a ona spojrzała na niego nadal lekko oszołomiona.

– Tu będziemy ćwiczyć? – spytała.

Uśmiechnął się.

– Pomyślałem, że przyda ci się zmiana lokalizacji.

I miał rację.

Miał całkowitą rację.

***

Ćwiczyli uderzenia na ringu przy zachodzącym słońcu, a Dama i Lizak obserwowali ich bacznie, leżąc na miękkim posłaniu. Promienie skąpały ich w ciepłym świetle i Laura nie potrafiła przywołać w głowie bardziej magicznego momentu w jej życiu. Trening szedł jej niezwykle dobrze, a Mir mruczał z aprobatą, widząc jak bardzo się stara. Choć nie było zbyt intensywnie, bo zaczęli łagodnie ze względu na ostatnie wydarzenia, dziewczyna i tak dość mocno się zmęczyła, więc gdy słońce prawie schowało się za koronami drzew, za zgodą Mira opadła na ziemię, oddychając szybko.

A imię jej szeptał wiatrWhere stories live. Discover now