7.

119 9 6
                                    

Przez następne kilka tygodni Dew miał wrażenie, że czas mija o wiele szybciej niż poprzednio. Rano zazwyczaj wygrzebywał coś z lodówki, a potem wracał do siebie. Czasami towarzyszył mu Moon, ale drugi ghoul też miał swoje obowiązki. W tygodniu po południu mieli próby. Wspólne granie przynosiło mu całkiem dużo szczęścia i niezły ubaw, ponieważ co poniektórzy dopiero w tedy wstawali. Raz zaspany Earth przyszedł w piżamie i w masce. Kolejnym razem to Ifrit wbiegł na ostatnią chwile trzymając w ręce niedojedzony kawałek Pizzy. Dew starał się być pięć minut przed czasem i zazwyczaj mu to wychodziło. Aether i Air wchodzili razem z Terzo.

Po próbach mieli czas dla siebie więc zazwyczaj Dew szukał Moona i razem gdzieś jechali lub po prostu siedzieli razem w pokoju jednego z nich. Oczywiście, nie obyło się bez wspólnych wypadów na miasto. Kilka razy byli nawet na koncertach w lokalnych klubach. W pewien weekend Moon nauczył go kierować autem i teraz Dew mógł bez problemu jeździć sam na miasto lub gdziekolwiek chciał. Jednak mniejszy ghoul często z tego nie korzystał. Jazda we dwójkę wydawała mu się o wiele lepsza. Kiedy jednak jechali gdzieś razem, zazwyczaj prowadził Moon, a jemu to odpowiadało. Dew nigdy nie podejrzewał, że będzie miał kogoś takiego jak Moon, który był dla niego jak brat. Owszem, w piekle miał też swoich braci, ale jedyne co ich łączyło to ci sami rodzice. Kiedy o nich myślał zazwyczaj miał ochotę coś rozwalić, więc od razu skupiał się na czymś innym.

Pewnego dnia, Dew obudził się z okropnym nastrojem i brakiem siły i chęci do czegokolwiek. Aż do próby leżał w łóżku, szykując się na ćwiczenia przeklinał pod nosem i narzekał na wszystko na co się dało, a po próbie skierował się na obrzeża lasu, żeby zapalić. Zastanawiał się nad przyczyną jego złego humoru. Przecież w końcu miał znajomych i rozpoczął nowe życie, powinien być za to wdzięczny! W końcu komuś na nim zależało! Cholera miał wszystko o czym wcześniej marzył, dlaczego nie mógł być szczęśliwy? Był na siebie wściekły, że czuł się źle. Dew chwycił kamień, który znalazł się pod ręką i cisnął go przed siebie przeklinając głośno.

-Hej, ponury krasnalu-przywitał go Moon, który od niedawna stał niedaleko i obserwował mniejszego ghoula, ale nie chciał mu wcześniej przeszkadzać-Zły dzień?

-Chujowy-odpowiedział mu Dew-Eh..kurwa-ghoul usiadł na trawie i spojrzał zrezygnowany przed siebie.

-Czasami są takie dni, ale zawsze można spróbować coś na to zaradzić.

-Co?

-Zaraz się przekonasz, podnoś dupę, idziemy się rozerwać-Moon wyciągnął do niego rękę.

-Mam wrażenie, że to nic nie da-mruknął Dew.

-A ja mam wrażenie, że nie chcesz tego zmienić. Raz dwa, ponuraku, nie przekonasz się jeśli nie spróbujesz!

Dew westchnął, ale chwycił dłoń Moona, a kiedy wstał ruszył za drugim ghoulem. Idąc do środka, jego przyjaciel jak zwykle śpiewał jakąś piosenkę. Kiedy wrócili do kościoła, Dew wszedł na chwilę do swojego pokoju, żeby się przebrać, a potem dołączył do przyjaciela. Ghoul zaprowadził go do windy i tym razem wcisnął najniższy poziom.

-Gdzie jedziemy?-zapytał Dew czując jak jego serce przyśpiesza. Mimo, że powoli przełamywał swój strach przed zapachem z dolnych poziomów, dalej nie wiedział co jest na samym dole.

-Nie pożałujesz, obiecuje-odpowiedział Moon uśmiechając się tajemniczo.

Kiedy winda się zatrzymała, a jej drzwi rozsunęły się, Dew był w szoku, ponieważ nie poczuł tamtego zapachu. Ten był trudny do zidentyfikowania, ale z niczym mu się nie kojarzył, więc od razu uznał to za zaletę. Na samym dole były tylko jedne drzwi, przy których stał jeden wysoki ghoul. Kiedy zobaczył Moona, skinął mu głową i przepuścił ich, nie zwracając uwagi na Dewa.

Shot through the heart
And you're to blame
Darlin', you give love a bad name

Przywitała ich głośna muzyka i kolorowe światła. Dew nie zdążył się dokładniej rozejrzeć, ponieważ Moon chwycił go za rękę i zaprowadził do baru.

