13. Kwadratowa Masakra

2.6K 159 356
                                    

Ulotny pocałunek został przerwany przez przeraźliwy trzask dochodzący z drugiego końca ulicy. Mężczyźni momentalnie oderwali się od siebie, rozglądając się na wszystkie strony. Dźwięk przypominał coś w rodzaju uderzenia z bicza, bądź zatrzaśnięcia drzwi od samochodu. Wardęga od razu wyczuł nadchodzące kłopoty.

– Co to było, do cholery? – zapytał Mikołaj z niepokojem w głosie.

– Nie wiem, ale zapewne nic dobrego. Mój kij podpowiada mi, że mamy niechciane towarzystwo.

Mężczyźni jednocześnie dostrzegli wyłaniające się z mroku sylwetki trzech bliżej nieokreślonych postaci. Byli przeciętnej postury, ubrani na czarno, trzymając w dłoniach pałki teleskopowe. Ich twarze zasłaniały zawiązane bandany, toteż był to znak zapalny dla dwójki twórców.

– Szybko! Biegnijmy na górę! – nakazał Druid, porywając się z chłopakiem do ucieczki.

Kochankowie zatrzasnęli się w mieszkaniu Konopskiego, które znajdywało się na drugim piętrze. Mogli chwilowo złapać oddech, zanim bandyci nie zaczęli rzucać kamieniami w okno, ostatecznie rozbijając szybę. Dwudziestolatek sięgnął po telefon, wykręcając numer na policję.

– Stój! – krzyknął starszy. – Zwariowałeś?

– Pytasz czy zwariowałem?! Banda kiboli atakuje moje mieszkanie, a ty się pytasz czy zwariowałem, bo chcę powiadomić psy?!

– Konop, pomyśl raz jeszcze. Może właśnie to jest część ich planu? Może w tych kamieniach, co wleciały do środka są ukryte narkotyki? Może chcą nas w coś wrobić? Skąd masz pewność, że to nie zasadzka Baxtona? Zwykła prowokacja? Zawsze trzeba być o dwa kroki do przodu od wroga, nie pamiętasz? Uczyłem cię o tym! Najpierw muszę skontaktować się z Watahą, by sprawdzić czy nic im nie grozi. Policja tylko pogorszy sprawę.

– Czy ty siebie słyszysz, paranoiku?

– Mikołaju, zaufaj mi ten jedyny raz, a wyciągnę nas stąd bez szwanku.

– Jeżeli nie znikną do pięciu minut, to przysięgam, że zadzwonię. Chociaż prawdopodobnie wyprzedzą mnie sąsiedzi.

Nagle z ust oprawców zaczęły dobiegać różnorodne groźby i wyzwiska. Sylwester poszedł wykonać telefon do łazienki, tymczasem Konopski starał się odkryć tożsamość bandytów. Kto by przypuszczał, że jednego z nich Konop pozna po głosie.

– Ty gnoju w okularach! Wyłaź z nory, pora zapłacić za oczerniający materiał! – darł się delikwent.

– Proszę, proszę – odparł pewnie Mikołaj, ukazując się w ramie okna. – Czy to ty, Pałkerson? – parsknął śmiechem, widząc szok w błękitnych oczach Ziżeja. – Boże, ty naprawdę sądziłeś, że jak zaniżysz głos, to staniesz się nierozpoznawalny? Znudziło ci się polowanie na duchy, więc przyszedłeś po mnie?

– Ciesz się, póki możesz! – odgryzł się Żiżej, zdejmując maskę z twarzy. – Zniszczyłeś mi życie, pora bym odebrał ci twoje!

 – Zniszczyłeś mi życie, pora bym odebrał ci twoje!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

– Czekaj, czekaj... ten pajac obok ciebie kogoś mi przypomina. Skkf, mam rację?

Bandyci popatrzyli na siebie porozumiewawczo. Konopski ich przechytrzył.

