Rozdział 30. Winnie.

4.2K 247 35
                                    

Podoba się zmiana? 😉❤️

***
ZOEY

Przeciągam się, szeroko ziewając. Rozglądam się wokół, ale nigdzie nie dostrzegam Frosta. Zerkam na zegar i marszczę brwi. Gdzie on poszedł o szóstej rano w sobotę? Nie mają dziś treningu, a biegać woli wieczorami. Łóżko po jego stronie jest pomięte, lecz zimne. Musiał je opuścić dawno temu.

Gdy wczoraj wieczorem wróciliśmy do domu, wpadliśmy w jakiś szał pocałunków. Frost zachowuje się, jakby chciał nadrobić całą bliskość, którą utracił przez swoje niezdecydowanie.

Można by było powiedzieć, że jestem głupia, wybaczając mu wszystko tak szybko. Ale kocham go ponad życie i nie potrafię żyć bez niego.

Miłość robi z nas głupców, podejmujących nieprzemyślane decyzje. Ale nie muszą one być złe. Moje nie były.

Wzdycham i ruszam do kuchni, gdzie przygotowuję dla nas kawę. Już i tak nie zasnę, więc może porobię dziś coś pożytecznego.

— Cholera jasna, miałaś spać. — Frost gwałtownie się odwraca, gdy widzi mnie krzątającą się przy blacie.

— Obudziłam się, bo nie czułam cię obok — tłumaczę, czując jak na policzki wpływa mi rumieniec. Rzadko kiedy się przy nim rumienię, ale mówiąc takie słowa, w dodatku mając na dobie tylko dolną bieliznę i jego koszulkę, czerwienię się jak burak. — Co tam masz?

Wskazuję na niego palcem. Chłopak przekręca głowę, jednak reszta jego ciała nadal skierowana jest ku drzwiom.

— Możesz zamknąć na chwilę oczy? — pyta. Marszczę brwi, ale wykonuję polecenie. Słyszę jak chłopak przemieszcza się, a po chwili czuję jego obecność przed sobą. — Okej, już możesz otworzyć.

Rozchylam powieki i od razu wydaję z siebie głośny pisk. Frost w ramionach trzyma małego jamnika. Wyciągam dłoń i dotykam jego drobniutkiego czarnego łebka, a piesek wtula się w moją dłoń.

— O mój... O mój Boże — dławię się powietrzem. Frost podaje mi szczeniaka, a ja nie powstrzymuję już łez.

— Chciałaś wydrę — zaczyna brunet — ale naprawdę ciężko ją zdobyć. A jamnik z wyglądu przypomina wydrę. Więc... to jakiś kompromis.

Przyglądam się zwierzęciu. Cała jego sierść jest czarna, tylko łapki i kilka plamek na pyszczku są w kolorze jasnego brązu. Przeciągam pacem po włochatych uszkach, nie mogąc wyjść z podziwu.

— Skąd go wytrzasnąłeś? — pytam roztrzęsiona.

— To ona — zauważa.

— Suczka?! — piszczę, tuląc ją mocno do piersi. Składam mnóstwo pocałunków na jej główce, a psina tuli się do mnie, wiedząc, że właśnie znalazła wieczny dom.

Biegnę na kanapę i kładę tam zwierzaka. Suczka powoli drepcze tam i z powrotem, obwąchując każdą poduszkę. Później kładzie się na plecy i przeciąga ogonem po meblu, czekając na pieszczoty. Nie wahając się, drapię ją pod pyszczkiem.

— Okej, miałeś jeszcze dziewięć randek, ale zeruję je — mówię, wpatrzona w psa. — To przebiło wszystko.

— Nawet domek? — rzuca prowokująco, ale ignoruję go.

— Tak — rzucam szybko. — Trzeba jej nadać jakieś imię.

Frost śmieje się głośno i przysiada po drugiej stronie kanapy. Suczka zrywa się do pionu i biegnie w jego stronę, przebierając krótkimi łapkami. Płaczę, gdy widzę jak jej uszka podskakują przy każdym kroku.

ONE CALL AWAY | Call Me #2Where stories live. Discover now