35. Romantyczna współpraca

1.3K 97 168
                                    

Godzinę później twórcy commentary wybrali się na spacer nieopodal gęstego lasu. Przechadzali się wzdłuż wąskiej ścieżki, otaczając się coraz to większą ilością drzew. Wyjątkowo pokaźne słońce odpowiednio kamuflowało jesienne powietrze, zapewniając im komfort chodzenia bez kurtek.

Pomysł na leśną przechadzkę padł z ust Druida – miał na celu odświeżyć ich umysły, gdyż żaden z kochanków ostatecznie nie wiedział na czym w ogóle skończyła się rozmowa. Kochali się? To przecież wielkie słowa o jeszcze większej wadze. Sylwester z trudem zaakceptował taką kolej rzeczy. Nie rozumiał tego do końca, nie pojmował własnych uczuć, dlatego z szeroko otwartymi oczami słuchał, gdy Mikołaj także wyznawał mu miłość. Wtedy Sylwek doznał olśnienia, stając się w pełni świadomym swojego braku empatii wobec tego chłopaka. Jak mógł ignorować wszystkie dotychczasowe sygnały?

Recz oczywista, że Mikołaj zdążył się w nim zadurzyć. Recz wyraźna niczym literki wydrukowane czarno na białym. Niczym pismo w książce, ale wyłącznie takiej, którą niegdyś się już przeczytało, a Sylwester od wielu lat nie posiadał owej książki na półce. Co więcej, on nawet nie pamiętał tytułu.

W przeciwieństwie do Druida, Konopski jeszcze niedawno przeżywał pierwszą miłość z byłą dziewczyną, toteż rozpoznał stadium zakochania w ich relacji. Nie spodziewał się jednak, iż Sylwester wygłosi romantyczny manifest jako pierwszy. Kiedy tak się stało, mógł odetchnąć z ulgą.

– Jak sobie wyobrażasz kontynuację naszej relacji? – zapytał spokojnym tonem Wardęga, obserwując uważnie łono natury.

– Tak jak wyobrażam sobie koniec świata, czyli po prostu tego nie robię.

Sylwester zatrzymał się, zerkając na wyższego przez pryzmat zdziwienia.

– Czekaj, źle to wybrzmiało – poprawił Mikołaj. – Miałem na myśli to, że na razie skupiam myśli wokół panującej chwili. Cieszę się każdą sekundą z tobą.

Leśny Rabin zaśmiał się nieznacznie, dodając:

– Całkiem optymistyczny sposób rozumowania, podoba mi się.

– Myślisz, że nie pociągnie na dłuższą metę?

– Myślę, że nie – westchnął ociężale. – natomiast chłostałbym się do końca życia, gdybyśmy nie spróbowali zaznać wspólnie szczęścia. Napotkaliśmy na naszej drodze mnóstwo komplikacji, lecz finalnie stoimy obok siebie cali i zdrowi. Czy to nie znak z góry, byśmy brnęli w to dalej?

– Nie masz zielonego pojęcia, jak bardzo zadowala mnie twoje podejście – przyznał entuzjastycznie. – trochę niezręcznie będzie na tych konferencjach albo innych gównach, kiedy losowo spotkamy się w gronie zupełnie nieświadomego towarzystwa. Mimo to reasumując wszystkie aspekty kwintesencji tematu, dochodzę do fundamentalnej konkluzji, że warto zaryzykować.

Sylwester zaśmiał się raz drugi, po czym powiedział:

– Słuchaj, niestety istnieją osoby, które o nas wiedzą. Pomijając okrutną zdradę Wojtka, wydaje mi się, że jest dobrym człowiekiem i nie spróbuje nas skrzywdzić. Najmanowi zwyczajnie winniśmy zaufać za otrzymaną pomoc.

– O Najmana w ogóle się nie martwię. Definitywnie trzymał naszą stronę od samego początku. Wojtkowi życzę... napewno nic złego. Kacper chyba nie wyczaił, poza tym ten chłopak ma niedokończony biznes z Trombą. Nikt nie jest święty.

– Poważnie? Kacper i Mateusz? To dopiero zwrot akcji.

– Jak widać, nie tylko my borykamy się z wyrażaniem siebie. – nagle Mikołaj kucnął przed Druidem, chwytając go za koszulkę. – Sylwestrze Adamie Wardęgo – rzekł ze śmiertelną powagą. – czy oficjalnie, a zarazem nieoficjalnie zostaniesz moim chłopakiem?

