Dwadzieścia sześć

4K 188 24
                                    

– Jak wyglądam?

Pożyczyła sukienkę od Anieli. Rękawy sięgały do nadgarstków, a zwiewny materiał w akwarelowe kwiatki kończył się na wysokości kostek, idealnie zakrywając blizny na nogach. Na stopy wcisnęła białe trampki, a z jej ramienia zwisała mała torebka. Laura nie pamiętała, kiedy ostatni raz miała na sobie sukienkę, ale była dumna, że odważyła się tak ubrać.

– Aż tak źle? – spytała, kiedy przyjaciółka się nie odezwała i jeszcze raz przyjrzała się swojemu odbiciu. Złapała za rąbek sukienki. Myślała, że wyglądała dobrze.

– Laura... – odezwała się Aniela, a ich spojrzenia spotkały się w lustrze. – Czy ty jesteś szczęśliwa?

Dziewczyna odwróciła się do przyjaciółki zaskoczona nagłym pytaniem.

– Ja... – Zawahała się, nie wiedząc, co odpowiedzieć, aż w końcu wydusiła ciche: – Nie wiem.

I taka była prawda. Nie wiedziała. Kiedy przestała być szczęśliwa?

Czy kiedykolwiek była?

Nie miała pojęcia, jak w pełni czuć szczęście, lecz w tej chwili cieszyła się, że idzie na piknik.

Z Mirem.

Na ten moment w zupełności jej to wystarczało.

***

Dotarła na miejsce chwilę przed wyznaczoną godziną i usiadła na wolnej ławce. Nie tylko oni wpadli na pomysł z piknikiem. W połowie września pogoda nadal obdarzała świat ciepłem, więc w sobotnie popołudnie każdy chciał wykorzystać ostatnie promienie słońca przed rozpoczęciem jesieni i na małej polanie w parku Julianowskim zrobiło się tłoczno od rozłożonych na trawie koców.

Dziewczyna stresowała się spotkaniem. Po trzy dniowej przerwie w treningach, która spowodowana była potrzebą Laury do dojścia do siebie, dziś miała zobaczyć się z Mirem pierwszy raz, odkąd opowiedzieli sobie o swoich uczuciach. W tym czasie pisali ze sobą wiadomości, Mir nawet do niej dzwonił, ale jakoś to jej nie uspokajało.

Ich relacja się zmieniła. Wiedziała, że Mir nie będzie na nią naciskał ani niczego przyspieszał, lecz sam fakt, że nie zamierzał od niej uciec i czuł do niej coś, co nie sądziła, że ktokolwiek mógł poczuć, wprawiało jej duszę w dziwne mrowienie.

Zauważyła go, idącego po ścieżce i nie mogła powstrzymać uśmiechu na malujący się przed nią widok. W jednej dłoni bokser trzymał koszyk i smycz, na której szalała Dama, zaś w drugiej miał małego szczeniaka, który właśnie polizał go po twarzy. Teraz już Laura uśmiechała się od ucha do ucha.

– W takim wydaniu wcale nie wyglądasz groźnie – zaśmiała się, gdy się zbliżył i wstała.

Miał na sobie koszulkę, która idealnie współgrała z kolorem jego oczu i ciemne spodnie. Może nie wyglądał groźnie, ale na pewno dobrze.

– Nie mogę się od niego uwolnić – powiedział, uśmiechając się i wskazując głową na szczeniaka, który wiercił się w dużej dłoni. – Uwielbia ślinić mi twarz.

Przywitała się z Damą i przejęła od niego smycz.

– Gdzie jest drugi? – spytała, wskazując na szczeniaka. – Sambor już go wziął?

– Nie, nie chcieliśmy tak szybko ich rozdzielać. – Ruszyli w stronę polany. – Sambor spędza dużo czasu poza domem, więc żeby mały nie czuł się samotnie, w tygodniu jest u mnie, a Sambor zabiera go na weekendy.

Laura zaśmiała się.

– Brzmicie jak rodzice po rozwodzie.

Mir przewrócił oczami.

A imię jej szeptał wiatrWhere stories live. Discover now