15.

138 8 13
                                    

Późnym wieczorem na teren kościoła wjechał autokar. Szczęśliwe ghoule zmieniły od razu swoją formę, a Terzo poprawił włosy i przejrzał się w jednym z lusterek. Chwile po tym jak pojazd zaparkował, Ifrit wstał i się przeciągnął.

-Wow, to niesamowite-powiedział Dew widząc jak wokół Ifrita unoszą się małe iskry.

-To? To jeszcze nic, ale nie chce spalić autokaru. Zawsze tak mam jak się przeciągam, ale jeśli nie chce spalić czegoś w pobliżu muszę się skupić na temperaturze w swoim ciele, ale nie wiem jak to wygląda u was, ghouli wody.

-Jestem w większości ghoulem ognia-mruknął Dew.

-Serio? Stary to zajebiście!-Ifrit klepnął go w plecy.

-Wysiadka!-krzyknął kierowca otwierając drzwi i mamrocząc pod nosem, że mógł zostać w piekle, a nie jeździć jakimś podłużnym gruchotem.

Terzo wybiegł z autokaru i chciał pobiec do pokoju Omegi, ale jego ghoul stał przed nim. Emeritus uśmiechnął się i wtulił w Omegę czując jak jego serce chce wyskoczyć mu z klatki piersiowej. Tak bardzo go kochał. Kochał jego zapach, który od razu sprawiał, że czuł się bezpiecznie. Kochał jego silne ręce, które teraz go obejmowały. Kochał to, że ogon Omegi zawsze owijał się wokół jego pasa lub nogi. Kochał jak Omega często roztrzepywał jego włosy, mimo, że udawał, że tego nie lubi. Kochał to, że ghoul zawsze go wspierał i nigdy nie pozwolił mu się poddać. Kochał to, że mógł żartować z nim o każdej porze i na każdy temat. Kochał to, że Omega wiedział wszystko o nim, że znał go na wylot. Kochał to, że często w nocy szli do ogrodu i patrzyli w gwiazdy, czasami w milczeniu, a czasami rozmawiając na błahe tematy. Kochał Omegę. Jego Omegę.

-Tęskniłem-szepnął wciąż wtulony w niego.

-Ja też, kochanie. Ja też-Omega pogłaskał go po plecach-Ale nie musisz mnie aż tak dusić.

-Kocham cię.

-Naprawdę tęskniłeś-Omega zaśmiał się, a Emeritus również się uśmiechnął. Uwielbiał śmiech Omegi-Też cię kocham, Terzo. Kocham cię najbardziej na świecie-ghoul przytulił go mocniej i pocałował go w czubek głowy.

-Czy ty płaczesz?-zapytał Air widząc jak wzruszony Earth przeciera załzawione oczy.

-Mam alergie!-zaprzeczył perkusista wycierając łzy-Idę stąd bo jestem uczulony na to...

-Na to, że ktoś okazuje komuś uczucia-mruknął Water-Cześć chłopaki!-były basista przybił ze wszystkimi piątkę.

-Pamiętam, że jak Omega powiedział po raz pierwszy "kocham cię" do Terzo to Earth przeżywał to bardziej niż oni-wspomniał Alpha, a reszta wybuchła śmiechem.

-Spadaj-mruknął Earth krzyżując ręce na piersi.

-Dobra wyluzuj kurduplu...-zaczął Alpha i uświadomił sobie, że kurdupel ma kompleks na punkcie swojego wzrostu, więc zaczął biec z powrotem do kościoła.

-Kurduplu?!-Earth ruszył w pogoń za uciekającym gitarzystą.

-Podobno sport to zdrowie-mruknął Air.

Reszta zaśmiała się i ruszyła do środka rozmawiając na luźne tematy. Kiedy Dew otworzył drzwi do swojego pokoju, w jego oczy od razu rzuciło się długie pudełko. Ghoul otworzył je i zamarł kiedy zobaczył, że w środku jest białą gitara elektryczną.

-O cholera-Dew przejechał palcami po strunach.

-Niespodzianka-powiedział Moon, który stał na korytarzu.

-Moon!-Dew od razu wtulił się w przyjaciela.

-Ktoś tu tęsknił-wyższy ghoul również go objął. 

-Trochę-skłamał Dew.

-Tylko trochę?-Moon odsunął się od niego.

-Tak-basista uniósł głowę w górę, a drugi ghoul zaśmiał się.

-Podoba ci się?-Moon wskazał na nowy instrument.

-Jest zajebista! To serio dla mnie?

-Dla ciebie, krasnalu.

