0. Zrobię wszystko!

3.4K 159 318
                                    

— Co dostanę od ciebie w zamian?

Spoglądam na niego ponuro. Typ wie, że rozdaje karty i najwyraźniej nie waha się z tej wiedzy skorzystać.

Zresztą nic w tym dziwnego, w końcu nie przypadkiem trzęsie połową Florydy. To nie kto inny, jak sam Vito Coassino, znany także jako Bestia z Miami lub równie miło: Assassino*.

Zabójca, tylko tego mi brakowało.

Nawet Google o tym wie, nie musiałam wcale długo szukać. Powinnam się od niego trzymać z daleka, a najlepiej, żeby w ogóle nie wiedział o moim istnieniu.

Tylko że to ja sama (i to ledwo) wybłagałam u niego to spotkanie, a teraz nie mam innego wyjścia, jak odpowiedzieć:

— Wszystko, czego sobie pan zażyczy.

— Wszystko? — W jego głosie wyraźnie słychać powątpiewanie, pomieszane z prowokacją.

Niestety prowokacje zawsze na mnie źle działały, więc mimo iż wiem, jak wiele zależy od tej rozmowy, ledwo się powstrzymuję przed fuknięciem. I po prostu muszę mu wytknąć:

— Właśnie to powiedziałam, proszę pana.

Cała ja, niestety. Gadam szybciej niż myślę. Już nie raz wpadłam przez to w grube tarapaty.

W oku bossa mafii błyska nieoczekiwane zainteresowanie, na co nerwowo przełykam ślinę. Czy zawsze muszę być taką idiotką? Chyba tak!

Tylko co on sobie wymyślił?

— Narowista jak jej matka — dobiega tymczasem moich uszu i paradoksalnie, zamiast jeszcze bardziej się zdenerwować na ten zarzut, czuję, jak całe powietrze ze mnie natychmiast ucieka.

Chcący albo niechcący, lecz przypominając mi osobę mamy, Coassino skutecznie przywołuje mnie do porządku. Przecież to dla niej pokonałam taki szmat drogi i odbyłam po kolei dwie najbardziej upokarzające rozmowy w całym moim życiu; druga zresztą wciąż trwa.

Ale muszę ją uratować.

Dlatego szepcę, już dużo bardziej ugodowo:

— Przepraszam. I naprawdę zrobię dla pana wszystko. Przysięgam.

— Hmm.

— Nie wierzy mi pan? — Zaczynam nieco panikować, bo dopada mnie obawa, że i on, jak dwa dni wcześniej ojciec, zamierza pokazać mi drzwi. — Niesłusznie, ja zawsze dotrzymuję słowa!

— Ależ wierzę, przecież właśnie to powiedziałem. — On również robi mi przytyk, na który w pełni zasługuję. — Nie tylko wyglądasz jak skóra zdjęta z twojej mamy.

— Dziękuję. — To naprawdę komplement, bo ona była kiedyś bardzo ładna.

Niestety, obecnie to już przeszłość.

Choroba zbyt ją wyniszczyła.

— Masz jej temperament i z tego co widzę, także charakter. A Irene nigdy by nie złamała raz danego słowa...

— No to widzi pan, że można mi...

— ... zresztą potrafię zadbać, żebyś się wywiązała z naszej umowy, Blue.

One YearNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