14. Wardęga w Krainie Czarów

2.2K 161 359
                                    

Wataha zjawiła się w Ambasadzie pół godziny później

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wataha zjawiła się w Ambasadzie pół godziny później. Przez całą drogę jechali w niezręcznej ciszy ze względu na napięcie pomiędzy Druidem, a Konopskim. Załoga nie miała bladego pojęcia odnośnie romansu tej dwójki. Jedyną osobą, która nabierała podejrzeń był Wojtek.

Po uroczystej kolacji każdy udał się do swojej sypialni poza Wardęgą i Mikołajem. Siedząc przy blacie z marmuru, pionierzy internetowej krucjaty nie potrafili odnaleźć wspólnego języka. Oboje gdzieś tam wiedzieli, iż w domu nie będą mogli beztrosko udawać wesolutkiej pary. Nie było mowy o okazywaniu sobie czułości w romantyczny sposób. Póki co musieli ukrywać się przed resztą chłopaków.

– Mogę cię pocałować? – zapytał nieśmiało Mikołaj, grzebiąc widelcem w pozostałościach z naleśników.

– Nie bądź głupi – odparł Sylwester, posyłając mu wzburzone spojrzenie. – Zapomniałeś w jakim miejscu jesteśmy?

Mikołaj wywrócił oczami, przecząco kręcąc głową. Nie potrafił poradzić sobie z każdym kolejnym, często błahym odtrąceniem fundowanym mu przez Druida.

– Przecież nie ma nikogo w kuchni – ciągnął temat uporczywie. – Czego się boisz?

– Zdajesz sobie sprawę, że nawet taka pogawędka z miłosnym podtekstem może wpędzić nas w kłopoty? Nie wiem jak ty, ale ja nie ufam chłopakom w stu procentach.

Dla Sylwestra była to rzecz jawnie oczywista, toteż z góry założył zdanie Konopskiego. Natomiast Mikołajowi z trudem przychodziła akceptacja ich słodko-gorzkiej tajemnicy. Być może była to kwestia jego młodzieńczego ducha. Pewnego rodzaju bunt wobec ograniczających postaw w społeczeństwie. Chłop z chłopem, ale jak to tak?

– Czemu wszystko musi być takie... poważne?Dlaczego w ogóle trzymasz ich pod dachem ambasady?

– Żeby mieć na nich oko – Druid powiedział półszeptem. – Widzę w tobie ogromne dawki wątpliwości, ale mnie też nie jest łatwo. Nadal dziwnie się czuję, kiedy pomyślę o naszym... zbliżeniu przed twoją furtką. Bez zastanowienia naraziłem nas na ujawnienie. Takie ryzyko już nigdy więcej nie może się wydarzyć, słyszysz?

– Czemu mówisz do mnie tak pretensjonalnym tonem, jakbym to ja pierwszy złapał cię za rękę?

– Słońce, nie chcę się z tobą sprzeczać raz setny. Musimy uzbroić się w cierpliwość, bo od jutra wracamy do akcji pełną parą. Wiem w jaki sposób zaangażujemy do tego organy ścigania. Rano opowiem wam szczegóły. Pora na odrobinę snu. Została jedynie moja sypialnia, którą oczywiście ci odstąpię.

– To jakiś absurd – stwierdził Konop, nie kryjąc swojej irytacji. – Nie możemy zwyczajnie spać w jednym łóżku? Cykasz się, że Najman odwiedzi nas w nocy i zrobi zdjęcie?

Sylwester zacisnął pięści pod blatem, starając się zamaskować gniew na jego twarzy. Miał już po dziurki w nosie naiwność okularnika. Ale czego dokładnie spodziewał się po chłopaku, który jeszcze niedawno był nastolatkiem? Czy dwójka z przodu miała magicznie sprawić, że będzie on postrzegał świat na równi z facetem po trzydziestce? Wielce inteligentny Druid nie był w stanie przewidzieć wahań nastroju Mikołaja? Może zdążył już zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach w piwnicy? Nikt mu nie obiecywał, że ich relacja będzie banalna.

– Nie mogę spać z tobą, to prawda – przyznał Sylwester, wzdychając teatralnie. – Nie tylko ze względu na nieufność wobec Watahy, a także nieufność względem... siebie.

– Chyba nie rozumiem. Z jakiej racji miałbyś sobie nie ufać?

Cóż, panowie kolejny raz tego wieczoru zatoczyli koło. Dla Wardęgi znaczenie jego słów było jasne jak słońce, wszakże Mikołaj nie wyczuwał drugiego dna.

– Teraz to ja powątpiewam w słuszność wiązania się z tobą – rzucił Druid, łapiąc się za pulsującą skroń. – Chodzi mi o to w jaki sposób mógłbym zareagować mając ciebie na wyłączność w moim łóżku. Twój słodki zapach, smukłe ciało, i ten głos... to wszystko mogłoby ostro namieszać mi w głowie. Na koniec dnia jestem w końcu dorosłym mężczyzną z prymitywnymi potrzebami. Walczę ze zwyrolskimi popędami wobec ciebie odkąd tylko reszta poszła do swoich pokoi. Teraz rozumiesz?

Mikołajowi opadła szczęka, a jego policzki nabrały różanego odcienia. Druid niechcący przyprawił go o gęsią skórkę. Sytuacja, w której chłopak stanąłby w ogniu pokusy dla starszego mężczyzny była szalenie ekscytująca. Testowanie silnej woli Wardęgi miało sporą szansę na miano zabawnej gry. A Mikołaj od zawsze lubił grać.

Spowiedź Sylwestra zmotywowała Konopskiego do wyjścia z inicjatywą. Dwudziestolatek wstał od blatu, powoli zachodząc mężczyznę od tyłu. Zmieszany Druid błądził po nim wzrokiem, oczekując czegoś w rodzaju uścisku na dobranoc. Ku jego zdziwieniu Mikołaj nachylił się nad nim, muskając wargami płatek jego ucha. Swoje palce zwinnie wplątał między jego włosy, wolną dłonią masując mu kark. Wardęga chłostał się w myślach za brak jakiegokolwiek protestu, wszakże stracił kontrolę. Był do bólu spragniony dotyku drugiej osoby.

– Teraz rozumiesz? – Mikołaj wyszeptał mu w ucho. Chciał pokazać, iż poprzednie wyznania jego kochanka mu schlebiały. Była to demonstracja władzy nad Druidem. – Pamiętaj, żeby dopisać sobie w twoim notatniku własne słabości. Pamiętaj proszę, by zapisać tam moje imię. – zadrwił lubieżnie, odciągając się od Sylwestra, by udać się do sypialni z wielkim uśmiechem na ustach. Sylwek jeszcze przez dobry kwadrans nie potrafił ruszyć się z miejsca.

Puszka Pandory | Wardęga x KonopskyyWhere stories live. Discover now