Siedem

4K 199 15
                                    

Bolało ją całe ciało. Dosłownie. Ale pierwszy raz w życiu mogła powiedzieć, że odczuwała to pozytywnie i nie chciała za wszelką cenę uciec lub schować się w szafie. Ból nie wiązał się z cierpieniem, lecz ze zmęczeniem i zadowoleniem. Wydawało jej się niesamowite, że obolałe kończyny kojarzą się z czymś dobrym a nie złym.

I chociaż ręce drżały jej tak bardzo, że była przekonana, że zaraz jej twarz przywita się z podłogą, nie chciała przerywać.

– Okej – odezwał się Mir, gdy wykonywała ósmą, w jej odczuciu raczej setną, pompkę. – Czas na przerwę.

Laura odetchnęła z ulgą i ze stęknięciem podniosła się na nogi. Mir mówił o rozgrzewce, ale dla dziewczyny to już był pełny, wykańczający trening. Nie miała pojęcia, co jeszcze zaplanował jej trener, ale wiedziała, że da z siebie wszystko, niezależnie od rodzaju ćwiczeń. Chciała pokazać samej sobie, że mogła wygrać z dotykiem, a ta myśl napędzała ją do działania bardziej niż jakakolwiek inna.

Nie mogła jednak nie wykorzystać przerwy w pełni. Ledwo łapała oddech po morderczej rozgrzewce, na którą składały się skakanka, rozciąganie, pajacyki, bieg, przysiady, brzuszki i pompki. Przysiadła na skraju ringu, uspokajając drżące z wysiłku ciało i odgarnęła ze spoconego czoła zagubione kosmyki. Nie była przyzwyczajona do wzmożonej aktywności fizycznej, więc odczuwała trening dwa razy intensywniej niż się spodziewała.

– Jeśli chce ci się pić, woda jest tam. – Wskazał głową miejsce, w którym stały zgrzewki przyniesione przez Sambora. – Nie krępuj się. Może z niej korzystać każdy członek klubu.

Skinęła głową. Pragnęła napić się wody, ale jeszcze bardziej pragnęła odpocząć. Obiecała sobie, że jeszcze kilka minut i pójdzie po butelkę. Nie sądziła, że w tej chwili nogi zaniosłyby ją na drugi koniec sali.

Czuła wypieki na twarzy, a rozgrzanie spowodowane ćwiczeniami jej nie opuszczało. Ociekała potem i miała wrażenie, że jej skóra jest tak gorąca, że można by na niej smażyć jajka. Letnie powietrze wpadające przez otwarte okna nie przynosiło ulgi, więc zaczęła wachlować się dłonią, aby choć trochę się ochłodzić, kiedy poczuła zimny powiew uderzający w plecy. Zamknęła oczy i prawie jęknęła z ulgi, błagając w myślach, aby wiatr wiał jak najdłużej.

– Lepiej?

Uniosła powieki, słysząc znajomy głos i obróciła głowę. Nie miała pojęcia, jak to się stało, ale Mir wpatrywał się w nią tymi niesamowitymi granatowymi oczami, a obok niego stał wiatrak nakierowany prosto na nią. Wcześniej na pewno nie było go na sali.

– Niestety, to wszystko, co mamy. Nadal borykamy się z założeniem klimatyzacji, więc musisz zadowolić się starym, zwykłym wiatrakiem. – Wręczył jej butelkę z wodą. – Proszę.

Zaniemówiła, niewidzialna dłoń ścisnęła ją w piersi. Nie spodziewała się takiego zachowania po tym, jak go potraktowała. Przez większość treningu unikał jej wzroku i odzywał się tylko wtedy, kiedy konieczne. Tłumaczył dokładnie ćwiczenia i błędy, jeśli je popełniała, cały czas będąc uprzejmym i cierpliwym, jednak odnosiła wrażenie, że ich relacja się ochłodziła. Nie wiedziała, jak poruszyć dręczący ją temat i odkładała to na później.

I właśnie stwierdziła, że później nadeszło teraz.

– Mir, to wcześniej...

– Nie chciałaś o tym rozmawiać – przerwał jej. – Rozumiem. Nie musisz się przede mną tłumaczyć. Nie oczekuję tego. Po prostu bałem się, że dzieje ci się krzywda. Przekroczyłem granicę, przepraszam.

– Nie. – Pokręciła głową. – To ja przepraszam. Zareagowałam zbyt gwałtownie. Nie wiedziałam, jak wytłumaczyć rany, nie wychodząc przy tym na dziwaczkę lub wariatkę. I chociaż wiem, że nie jestem ani jedną ani drugą, poczułam się głupio z myślą, że moje własne ciało mnie dusiło.

A imię jej szeptał wiatrWhere stories live. Discover now