~6~

43 2 32
                                    

Będziecie wiedzieli, kiedy puścić ;>

Enjoy!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wielkimi krokami zbliżała się przerwa świąteczna.

Bardzo się z tego powodu cieszyłam, bo później miał być Sylwester i Nowy Rok, ten czas zawsze spędzałam z ojcem.

Nie mogłam uwierzyć, że ten rok tak szybko zleciał.

Zaczęłam się szykować na ostatni dzień w szkole tego roku.

Mieliśmy mieć jeszcze wigilię klasową, więc każdy miał się dziś odświętnie ubrać.

Założyłam białą koszulę i długie, czarne spodnie.

Na rozpuszczonych włosach spoczęła czarna kokarda.

Wybrałam jedne z moich ulubionych butów ; były czarne, na kilku centymetrowych obcasach.

Kochałam ubierać się na czarno, zdaniem każdego ten kolor bardzo mi pasował.

Nałożyłam mój codzienny makijaż, użyłam moich ulubionych perfum i zakładając moją białą kurtkę wyszłam z domu, do sklepu.

Miałam przynieść sok i ciasto, które upiekłam wczoraj z tatą, więc pozostało mi tylko kupić napój.

Postanowiłam, że zakupię dwa soki : pomarańczowy i jabłkowy.

Zakupy spakowałam do plecaka, a pudełko z zabezpieczonym ciastem wzięłam w ręce, po czym zaczęłam kierować się w stronę przystanku autobusowego.

Usiadłam na wolne miejsce pod oknem, na którym zawsze siadałam mając nadzieję, że nie zaczepi mnie żadna starsza pani z prośbą o ustąpienie miejsca.

To były dla mnie zawsze bardzo stresujące momenty.

Gdy zatrzymaliśmy się na pierwszym przystanku do autobusu wsiadło kilka osób.

Wśród nich był też Rune.

Miałam szczerą nadzieję, że usiądzie na inne miejsce, połowa autobusu była wolna.

Jak na złość chłopak odnalazł mnie wzrokiem i z delikatnym uśmiechem zaczął kierować się w moją stronę.

- Hej - powiedział - mogę się dosiąść?

Nie, spierdalaj.

- Jasne, siadaj - odpowiedziałam również z delikatnym uśmiechem na ustach.

Rune rozłożył się na miejscu obok.

Proszę, nie zagaduj mnie o nic.

Moje prośby nie zostały jednak wysłuchane, bo chłopak nagle się odezwał.

- Co przynosisz na wigilię? - zadał pytanie - ja musiałem ogarnąć skądś mandarynki.

- Upiekłam ciasto i przyniosłam soki - powiedziałam.

- Ciasto? Muszę spróbować, na pewno wyszło pysznie. - odpowiedział.

Mimowolnie moje kąciki ust uniosły się w górę.

Brunet chyba to zauważył, bo również się uśmiechnął.

Czy ja go lubię?

Nie, nie lubię.

Chyba.

Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy.

Gdy tylko dojechaliśmy na właściwy przystanek, sprawnie wysiadałam z autobusu i szybkim krokiem zaczęłam kierować się w stronę budynku szkoły.

Nobody knowsWhere stories live. Discover now