-Kocham ten kawałek!-Moon musiał krzyczeć, ponieważ muzyka była tak głośna, że gdyby mówił normalnie, Dew by go nie usłyszał-Spodoba ci się tutaj!

Moon zamówił dwa drinki i jednego podał Dewowi, który rozglądał się z ciekawością po klubie. Pod jedną ze ścian była zbudowana scena, która aktualnie była pusta. Jednak na niej stały podłączone instrumenty i były gotowe do użycia. Nie daleko był stół mikserski przy którym siedział ghoul, który prawdopodobnie był jako jedyny w miarę trzeźwy. Na parkiecie była dość spora grupa, która aktualnie skakała i machała głową w rytm muzyki.

-I co? Lepiej siedzieć tu niż być ponurym krasnalem ogrodowym na trawie.

-Obiecuje ci, że kiedyś się zemszczę-mruknął Dew krzyżując ręce na piersi i udając obrażonego. 

-No już dobrze, wasza wysokość-niższy ghoul dźgnął go palcem w żebra powodując, że Moon zawył ze śmiechu.

-Ha! Tu cię mam! 

-Nix!-Moon wydarł się w stronę barmana-Ratuj mnie on chce mnie zabić! 

-I dobrze, o jedną mendę społeczną mniej-mruknął barman czyszcząc szklankę. 

-Ja? Mendą? Pff-tym razem to Moon skrzyżował ręce na piersi.

-Nie przejmuj się, dla mnie nie jesteś mendą-powiedział szczerze Dew, a Moon uśmiechnął się-Dla mnie jesteś starą mendą-wyższy ghoul dał za wygraną i zaśmiał się.

-Widzisz? Mówiłem, że jak nie spróbujesz to się nie przekonasz, kurduplu-powiedział Moon, a następnie opróżnił swoją szklankę.

Dew w odpowiedzi przewrócił oczami i również opróżnił swoją szklankę. Po chwili on i Moon znaleźli wspólny temat do rozmowy. Kilka drinków później, Dew poczuł jak udziela mu się humor innych imprezowiczów.

-Ej, te instrumenty stoją tam dla dekoracji czy można z nich korzystać?-zapytał Dew wskazując na instrumenty na scenie.

-Pewnie, że można. Znajdę tylko dwóch ziomków żeby był komplet i możemy grać.

Dew skinął głową i zamówił sobie kolejnego drinka. Po kilku minutach Moon wrócił z dwójką ghouli, z którą przez chwilę luźno rozmawiali, a kilka minut później ruszyli w stronę sceny. Jeden z ghouli usiadł za perkusją, a drugi chwycił jedną z gitar. Dew złapał za bass, a Moon za drugą gitarę. Kiedy muzyka z głośników ucichła Dew zaczął grać na basie.

Tonight, I want to give it all to you
In the darkness, there's so much I want to do

Dew uśmiechnął się pod nosem, kiedy usłyszał głos Moona. Jego przyjaciel zdecydowanie miał niesamowite umiejętności wokalne. Z resztą innym też się podobało, bo ghoule, które wcześniej gadały ze sobą, teraz siedziały cicho i kiwały się w rytm muzyki, a niektóre ghoulette patrzyły się na Moona jak na jakiś ósmy cud świata.

I was made for lovin' you, baby
You were made for lovin' me

Ciekawiło go, jak będzie wyglądało koncertowanie z Terzo. Zdawał sobie sprawę, że publicznością będą ludzie, a nie ghoule i że będzie ich o wiele więcej, co lekko go stresowało. Ale na razie o tym nie myślał. Cieszył się obecną chwilą i dobrą zabawą. Zagrali jeszcze kilka kawałków i wrócili do picia. Pozostała dwójka ghouli gdzieś zniknęła, więc Moon i Dew mogli pogadać we dwójkę. Po jakimś czasie obydwoje byli dość ostro napruci, do tego stopnia, że kiwali się do stołkach w każdą możliwą stronę.

-Chyba...wypada.....wypada się zbierać-wybełkotał Moon zatrzymując dłonią barmana, który chciał im dolać.

Dew w odpowiedzi mruknął coś pod nosem o tym, że impreza dopiero się rozkręca, ale nie protestował, kiedy większy ghoul chwycił go za rękę i wyprowadził z klubu. Moon widząc, że mają dość spory problem z poruszaniem się, zaprowadził Dewa do swojego pokoju, a kiedy popchnął go na łóżko ten natychmiast usnął.

-Z..zsuń dupsko-wymamrotał szturchając go łokciem. Mniejszy ghoul z trudem przeturlał się na drugi koniec łóżka, więc Moon mógł położyć się obok i również usnąć. 

Kraty PrzeszłościWhere stories live. Discover now