-Dzięki, stara mendo. Ja też coś dla ciebie mam-Dew wskazał na kwadratowe pudło, które przyniósł razem ze swoją torbą.

-O mój Lucyferze, pudełko!-Moon chwycił się za policzki.

-To też, ale zobacz co jest w środku.

Większy ghoul zdjął górną część pudełka i stanął sparaliżowany.

-Żartujesz, prawda? To mi się śni?

-Co? Coś nie tak?

-Jak?! Skąd ty to wytrzasnąłeś?! O rzesz kurwa...mój Szatanie!-Moon zaczął przeglądać stare płyty winylowe. Większość zawierała autografy wykonawców.

-Zwiedzałem zadupie i trafiłem na sklep z gratami. Kupiłem w tedy trochę kaset do walkmana i miałem wychodzić, ale to pudło przykuło moją uwagę. Zauważyłem, że to płyty zespołów, których lubisz więc wziąłem.

-Ale wiesz, że te z autografami to unikaty?

-Mhm. Sprzedawca powiedział, że czekał, aż trafią one w dobre ręce.

-Cholera, młody. Dzięki-Moon przytulił Dewa jeszcze raz.

-Również dziękuje, planowałem kupić gitarę i nawet myślałem o kilku modelach, ale ten jest idealny.

-No pewnie, że jest. Co jak co, ale ja znam się na rzeczy-powiedział Moon. Dew uśmiechnął się pod nosem-Idziemy do Hadesu?

-Do Hadesu?

-No na dół, byliśmy tam raz. Zapomniałem ci wspomnieć, że mówimy na to Hades.

-A, tam! A co mi szkodzi, chodźmy.

Jeszcze kilka tygodni temu Dew bałby się interakcji z innymi ghoulami. Teraz jednak nie myślał o tym. Cieszył się, że może spędzić czas ze swoim przyjacielem, którego dawno nie widział. Kiedy dotarli do Hadesu ogłuszyła ich głośna muzyka. Rozsiadli się na krzesłach koło baru i zamówili pierwsze lepsze drinki.

-No to opowiadaj, jak było?-Moon przekrzywił głowę i postukał palcami o blat.

-Na początku się stresowałem, ale potem minęło. W sumie fajna sprawa takie granie razem i w ogóle. Super było też między koncertami, wiesz zwiedzaliśmy, piliśmy i inne takie pierdoły. Ale i tak cieszę się, że jestem już w domu-Dew pociągnął łyk ze szklanki-A tu działo się coś ciekawego?

-Piętro nad nami coś jebło, ale tam ja się nawet nie zapuszczam więc nie wiem co to było dokładnie. Jakiś idiota przesunął mi siedzenie w aucie i musiałem znów to poprawiać, a tam w wyższych sferach to nie wiem. Rozmawiałem trochę z Omegą i rzeczywiście wydaje się być spoko.

-Mówiłem ci.

-Hej, chcecie jakieś dobre przekąski?-zapytał ghoul o czarnych krótkich włosach.

-Nie, Klaus-mruknął Moon.

-To może twój kole...

-Klaus. Nie.

-Chryste co za ludzie-Ghoul przewrócił szarymi oczami i zniknął gdzieś w tłumie.

-Klaus? Chryste? Ludzie?-Dew patrzył się zmieszany w kierunku gdzie poszedł tamten ghoul.

-Ten gość też nie urodził się ghoulem i trochę zapomina, że nim jest. Wolał zachować tamto imię, a na innych mówi ludzie, co czasami niektórym przeszkadza. 

-Aha, a o co mu chodziło z tymi przekąskami?

-Sprzedaje prochy.

-Ciekawy koleś.

-On sam jest w porządku.

Moon zamówił kolejne drinki i zmienił temat. Mężczyźni rozmawiali o pierdołach, popijając napoje i raz na jakiś czas rzucając mniej lub bardziej stosowne żarty. Dew uśmiechnął się pod nosem kiedy jego przyjaciel zaczął swój wykład o zespole "TOOL". Z głośników wydobywał się ich kawałek "Vicarious", który był naprawdę dobry. 

Mimo, że kilka ostatnich tygodni spędził w świetnym towarzystwie i nie narzekał na brak rozrywki to brakowało mu tego klimatu, który był tu. Brakowało mu znajomych zapachów oraz tego, że w końcu mógł być w swojej prawdziwej formie przez dłuższy czas. Jednak co najważniejsze brakowało mu przyjaciela, którego właściwie traktował jak brata. Dew cieszył się, że w końcu był w domu.

Kraty PrzeszłościWhere stories live. Discover now