Watahańczyk schował twarz w dłoniach, przykrywając wstydliwie szeroki uśmiech.

– Dlaczego nie odpowiadasz?

Sylwester przyłożył rękę chłopca do swojej piersi, mówiąc:

– Bo znasz moją odpowiedź.

Mikołaj nie tyle czuł, jak serce Druida tłukło się pod materiałem cienkiej koszulki, on wręcz słyszał mocne, przyspieszone uderzenia. Konopski powstał, od razu obejmując swojego mężczyznę.

W tym oto radosnym akcencie wrócili do mieszkania Sylwestra. Mikołaj zaproponował, by przeglądnąć YouTube, tak więc para kochanków wygodnie rozłożyła się na kanapie, podczas gdy Mikołaj trzymał laptop na kolanach.

Oglądali, komentując najnowsze wybryki ich kolegów z branży do momentu, w którym Sylwester głośno ziewnął, bardzo „subtelnie"obejmując Mikołaja jedną z rąk. Teraz przyszła kolej na ruch z ze strony młodzieńca, toteż rozchylił szerzej uda pod pretekstem komfortowej pozycji, tym samym stykając się z materiałem spodni Druida. Sylwek najwidoczniej objął podobną strategię, przenosząc nadgarstek bliżej szyi Konopskiego. Paznokciami drażnił jego kark, doprowadzając chłopaka do gęsiej skórki.

W pewnej chwili Sylwester wyprzedził refleks kochanka, wypisując coś do przeglądarki, lecz tym razem pozostawił dłoń na jego udzie. Mikołaj ściągnął okulary, gdyż cała czynność była tylko maską prawdziwych intencji wobec siebie – tak zwana gra wstępna. Potem odchylił głowę, rozluźniając górne partie organizmu. Spojrzał na starszego spod półprzymkniętych powiek, nieświadomie oblizując wargi. Sylwester niemalże od razu odwzajemnił kontakt wzrokowy, przysuwając swój nos do twarzy Konopa. W międzyczasie wplątał palce pomiędzy kosmyki czarnych włosów, na co dwudziestolatek zareagował cichym westchnięciem. Druid sprytnie wykorzystał okazję, wsuwając język pomiędzy jego usta. Laptop upadł na ziemię.

Całowali się powoli, lecz mocno, wzajemnie zasysając opuchnięte wargi ze wzmożoną siłą, której nie odczuwali przez działanie miłosnego narkotyku. Wkrótce przenieśli się do sypialni, gdzie Sylwester leżał na Mikołaju, pieszcząc jego szyję, nieumyślnie zostawiając bordowe ślady. Rozpalony chłopak energicznie pocierał stopami o materac, instynktownie wędrując dłońmi po plecach partnera. Znowu byli głodni swych oddechów, spragnieni tłumionych jęków i bliskości.

Druid umiejętnie kontrolował poziom odczuwanych przez Mikołaja rozkoszy, decydując, w jakim momencie chłopak powinien odpowiednio wygiąć kręgosłup w delikatny łuk. Chaotycznie wyzbyli się górnej odzieży, pragnąc ujrzenia zarysowanych mięśniami torsów.

– Kocham cię – przerwał Sylwek, by spojrzeć na rumianą twarz pod sobą. Mikołaj wyglądał tak niewinnie i gorąco, będąc pochłoniętym romantyczną siecią, w którą przypadkiem oboje wpadli bez możliwości wyjścia.

Konopski uniósł rozchylone nogi, obejmując Sylwestra w talii.

– Ja ciebie też – wymruczał, przyciągając go z powrotem do swych ust.

Dla wielu osób ich miłość śmiało równała się ze sprzecznością w naturze – nawet Sylwester miewał z początku takie zdanie. Jednakże prawdziwe, najzwyczajniej ludzkie uczucie nie powinno być warunkowane przez pociąg wyłączny do płci przeciwnej.

Relacja naszych bohaterów pod wieloma względami nie była idealna, z pewnością wybrakowana przez dużą różnicę wieku, lecz pomimo społecznego sprzeciwu odnaleźli w sobie coś, czego ludzie szukają od lat. I w tym czymś zdecydowali się trwać, dopóki los ich nie rozdzieli. Resztę zostawię już twojej wyobraźni, drogi czytelniku.

Puszka Pandory | Wardęga x KonopskyyWhere stories live. Discover now