24. Bombay Szafir (zmieniona wersja)

2.3K 140 219
                                    

Twórcy commentary zajechali do Ambasady na dziesięć minut przed dwudziestą

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Twórcy commentary zajechali do Ambasady na dziesięć minut przed dwudziestą. Najpierw upewnili się, czy kurom nic nie dolegało, po czym Mikołaj wyciągnął z kuchennej szafki dwa kielichy i trunek o nazwie Bombay Szafir.

– Napijesz się? – zapytał dwudziestolatek.

– Czy ja wyglądam na osobę lubująca się w ginie? – Sylwester puścił mu oczko.

Mikołaj westchnął teatralnie, mówiąc:

– Czasami za bardzo bierzesz sobie do serca tę maskę wojownika z lasu. Słuchaj, ja też najchętniej napiłbym się piwa, ale nie moja wina, że to jedyny alkohol na półce.

– To nie jest maska, mój drogi – odparł nieco poważniejszym tonem. – Jestem prawdziwym Watahańczykiem, nie widać? – Sylwester napiął biceps, popisując się przed młodszym. – Wybacz, że nie miałem czasu zrobić zakupów spożywczych.

Mikołaj zaśmiał się melodyjnie, nalewając sobie alkoholu. Biorąc pierwszy łyk, mógł uważnie przyjrzeć się pociesznej twarzy Sylwestra. Nie dostrzegał wcześniej subtelnych zmarszczek pod jego powiekami, czy delikatnie pogłębionych kresek na czole. Ale to mu nie wadziło. Bynajmniej, drogi czytelniku. Takie oznaki życia zgody z naturą urzekały Mikołaja. Kto by pomyślał, że mężczyzna na przeciwko, ten leśny Druid, zawróci mu w głowie?

– A gdybyśmy wzięli razem kąpiel? – nagle zaproponował Konopski. – Znaczy, nie sugeruję, byśmy pozbywali się bielizny – poprawił, widząc podejrzliwą minę Sylwestra. – Jak dla mnie, to możemy kąpać się w ubraniach.

– Wystarczyło trochę ginu, byś wyskoczył z taką inicjatywą. Zdumiewające – skomentował Druid, przygryzając dolną wargę.

– To oznacza twoją zgodę? – Mikołaj zbliżył się, opuszkami palców muskając przedramię Sylwestra, któremu włos dęba stanął.

– Leć przygotować wodę, ja pójdę pogonić kury do kurnika.

Mikołaj udał się na piętro z uśmiechem na ustach, pomimo tworzących się strużek potu przy skroni. Odrobinę stresował się własną propozycją, wszakże klamka zapadła, i tego właśnie chciał. Drżącymi dłońmi pociągnął za kran, nalewając ciepłą wodę do wanny rozmiarów solidnego jacuzzi. Nie oszczędził romantycznych szczegółów. Zapalił stos świeczek, znajdujących się na umywalce. Nawet nalał specjalnego płynu, by wytworzyć chmurę egzotycznej piany.

Pięć minut później zjawił się Sylwester z iskierkami w oczach, gasząc rażące światło w łazience. Mikołaj przełknął nadmiar śliny, siadając na oparciu wanny. Odłożył okulary na ziemię. Osaczony półmrokiem, Druid bez słowa pokonał dzielącą ich odległość, wyciągając nadgarstki na wysokość szyi chłopaka. Przez moment bawił się jego golfem, pocierając bawełniany materiał palcami. Drugą dłonią głaskał jego rozgrzany policzek. Mikołaj wpatrywał się w niego z dołu, wręcz tuląc twarz do szorstkiej skóry mężczyzny. Jakże mu było przyjemnie, bez zbędnych wyrzutów sumienia, bez obaw.

– Mogę? – zapytał Sylwester, subtelnie pociągając za golf.

Mikołaj kiwnął głową, delikatnie unosząc kąciki swych ust. Wardęga chwycił za końcówkę czarnego materiału przy biodrach, powoli osuwając golf w górę. A gdy Sylwester rozebrał go do połowy, sam rozpiął guziki swej koszuli, prezentując chłopcu rozbudowane ciało. Wtedy pocałowali się pierwszy raz tej nocy.

