Czternaście

3.7K 185 13
                                    

Trenowali na ringu i oboje byli rozkojarzeni.

Mir nie mógł uwierzyć w to, co chciał powiedzieć, gdy Laura wyznała, że lubi myśleć, że miłość jest prawdziwa. Ta dziewczyna została skrzywdzona i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Potrzebowała czasu, żeby mu zaufać, a co dopiero poczuć coś więcej.

A on co chciał powiedzieć?

Udowodnię ci, że jest.

Chciał udowodnić jej, że miłość jest prawdziwa. Sam nigdy się nie zakochał, więc jak mógł mieć pewność, że sprawi, iż Laura ją poczuje? Owszem, wiedział, że istnieją różne typy miłości, ale to właśnie ta romantyczna zawsze wydawała mu się najmniej rzeczywista.

Nie wierzył, że istnieje miłość niepodszyta nieodpowiednimi pobudkami. Sądził, że nie ma tak naprawdę miłości, tylko pożądanie, które po jakimś czasie wygasa. Sądził tak, dopóki nie poczuł więzi między nim a Laurą na zupełnie innej płaszczyźnie. Więzi, która sięgała głęboko w jego duszę i nie potrafił jej zrozumieć.

I właśnie zdał sobie z tego sprawę.

Kurwa.

Laura z drugiej strony zastanawiała się nad życiem boksera. Co robił oprócz trenowania? Nie mógł brać udziału w walkach, czyli nie zarabiał tym sposobem pieniędzy, a nie sądziła, że mógł wyżyć na oszczędnościach, skoro większość pieniędzy przeznaczył na prawników i byłego trenera. Miała zapytać o to już kilka razy, ale nie wiedziała jak. Rozmowa przychodziła jej z trudem. Mówiła mało, czasami nawet nie mogła się zmusić, aby poruszyć ustami. Radziła sobie lepiej niż kiedyś, ale nadal coś ją ograniczało.

– Prosty, prosty, prosty. Dobrze, jeszcze raz.

Uderzała w tarcze raz za razem. Ciosy wychodziły jej coraz lepiej. Oddech zdecydowanie się poprawił. Opanowała bokserskie uderzenia, a teraz je udoskonalała. Czuła się silniejsza, a dźwięk walącej w tarczy rękawicy nie był tak cichy jak na początku.

– Prosty, pro...

Zajęci przez swoje myśli, zdekoncentrowani, oboje popełnili błąd. Laura krzywo wyprowadziła cios, a Mir nie napiął mięśni. Rękawica ześlizgnęła się z tarczy i uderzyła w pierś boksera.

– Przepraszam! – Laura natychmiast się odsunęła. – Nie chciałam...

– Wyluzuj – mruknął. – Nawet tego nie poczułem.

Zamrugała.

– Przerwa? – zaproponował.

Skinęła głową.

Mir ściągnął tarcze i pomógł Laurze z rękawicami. Zeskoczył z ringu, a ona przecisnęła się pod linkami i usiadła na skraju. Bokser wrócił z dwoma butelkami wody. Jedną podał dziewczynie, drugą zostawił dla siebie. Również zajął miejsce na podwyższeniu i napił się kilka łyków.

– Mam pytanie – odezwała się Laura, bawiąc się zakrętką od butelki.

– Dawaj.

Zerknęła na niego, po czym wzięła głęboki oddech i zapytała:

– Jak ty żyjesz?

Mir wybuchnął śmiechem.

– Jakoś sobie radzę.

– Nie to miałam na myśli – mruknęła, rumieniąc się. – Wybacz, jestem beznadziejna w kontaktach międzyludzkich. Chodziło mi o to, jak zarabiasz na życie. Nie możesz brać udziału w walkach ani nie jesteś tutaj trenerem. Twoje treningi zajmują większość dnia i po prostu zastanawiałam się, jak się utrzymujesz.

Kiedy pierwszy raz opowiedział jej, ile trenuje, była w szoku. Dzień zaczynał od porannej przebieżki. Później jadł obfite śniadanie i przyjeżdżał do klubu na ósmą, gdzie trenował do dwudziestej drugiej, robiąc przerwy tylko na posiłki i trening z Laurą. Nie odpoczywał w weekendy, ćwicząc w domu. Nie miała pojęcia, jak mógłby połączyć to jeszcze z pracą.

