Dziewięć

4K 217 12
                                    

Zanim nadeszła pora spotkania, Laurze udało się odwiedzić pana Leszka w drukarni i pochłonąć masę ciasteczek, które upiekł. Jak zwykle zapakował dziewczynie wypieki do domu i kazał pozdrowić Anielę.

Laura wróciła do pustego mieszkania, wzięła szybki prysznic i przed wyjściem zostawiła dla Anieli notkę na blacie, że wybiera się na spacer i pewnie wróci chwilę po zachodzie słońca. Nadal nie przyznała się przyjaciółce, że spotyka się z Mirem. Wmawiała sobie, że Aniela była zbyt zapracowana, żeby zawracać jej głowę niepotrzebnymi sprawami. Obiecała sobie jednak, że skoro dzisiaj kończy planowanie promocji nowego salonu, po powrocie z parku wszystko jej powie.

Letni wietrzyk poruszył jej włosami, kiedy szła otoczona starymi drzewami i małym stawem z pluskającymi się w nim kaczkami. Minęła miejsce, w którym po raz pierwszy wpadła na Mira. Wspomnienia zalały jej umysł, ale mimo zażenowania, które poczuła, kiedy przypomniała sobie, jak zemdlała, uśmiechnęła się. To właśnie tutaj rozpoczęła się nowa historia w jej życiu. Rozwijała się powoli i ciekawiło ją, jak potoczy się dalej.

Czy nadchodził w końcu czas, w którym uda jej się uzdrowić?

Dotarła do białej muszli koncertowej z kolumnami i usiadła na jednej z ławek znajdujących się przed sceną. Cieszyła się, że Mir wybrał późną godzinę. Park o tej porze zaczynał pustoszeć – rodziny z dziećmi zbierały się do domów, foodtruck z kawą i przekąskami zamykał się, a pary kończyły romantyczne spacery. Mimo że tak jak zawsze założyła warstwę ochronną w postaci cienkiej jeansowej kurteczki, i tak czuła się bezpieczniej z mniejszą ilością ludzi wokół.

Podziwiała cienie zachodzącego powoli słońca, które ozdobiły scenę amfiteatru, kiedy coś szturchnęło ją w nogę. Podskoczyła na siedzisku i spojrzała w dół. Znajomy, i tym razem czysty, kundelek z białymi plamkami na czarnej, przystrzyżonej sierści wpatrywał się w nią dobrodusznymi oczami, merdając energicznie ogonem.

– Boisz się psów?

Popatrzyła na właściciela głosu.

– Nie, po prostu mnie zaskoczyła. – Wstała. – W przeciwieństwie do ludzi, zwierząt nie trzeba się obawiać.

Spodziewała się, że Mir poza ringiem będzie wyglądał mniej brutalnie, ale w ciemnej koszulce i spodniach, z burzowymi oczami i ostrymi rysami twarzy, nadal wydawał się niebezpieczny. Gniewna aura, którą wokół siebie roztaczał, jego wzrost i rozmiary kazały innym trzymać się od niego z daleka, ale przy Laurze zmieniały się na łagodniejsze.

Mir przyglądał jej się z zagadkową miną. Powrócił do niej pierwszy raz, kiedy patrzył na nią tak intensywnie. Często obserwował ją w zamyśleniu, a Laura nie miała pojęcia, dlaczego.

– Mam coś na twarzy?

– Co? – wyrwał się z zadumy. – Nie, nie. Po prostu...

Psina szczeknęła, przerywając mu i skoczyła przednimi łapami na Laurę.

– Hej, Dama, nieładnie. – Mir odciągnął psa od dziewczyny. – Mówiłem ci, że nie wolno skakać na ludzi.

Laura zaśmiała się.

– Nic nie szkodzi. – Zniżyła się i wyciągnęła rękę do psiny, która natychmiast odskoczyła od jej dłoni. Niepewnie popatrzyła na zwierzę, a później na Mira. – Chyba mnie nie lubi.

– Lubi, tylko się wystraszyła – wyjaśnił i ukucnął przy dziewczynie. – Żeby ją pogłaskać, musisz najpierw dać się powąchać. Powoli przystaw rękę do jej nosa, a kiedy cię szturchnie lub poliże, ostrożnie ją dotknij. – Wystawił dłoń przed siebie. – Dokładnie tak.

A imię jej szeptał wiatrWhere stories live. Discover now