Rozdział 1. To koniec.

7.1K 292 45
                                    

Widzimy się jutro 💙💙

***
FROST

Bycie zawodowym hokeistą, w dodatku kapitanem jednej z czołowych drużyn w NHL, wcale nie jest takie łatwe. Stres nie opuszcza mnie nawet na krok. Non stop myślę o następnej grze, czy aby na pewno jesteśmy dobrze przygotowani, i czy nikt z nas nie doznał jakieś kontuzji.

Moje życie składa się głównie z treningów i meczy. Ostatnio nawet nie mogę poświecić wystarczająco dużo czasu swojej ukochanej. Hokej pochłania każdą wolną chwilę.

W dodatku złe samopoczucie Isey odbija się także na mnie. Nie skupiam się tak bardzo na grze jak kiedyś, ciągle zamartwiając się o swoją małą siostrzyczkę. Chociaż ostatnio czuje się o wiele lepiej. Otwiera się na nas, co jest czymś niesamowitym.

Opadam na kanapę w rodzinnym domu, totalnie zmęczony dzisiejszym treningiem. Jutro z samego rana mamy kolejny, musimy być pełni sił. Nie możemy pozwolić, abyśmy wypadli z formy. I choć jedyne o czym marzę to sen, to są rzeczy ważniejsze niż to.

Isey wygina palce, nerwowo podskakując na kanapie. Zwołała rodzinne zebranie i teraz wszyscy wpatrujemy się w nią z wyczekiwaniem. Wiem, że to dla niej niesamowicie trudne i nie chcemy wywierać na niej dodatkowej presji. Ale jeżeli sama jest na to gotowa, to wysłuchamy jej z uwagą.

Gdy opowiada nam o swojej przeszłości, przez cały ten czas zaciskam szczękę z całej siły. Dlaczego, do cholery, nie powiedziała nam o tym wcześniej? Kurwa, jakim ja jestem bratem, że tego nie zauważyłem? Odrzucenie przez przyjaciółki było dla niej jak strzał w kolano, a samotność przygniatała ją do ziemi. A ja tego nie widziałem.

Wyciągam ramiona w jej stronę, a szatynka bez wahania wtula się w moją klatkę piersiową. Mama ociera łzy z twarzy, a tata na pewno ma już ukruszony ząb.

— Już nigdy się tak nie poczujesz, mała — mówię, całując ją w czoło.

Zostaję u rodziny jeszcze jakiś czas, a gdy Isey oznajmia, że jest zmęczona, zbieram się do wyjścia. Na szczęście nie mieszkam daleko. Wracam do domu, gdy zegar wybija dziewiątą wieczorem. Biorę szybki prysznic i wlokę się do kuchni, gdzie przed komputerem nadal siedzi Ally.

— Cześć — szepczę i składam buziaka na jej skroni. — Dlaczego jeszcze nie śpisz?

— Gdzie byłeś tyle czasu? — pyta, nie odrywając wzroku z ekranu.

— U rodziców — odpowiadam ze zmarszczonymi brwiami.

Skina głową i wraca do swojego zajęcia.

To już któryś raz z kolei, gdy się tak zachowuje. Jest strasznie nieobecna i ledwo ze mną rozmawia, nie wspominając już o innych rzeczach.

Zerkam na ekran, na którym przez sekundę dostrzegam stronę banku. Później dziewczyna jak najszybciej przełącza stronę, co każe mi rozumieć, że nie powinienem tego oglądać. Wzdycham ciężko i ruszam do naszego łóżka. Opadam na plecy i zakładam ramię za głowę.

Nie mam pojęcia, co się dzieje. Ostatnio ciągle się mijamy, a spędzenie razem czasu dłużej niż kilka minut graniczy z cudem. Zaraz stuknie nam dziesięć lat razem i nie powiem, że bardzo chciałbym się jej wtedy oświadczyć. Stworzyć rodzinę i może adoptować jakiegoś psa?

Naprawdę niepokoi mnie jej nietypowe zachowanie. W dodatku o niczym mi nie mówi, a gdy pytam o cokolwiek, dostaję tylko suche nic.

Ally nie przychodzi do łóżka, więc zasypiam sam, nękany dziwnymi myślami.

***

— Mecz skończymy jakoś o drugiej, więc powinniśmy zdążyć — mówię do telefonu, drugą ręką chwytając za torbę.

ONE CALL AWAY | Call Me #2Where stories live. Discover now