– Zawieszenie licencji sprawia, że nie mogę już zarabiać na boksie. W takim wypadku bokserzy, którzy nie zarabiają konkretnych tysięcy z walk, muszą szukać źródła dochodu gdzie indziej, przez co mają mniej czasu na trening i ich kariery się załamują. Na tym polega kara. Przed tym mnie przestrzegano. – Oparł głowę o linki i odetchnął. – Bogdan i prawnicy zabrali większość tego, co miałem na koncie, ale zabezpieczyłem się właśnie w takim przypadku. Sprzedałem dom w Łodzi i mieszkanie zagranicą. Miałem trzy samochody, więc zostawiłem ten, który był mi potrzebny, a reszty się pozbyłem. Mam jedno mieszkanie na wynajem, więc co miesiąc dostaję pieniądze od lokatorów, a swoje lokum znalazłem taniej niż wychodziłby czynsz w tym, które wynajmuję.

– Taniej? – zdziwiła się Laura.

Mruknął twierdząco, po czym się zaśmiał.

– Pomyślałem wtedy, że los w końcu się do mnie uśmiechnął. Przeglądałem ogłoszenia i wpadło mi w oko piętro do wynajęcia w dwupoziomowym domu blisko Parku Julianowskiego. Za śmieszne pieniądze. Okazało się, że jest tak tanio, bo staruszka, która tam mieszkała, nie mogła już wchodzić po schodach, więc góra stała nieużywana i tylko się kurzyła. Miejsce było idealne, a Jadwiga miała tylko jeden warunek.

– Jaki?

– Potrzebowała kogoś do robienia zakupów. Zgodziłbym się nawet, gdyby nie wynajęła mi lokum. Przypominała mi moją babcię. – Przymknął powieki i przełknął. – Mąż Jadwigi zmarł kilka lat temu, nie mieli dzieci. Doskwierała jej samotność, więc często z nią rozmawiałem. Okazało się, że jej mąż uwielbiał boks. Zawsze kiedy go oglądał, Jadwiga kłóciła się z nim, żeby przełączył te bijatyki. W przeszłości sam trenował i chociaż sama nigdy nie przepadała za boksem, uważała, że najwięksi twardziele mają najbardziej miękkie serca, ponieważ właśnie tym zdobył ją Marian. Swoim sercem.

Laura poczuła gulę w gardle. O takiej właśnie miłości myślała, kiedy projektowała zaproszenia ślubne. Wierzyła, że pary, które składały u niej zamówienia, połączyła nieskazitelna więź pięknego uczucia, która sprawiała, że tylko ze sobą widzieli przyszłość i chcieli dzielić wspólnie każdy jej moment.

– Mówisz o niej w czasie przeszłym – odezwała się cicho Laura. – Czy Jadwiga...?

– Odeszła rok temu. Przepisała mi dom i kazała doglądać swojej przyjaciółki sąsiadki. – Posłał jej słaby uśmiech. – Wierz mi, próbowałem, ale Jola bardziej dogląda mnie niż ja ją. To ona opiekuje się psami.

Laura pytała wcześniej, co dzieje się ze zwierzakami, kiedy on trenuje, chcąc pomóc się nimi zająć, ale Mir ją wyprzedził, oznajmiając, że znalazł już opiekunkę. Dziewczyna nie spodziewała się, że okaże się nią jego sąsiadka.

– Myślałaś, że skąd mam pieniądze? – zapytał.

– Sądziłam, że masz bogatych rodziców czy coś – spróbowała zażartować.

– Nie mam rodziców. – Zmarszczył brwi. – Nie mam nikogo.

Dziewczyna poczuła, jak żołądek opada jej do stóp.

– Przepraszam, nie wiedziałam...

– Nie masz za co. – Wzruszył ramionami. – To zwykła prawda. – Wstał i odebrał od niej pustą butelkę po wodzie. – Koniec przerwy. Musimy popracować nad twoim oddechem. Nadal za szybko wypuszczasz powietrze.

Poszedł po tarcze, a Laura, wpatrując się w jego szerokie plecy, pomyślała, że kryje się w nim dużo więcej bólu, niż pozwala komukolwiek zobaczyć.


A imię jej szeptał wiatrWhere stories live. Discover now