44. Tort czekoladowy.

199 57 95
                                    


Sagitta niepewnie odebrała od Zgrzytka podłużny pakunek. Podejrzewała co znajdzie w środku, więc nie zadawała skrzatowi zbędnych pytań, gdy ten upewniał się po raz kolejny, czy niczego jej nie potrzeba.

- Dam sobie radę Zgrzytku, ale dziękuję ci bardzo za to, że o mnie pomyślałeś.– Powiedziała spokojnie, choć skrzat nadal nerwowo kręcił się po jej dormitorium. Wykręcał owinięte bandażem ręce, na których widziała świeże poparzenia. Domyślała się, że konflikt między jej wujem a ojcem musiał się odbić i na nim. Powstrzymując westchnięcie oddała pakunek w ręce skrzata. –Gdybyś jednak mógł to rozpakować i odpowiednio ułożyć.

- Oczywiście Panienko! – Odparł uradowany i wręcz wyrwał jej paczkę z rąk, by pobiec z nią w stronę idealnie zaścielonego łóżka Anne. Sagitta uśmiechnęła się kącikiem ust widząc z jaką werwą Zgrzytek odwija grubą, ciemnozieloną wstęgę. Podekscytowanie skrzata udzieliło się i jej. Z ciekawością zerknęła w jego stronę, gdy ostrożnie, niemal z nabożną czcią uniósł do góry długą, czarną suknię. 

Uśmiech jednak zamarł na jej twarzy, gdy zorientowała się, że suknia przysłana przez jej wuja nie miała rękawów. Nic co mogłoby osłonić przed wzrokiem pozostałych jej poznaczoną srebrzystymi bliznami skórę. Zgrzytek zdawał się tego nie zauważyć, gdy ostrożnie zawieszał ją na wyczarowanym przez siebie stojaku. Pełen ekscytacji ustawił ją obok drugiej z sukien, którą dostarczył jej zaledwie dwa dni wcześniej.

Głęboka, pochłaniająca światło czerń kontrastowała wyraźnie z jasną, seledynową suknią, którą wybrała dla niej matka. Jej delikatny jedwab rozlewał się po podłodze i choć w mniemaniu Sagitty, była więcej niż piękna to jednak jej kolor kojarzący jej się z herbem rodu Selwynów skutecznie sprawiał, że miała ochotę wrzucić ją do kominka.

- W środku było też to. – Powiedział cicho Zgrzytek podchodząc do niej. Skłonił się głęboko wyciągając w jej stronę drżącą rękę z dość dużym, atłasowym pudełkiem. Przyjęła je bez słowa i nie odwracając się od razu uchyliła wieczko.

Jej oczy znów rozbłysły, gdy zobaczyła leżące na miękkim, czarnym atłasie kolczyki. Każdy z nich zdobiły cztery diamenty, ułożone we wzór odzwierciedlający jej konstelację. Ostrożnie przesunęła po jednym z nich, gładząc opuszkiem palca wypolerowane, białe złoto. Dopiero gdy Zgrzytek zaczął znów nerwowo przechadzać się po jej pokoju zauważyła, że prócz kolczyków w środku znajdowała się również niewielka, czarna karteczka.

Srebrzysty atrament zalśnił, gdy uniosła ją do góry.

Droga Sagitto,

Mam nadzieję, że mój wcześniejszy prezent urodzinowy przypadł Ci go gustu. Będę zobowiązany, jeśli zdecydujesz, że czerń Blacków pasuje do niego bardziej niż seledyn Selwynów.

wuj Phineas

Przygryzła nerwowo wargę i raz jeszcze zerknęła na obie suknie. Wiedziała czego oczekiwał od niej wuj, jednak wizja tak jawnego sprzeciwienia się matce i ojcu sprawiała, że krew zamarzała w jej żyłach.

- Czy Zgrzytek może w czymś jeszcze pomóc Panience? – Spytał niepewnie skrzat, a Sagitta machinalnie skinęła głową, nadal pochłonięta rozmyślaniami nad tym, czy była gotowana na pokazanie reszcie rodziny kim naprawdę był jej ojciec. 

Przez kilka minut nie była w stanie się poruszyć. Przytłoczona koniecznością podjęcia decyzji wpatrywała się w obie suknie tworząc w głowie scenariusze możliwych reakcji jej ojca. Zaniepokojony tym stanem skrzat ostrożnie pociągnął za skraj jej szaty, chcąc zwrócić na siebie uwagę. 

Bez wybaczenia (OC x Ominis Gaunt) ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now