Epilog. Rodzina ponad wszystko.

5.9K 306 53
                                    

OSIEM LAT PÓŹNIEJ

FROST

Zakrywam oczy, chcąc odciąć się od prażącego słońca. Lipiec w tym roku jest wyjątkowo gorący.

Jak każde lato, spędzamy je w domku letniskowym, który kupiłem dobre kilka lat temu. Od tamtego czasu zdążyliśmy już go raz przemalować, co od zawsze było marzeniem Zoey.

Śmiała się na całe gardło, gdy dzierżyła pędzel jak miecz i mając na sobie ogrodniczki, malowała werandę. Aby marzenie się spełniło, wokół miały biegać dzieci z psem. Archie i Winnie owszem biegały, tyle że nasze dziecko było jeszcze w jej brzuchu.

Bałem się. Nie, ja byłem cholernie przerażony wizją bycia ojcem dla tak małej istotki. Mój zawód mi to dość utrudnia. Ciągłe wyjazdy nie były dla Zoey przyjemne. Dlatego na jakiś czas przed porodem, wziąłem sobie urlop. A wszystkie obawy zniknęły, gdy wziąłem na ręce swoją maleńką córeczkę, tak bardzo podobną do swojej matki.

Zerkam w lewo, gdzie nasze dzieciaki bawią się w piaskownicy. Marszczę brwi, gdy nigdzie nie widzę córki.

— Sadie?! — krzyczę, siadając na leżaku. Wstaję i rozglądam się wokół. Szybkim krokiem ruszam do drewnianego domku i wzdycham z ulgą, gdy zauważam ją w środku. — Wolałem cię, mała.

— Po co? — pyta, nie unosząc głowy znad kartek papieru.

Przysiadam na boku podestu, tak aby nie spuszczać wzroku z piaskownicy.

— Dlaczego nie bawisz się z resztą? — Spogląda na mnie zielonymi oczami.

Za każdym razem, gdy w nie patrzę nie czuję tchu. Sadie ma dopiero pięć lat, a jest tak niesamowicie piękna. Zoey zaplotła jej włosy w warkocz, przez co jej różowe policzki są jeszcze bardziej uwydatnione.

Moja mała kruszynka.

Wyciągam dłoń i pocieram go dłonią, a dziewczynka bezwiednie wtula się w moją skórę.

— Zostanę tutaj — mówi cicho, wskazując paluszkiem na kredki i kartkę. — Dokończę rysunek i przyjdę.

— A co rysujesz? — Zerkam na obrazek i unoszę wysoko brwi. Wiedziałem, że ma talent, ale ona z dnia na dzień mnie zaskakuje swoimi obrazkami. Ma talent po Zoey.

— Naszą rodzinę. Widzisz? Tutaj są chłopcy, a tu ty i mama... O! A tu ciocia i wujek. I pieski — wylicza.

— A gdzie Isaac i Mia? No i Maisie? — dopytuję.

— Jeszcze ich nie narysowałam. Przerwałeś mi — burczy, na co śmieję się dźwięcznie. Składam na jej czole czuły pocałunek i wracam na leżak, nie chcąc jej już przeszkadzać.

Nie mam pojęcia, gdzie podziała się reszta naszej rodziny i dlaczego tylko ja mam oko na czwórkę małych rozrabiaków.

Wzdycham i ruszam do domu, aby ukraść z lodówki zimną colę, jednak nie udaje mi się nawet przekroczyć progu, gdy słyszę głośny płacz któregoś z chłopców. Wypadam na dwór jak burza, jednak uspokajam się, widząc, że Nick tuli do piersi swojego syna.

Hunter bardzo wdał się w matkę. Jest wrażliwy i bardzo spokojny. Nigdy nie musieli wstawać do niego w nocy, bo on ją zwyczajnie przesypiał. Jest aniołkiem.

Jednak wszystko zaburza Cody, który przejął w całości mój wygląd i niestety charakter Zoey. Bardzo ciężko jest go uspokoić, a gdy ktoś powie mu nie, potrafi zrobić taką histerię, aby tylko dostać tego, czego on chce.

I tak samo jak w przypadku moim i Nicka, chłopcy są do siebie bardzo podobni. Obydwoje mają ciemne włoski i oczy, tyle ze kosmyki Huntera delikatnie się kręcą.

ONE CALL AWAY | Call Me #2Where stories live. Discover now