– Nawet nie poruszyłem twojego tematu w moim filmie, drogi Florianie. Co ty tutaj w ogóle robisz?

– Dostałem cynk od DeeJay'a, że byłem następny w kolejce. Najzwyczajniej chciałem temu zapobiec – przyznał ze skruchą Skkf.

– A ten trzeci, to kto? – zapytał drwiąco Konopski. – No nie gadajcie, że to kolejny członek mafii z minecrafta. Och, oczywiście, że tak. Niech no zgadnę, to ten pierdolony oblech, Vojtaz?

– Jak mnie nazwałeś?! – wydarł się tajemniczy dryblas, niechcący osuwając bandanę w dół.

– Kurwa, nie wierzę, że zgadłem! – rzucił Mikołaj, śmiejąc się niemalże do łez.

Sylwester wparował z powrotem do pokoju, z przejęciem mówiąc:

– Konopski, co ty, kurwa, wyprawiasz? Dlaczego cały czas rozmawiasz z nimi w najlepsze?

– Wyluzuj, Sylwek. To nie są ludzie od Baxtona, tylko dwie pizdy z minecrafta i Pałkerson. Daj mi tego swojego kija, to pójdę rozdupcyć im te puste łby.

– Absolutnie nie ma takiej mowy. – odparł gniewnie Druid. – Najman jedzie tutaj z załogą.

– Mogę chociaż nagrać story na Instagrama jak dostają wpierdol?

– Konop, do cholery! – warknął Sylwester, uderzając końcówką kija o podłogę, tym samym niwelując uśmiech z ust Mikołaja. – Skończ zachowywać się jak dziecko! W ogóle nie dostrzegasz powagi tej sytuacji. Powoli mnie to denerwuje.

Konopski nie odpowiedział już na uwagi ze strony starszego, wszakże nie było to łatwe do wykonania. Jego słowa bolały jak rana posypana solą, lecz Druid mógł nawet nie zdawać sobie z tego sprawy. Dlaczego najpierw całował go, a później porównywał do niedojrzałych? Czy Druid nie widział swojej hipokryzji?

Najman rzeczywiście przyjechał im na ratunek, aczkolwiek kiedy zgraja Żiżeja spostrzegła Obrońce Łysej Góry z mandarynką w dłoni, wszyscy zaczęli uciekać w odmienne strony.

– Wracasz z nami do Ambasady? – zapytał Wardęga, gdy niebezpieczeństwo ustało.

– Wolałbym tu zostać. Naszły mnie refleksję, chciałbym trochę nad nimi pogłówkować, jeśli łaska. – odrzekł ozięble Konop, unikając kontaktu wzrokowego z Druidem.

– Posłuchaj – westchnął, chwytając za przedramię młodszego. – Wiem, że momentami mogę wydawać się okropny. Czasami nie kontroluje siebie, ani tego, co do ciebie mówię. Robię to wyłącznie z troski. Proszę, pojedź z nami do Ambasady. Byliśmy właśnie świadkami kolejnego napadu. Myślałeś o tym, kiedy to wszystko się wreszcie skończy? Musimy opracować plan, by ich wszystkich zamknąć.

Prośba Wardęgi klarownie przemówiła do rozsądku Konopskiego. Rzeczywiście – Druid miał w tej kwestii niepodważalną rację. Problemów przybywało każdego dnia, a oni w końcu musieli położyć temu kres, by zaznać normalnego życia.

– W porządku. Pojadę z wami do Ambasady. Ale tym razem to ja będę mózgiem operacji. Taki jest mój warunek.

Sylwester przymrużył oczy, starając się rozgryźć zachcianki dwudziestolatka. Nie mniej jednak teraz zależało mu jedynie na sprowadzeniu go do rezydencji. Całą resztą będzie się martwić później.

– Zgoda. Zrobimy jak będziesz chciał.

Puszka Pandory | Wardęga x KonopskyyWhere stories live. Discover now