Rozdział 31. Niechciani goście.

4.6K 274 18
                                    

Został jeszcze jeden rozdział i epilog, więc robię mały maraton. Dziś wpadają dwa rozdziały, a jutro epilog!

P.S. Zerknijcie na nową książkę na moim profilu...

***
FROST

Spacer z dwoma całkowicie różnymi psami jest dość ciężki. Archie ciągnie mnie do przodu, a Winnie, ubrana w fioletowy sweterek, powoli obwąchuje mały krzaczek, jak na prawdziwą damę przystało i po długiej minucie stwierdza, że to miejsce nie jest odpowiednie na siku.

Minęły dwa miesiące odkąd jest ona z nami. I mogę szczerze powiedzieć, że Zoey stała się jeszcze weselsza, odkąd ma ją przy sobie. Charlie, gdy pierwszy raz ją zobaczył, prawie się popłakał ze szczęścia. A później cały dzień chodził markotny, bo ja to stwierdził zaraz ukradnę ją i Zoey do siebie. No cóż, ma chłopak dużo racji.

Przez te dwa miesiące udało mi się zorganizować wszystkie randki, no oprócz jednej. Już za chwilę Boże Narodzenie, przez co będziemy mieć krótką przerwę w sezonie, więc mogę ogarnąć dla nas coś ciekawego. Zostało nam tylko kilka meczy.

— Przepraszam! — słyszę czyiś krzyk. Obracam się i widzę machającą do mnie kobietę około pięćdziesiątki. — Pan jest Frost Ward?

— Tak... — Marszczę brwi. — A pani to kto?

Przyglądam się uważnie kobiecie. Nie wygląda na jakąś bezdomną, ale na pewno za bardzo o siebie nie dba.

— Jestem Jenna Thompson i... — Bierze drżący wdech. — Jestem mamą Nicka. Gracie razem, prawda?

— Kim? — śmieję się sucho. — Nick nie ma rodziców.

— Tak, wiem. Popełniłam błąd, ale...

— Nie ma żadnego ale — wtrącam ostrym głosem. Wszystkie moje wnętrzności dygoczą. — Nie wiem, co pani sobie wyobraża, ale nie jest pani matką Nicka. Proszę dać mu spokój i nie nachodzić żadnego z nas. Skoro uważa się pani za osobę, która go porzuciła jak miał kilka dni, to niech pani da mu cholerny spokój. Ułożył sobie zajebiste życie i nie potrzebuje w nim takich ludzi.

Kobieta wypuszcza powietrze i przestępuje z nogi na nogę.

— Urodziłam go i mam prawo...

— Nie masz żadnego, jebanego, prawa — warczę, mając dość nazywania ją panią. — Nie wiem, dlaczego ubzdurałaś sobie coś takiego, ani skąd masz takie informacje, ale nawet nie próbuj pojawiać się w jego życiu. Nie po tym, jak zostawiłaś go jak niepotrzebną, kurwa, zabawkę. Zostaw go w spokoju.

Przywołuję psy i odchodzę, zostawiając ją daleko w tyle.

Cały dzień całe moje ciało telepie, a gdy przychodzi mecz, mam wrażenie, że wybuchnę. Nie mam bladego pojęcia, co mam robić. Mówić Nickowi o tym dziwnym spotkaniu, czy zostawić to dla siebie i psuć jego spokoju?

Kurwa mać, on ma prawo o tym wiedzieć. Znienawidzi mnie tak samo jak Zoey, jeżeli będę to trzymał w sekrecie.

— Co ty robisz? — pytam, gdy widzę Nicka przebierającego się w szatni.

— Nasz Sonic dziś zagra! — krzyczy radośnie David. Rozchylam wargi, a głos grzęźnie w moim gardle. Przełykam ciężko ślinę i ruszam do swojej szafki. — Nie cieszysz się?

— Cieszę — rzucam, czując na sobie spojrzenie przyjaciela. Isaac również spogląda na mnie z nieufnością.

— Co jest? — rzuca Nick.

Kręcę głową, przebieram się i wypadam z pomieszczenia. Robię rozgrzewkę, a myśli w mojej głowie nie pozwalają mi się skupić ani na chwilę. Rzucam kask na ziemi, gdy trzeci raz pudłuję strzał.

ONE CALL AWAY | Call Me #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz