🔱Epilog🔱

323 24 22
                                    

Mimo wczesnej godziny, na zamku w Skotadii panował zamęt. Straż, którą od samego rana postawiono na równe nogi, biegała od komnaty do komnaty, przeczesując dokładnie każde pomieszczenie. Bianca nie wiedziała co się dzieje, mimo to chaos panujący wokół nie pozwolił jej na więcej snu. Z jękiem niezadowolenia wygramoliła się z łóżka, a następnie opatuliła ciepłym płaszczem, by końcowo wyjść z pokoju. W swoich drzwiach prawie zderzyła się z bratem, który ubierał ostatnie warstwy odzieży, idąc przez korytarz. Za nim snuła się dwójka rycerzy.

Wyglądał na wyjątkowo złego.

— Przygotujcie mi konia, ma być gotowy natychmiast.

— Tak jest.

— Przeszukajcie las, pobliską wioskę i plażę, oraz morze.

— Wasza książęca mość, jest książę pewien...

— Marnujesz mój czas zamiast wykonywać rozkazy.

Rycerz po prawej posłusznie ucichł. Nikt nie był przyzwyczajony do takiej wersji księcia. Zazwyczaj Nico nie podkreślał swojego statusu, przez co większość jego poddanych nie miała problemu w luźnych rozmowach z nim, chociaż i w nich zachowywali minimalnie wymaganą etykietę. Tego dnia jednak rozstawiał ludzi po kątach, a sam był kłębkiem nerwów.

Bianca dogoniła brata w marszu, co wyjątkowo nie było łatwe. Chłopak sprawiał wrażenie, jakby coś go goniło. Albo to on coś gonił.

— Co się stało? Dlaczego robisz zamieszanie o tak wczesnej godzinie? Jeśli obudzisz ojca, dostanie szału. Wczorajszy dzień i tak przyprawił go o ból głowy.

— Percy zniknął.

Mówiąc to, nawet na nią nie spojrzał, jednak przy słowie ,,zniknął" głos mu zadrżał. Zacisnął szczękę, zapewne próbując opanować emocje.

A więc naprawdę odszedł, pomyślała, nie odzywając się słowem. Nie wiedziała co mogłaby powiedzieć bratu; podejrzewała, że każde słowa pocieszenia tylko by go bardziej rozwścieczyły.

Jej milczenie okazało się dla niej zgubne, ponieważ nie słysząc odpowiedzi, Nico zatrzymał się tak gwałtownie, że dwójka rycerzy idąca za nim musiała się sporo namęczyć, by na niego nie wpaść. To dodatkowo go zirytowało. Spojrzał na nich z uniesionymi brwiami.

— Jeszcze tu jesteście? Rozumiem, że koń sam się przygotował?

Rycerze wymamrotali coś w geście przeprosin i pognali przez korytarz, chcąc zapewne jak najszybciej zejść z pola rażenia chłopaka. Książe odprowadził ich wzrokiem, a kiedy zniknęli za rogiem, przeniósł spojrzenie na siostrę.

— Co mu zrobiłaś? To ty, prawda? Od początku wiedziałaś, że nie jest mi obojętny. Kazałaś go porwać? Zabić? Utopiłaś? Wywiozłaś? Bez względu na to gdzie jest, możesz być pewna, że go znajdę, choćbym miał zejść do samych czeluści piekieł. A może to ojciec ci kazał?

Mimo że widziała co się dzieje, i tak zabolały ją te słowa. Nic nie mogła poradzić na gniew, który zaczął się powoli w niej budzić.

— Czujesz się lepiej wyżywając się na mnie? Dobrze wiesz, że sam odszedł. Na pewno zostawił ci jakąś wiadomość. Zrzucanie na nas winy nic tutaj nie da. — Prychnęła. — I tak się dziwię, że w tych warunkach wytrzymał tak długo. Patrzenie na niego sprawiało, że wszystkim robiło się przykro, wiesz? Nawet Lily widziała co się między wami dzieje. Może po prostu ruszyło go sumienie, że daje ci nadzieję na coś, co nie ma prawa istnieć.

Nico po raz kolejny zacisnął szczękę. Nie wiedział już, co miał robić. Z jednej strony chciał przeszukać całą okolicę. Przecież Percy w swoim stanie nie mógł zajść daleko. Z drugiej strony, część niego chciała się zakopać pod kołdrą i rozpłakać z frustracji oraz bezsilności.

✔ Mermaid's Heart || PercicoUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum