30. Ballada w rytmie commentary

1.1K 84 203
                                    

"Stworzenie Konopa" kolaboracja taekstazy x Michał Anioł w podziękowaniu do was

"Stworzenie Konopa" kolaboracja taekstazy x Michał Anioł w podziękowaniu do was

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

Na zegarach wybiła północ, gdy Sylwester opuścił klub. Pośpiesznie załapał się na windę, nerwowo naciskając w guziki. Paradoksalnie wcale nie chciał wychodzić, wszakże goniła go powinność. Chaotyczna powinność moralna, powinność obrony najskrytszej z jego tajemnic, którą złamał dwa razy tej nocy. Znowu nie potrafił zapanować nad sobą, będąc blisko swego kochanka. Historia prześmiewczo zatoczyła krąg.

Wychodząc z budynku, nie zwlekał z zamówieniem taksówki. Zaledwie kilka minut później Mikołaj także zleciał na dół, w porywach wydostając się na zewnątrz, gdzie stał tuzin ludzi, czekających na przejazd powrotny. Po drodze wypił kolejne trzy kieliszki wódki, by dodać sobie otuchy. Sprawnie odnalazł Druida w tłumie, od tyłu łapiąc za jego ramię. Sylwester odwrócił się, rozpoznając chłopaka po kościstych palcach. Spodziewał się, że młodzieniec zechce go jeszcze zobaczyć.

– Nie pożegnałeś się – powiedział ochoczo dwudziestolatek.

Sylwester zagryzł wargę, z trudem podejmując następującą decyzję. Pod wpływem rażącego impulsu chwycił za jego nadgarstek, prowadząc go w ustronne miejsce za budynkiem.

– Wiem, wiem, jestem szalony. Głupi, dziecinny, niedojrzały, jaki tylko zapragniesz, to będę. – Mikołaj majaczył po drodze, lecz była to wina procentów we krwi. – Jednak nie mogłem... nie mogłem pozwolić ci tak zwyczajnie uciec ode mnie. – mówił półszeptem, by się nie zdradzić, choć konwersacje z daleka były wystarczająco głośne. – Osądzaj mnie do woli.

– Nie osądzam. – zapewnił Sylwester, zatrzymując się z chłopakiem na uboczu.

– Byłoby mi smutno, gdybym nie pożegnał się z tobą w normalny sposób. Nieważne ile razy byś mnie odtrącał, ja i tak pójdę za tobą, jak bezpański pies. – ciągnął, nie mogąc powstrzymać uśmiechu na spierzchniętych ustach.

Sylwester wysłuchiwał z rozczuleniem, lecz głowa opadła mu ze wstydu.

– Dlaczego poszliśmy? – Mikołaj kontynuował. – Dlatego, żebyś w końcu mógł pocałować mnie bez obawy?

– Poczekaj – Sylwester uniósł podbródek, pociągając nosem z zimna. – Tak, Mikołaju, chciałbym zrobić z tobą wiele, lecz najpierw muszę cię przeprosić. – zatrzymał się na chwilę, by wciąć głęboki oddech. – Zacznę od tego, że jestem sobą wielce zawiedziony. Dość namieszałem dziś. Pod względem wahań nastrojów dobraliśmy się idealnie... Przepraszam za dwulicową akcję w łazience, przepraszam za to, jak cię potraktowałem. Przepraszam za tragiczną komunikację od początku naszej znajomości. – wyznał z żalem na języku.

Słowa kochanka nie docierały w pełni do świadomości zamroczonego Mikołaja, chwiejnie stojącego na skraju chodnika. Nie myślał nad jego wypowiedzią dłużej niż pięć sekund. Ślepo zapatrzony w mężczyznę naprzeciwko, był w stanie uwierzyć mu we wszystko, co niewiarygodne.

Puszka Pandory | Wardęga x KonopskyyDove le storie prendono vita. Scoprilo ora