– Woda jest gotowa – odnotował słusznie młodzieniec, topiąc palce w wannie.

– Zatem wchodzę – Druid zaniżył głos, zrzucając z siebie spodnie.

Intymność sytuacji sięgnęła zenitu, gdy Mikołaj pociągnął za spodnie wzdłuż swych ud. Miał zgrabne, symbolicznie umięśnione nogi. Sylwester umyślnie nie zaglądał w ową stronę, ponieważ nie chciał krępować chłopaka, co prawda nie wstydził się nagości.

Mężczyźni wkrótce zamoczyli się w wodzie, komfortowo rozkładając nogi z racji, iż wanna była duża. Woń kokosowej piany zwinnie przedostała się w ich nozdrza. Napięcie stopniowo ustało, toteż atmosfera poluźniła się, nie odbierając przy tym grama ekscytacji.

Rozmawiali ze sobą na różne tematy, wspominali krucjatę, plotkowali. Pełni radości i spokoju, kochankowie zwyczajnie spędzali ze sobą czas. Nie łudzili się na jednoznaczne przypieczętowanie ich pierwszej nocy na osobności. Nie oczekiwali rozwoju sensualnej akcji. Żaden nie życzył sobie pośpiechu, zgubnej impulsywności, gdyż poważnie traktowali swoją relację. Jeżeli los popchnie ich rytm rozkoszy, to niech tak się stanie. Póki co, delektowali się odprężającą kąpielą.

– Nawet posmakował mi ten Bombay – oznajmił wesoło Druid.

– Narazie kosztowałeś go wyłącznie z moich ust.

– Tyle mi wystarczy.

Opiekuńczo przemywali wzajemne ramiona, beztrosko chichocząc sobie do ucha. Okazjonalnie przytulali się, paznokciami przejeżdżając po plecach. Pożądanie ucichło, z wyjątkiem tętniącego uczucia, które rosło z sekundy na sekundę.

– Jutro będę musiał wracać do Wrocławia – wyznał Mikołaj, wzdychając ociężale. – Gdybym mógł, to zostałbym w Warszawie jak najdłużej. Ale muszę w końcu odebrać moją kotkę od znajomych. Muszę zobaczyć się z mamą.

– Rozumiem, to oczywiste – szczerze zgodził się Druid. – Nasza przygoda nieco się przedłużyła, ale nikt się tego nie spodziewał.

– Ale... nadal będziemy utrzymywać ze sobą kontakt, prawda?

– Nie bądź głupiutki – machnął ręką Sylwek. – Jasne, że będziemy.

– Chętnie przyjadę jeszcze do stolicy.

– U mnie zawsze znajdziesz dla siebie miejsce.

Godzinę później opuścili łazienkę, z powrotem nakładając bieliznę na biodra. Położyli się w sypialni Sylwestra, wchodząc pod jedną kołdrę. Wtedy pocałowali się raz drugi. Tkliwie ugniatali wzajemne wargi, dłońmi wędrując w okolicach żuchwy. Chwilę potem zasnęli w swych objęciach. Przemęczeni, a zarazem szczęśliwi, gdyż nareszcie byli razem w pełnym tego słowa znaczeniu.


★★★



no kochani poprawiłam ten rozdział, jest mi lżej na sercu, już tak nie skręca jak wcześniej. niby mało się zmieniło, a jednak. popatrzyłam na wasze komentarze i myślę, że jeżeli subtelnie będę wprowadzać romantyczne scenki to będzie git. już nie ma tragedii. sorki za mój bajpolar na bani. jestem paranoikiem jak sylwek w tym ficzku.

ps. rozdziały pojawią się na dniach, lubię bombardować was przynajmniej trzema rozdziałami na raz, więc dajcie mi złapać wenę, a nie zawiodę. powrócimy trochę do klimatów z początku i pojawią się nowe postacie :D

i dzięki wszystkim z całego serca za opinię, gdy jej potrzebuje, doceniam strasznie <3

Puszka Pandory | Wardęga x KonopskyyWhere stories live. Discover now