9. Pomysł Sebastiana.

260 69 20
                                    


Ciche rozmowy toczone przy stolikach w głębi biblioteki stanowiły idealne tło do nauki. Dużo lepsze niż gwar głośnych rozmów w pokoju wspólnym Slytherinu. Od czasu nocy duchów uczniowie ich domu wyraźnie się ożywili, wyrwani z rutyny pogłębiali znajomości zawarte przy alkoholu. Ciemny salon z spokojnej, bezpiecznej przystani zamienił się w salon towarzyski.

Przez ostatnie tygodnie Sagitta z uporem maniaka uciekała z pokoju wspólnego, chcąc jak najbardziej zmniejszyć prawdopodobieństwo natknięcia się na Neridę czy Selwyna. Ta pierwsza nieustannie próbowała zwrócić na siebie uwagę Sebastiana, z kolei Caspar...

Liczyła na to, że matka porzuciła temat jej zamążpójścia, jednak Elladora Black nie zamierzała tak łatwo odpuścić swej jedynej córce. Wieść o jej potyczce z Lenorą musiała dotrzeć nawet na Grimmauld Place 12, bo teraz średnio raz w tygodniu otrzymywała od matki listy pochwalające jej zachowanie i stanowiące zachętę do kontynuowania postępowania „Mającego na celu umocnienie pozycji rodzin czystej krwi w Hogwarcie". Wzdrygała się za każdym razem, gdy w jej głowie rozbrzmiało to zdanie.

Najnowszy z listów tkwił głęboko ukryty pomiędzy kartami jej podręcznika od Historii Magii, jedynej książki, po którą była pewna, że nawet Sebastian nie sięgnie. Wracała do niego myślami przez cały dzisiejszy poranek, starając się nie drżeć ze strachu na samą myśl o tym, co zwiastował.

Sagitta usłyszała znajome, donośne kroki i podniosła na chwilę wzrok znad książki. Zaskoczona spojrzała na Sebastiana, który podszedł do zajmowanego przez nią stolika i rzucił ciężki wolumin na blat. Zaciekawiona zerknęła na okładkę z wytłoczonymi, złotymi literami Najsilniejsze eliksiry. Podniosła pytający wzrok na brązowowłosego, który ku jej zdziwieniu uśmiechał się szeroko.

- Chyba poczekam z twoimi wyjaśnieniami na Ominisa, bo czuję, że sama cię od tego nie odwiodę. – Powiedziała ostrożnie Sagitta i rozejrzała się w poszukiwaniu blondyna. Miał tylko wziąć jedną księgę i do niej dołączyć, ale to było niemal pół godziny temu. – Nie widziałeś go nigdzie?

- Rozmawia z Sophronią. Podobno potrzebowała pomocy przy zadaniu domowym z eliksirów. – Odparł niezrażony jej brakiem entuzjazmu chłopak i usiadł na sofie obok niej. Otworzył księgę na wcześniej zaznaczonym rozdziale nie zauważając, że czarnowłosa zacisnęła mocno wargi. Sophronia Franklin. Nic na to nie odpowiedziała, ale z większym niż wcześniej zacięciem wpatrzyła się w podręcznik od zielarstwa dla zaawansowanych, równocześnie wyobrażając sobie jak jadowita tentakula pożera rudowłosą krukonkę. Ostatnio Ominis spędzał z nią coraz więcej czasu, bo też Panna Och-Proszę-Pomóż-Mi miała najwyraźniej ogromne problemy z nauką i co chwilę prosiła go o pomoc przy pisaniu lub ćwiczeniu zaklęć.

Nigdy jednak nie była zainteresowana pomocą, którą chciała zaoferować jej Sagitta. Wtedy nagle okazywało się, że jednak esej z eliksirów dla profesora Sharpa nie jest tak trudny, a zaklęcia z Obrony wolała ćwiczyć z kimś będącym mniej... Cóż. Mniej Blackiem.

Czarnowłosa niechętnie godziła się z tym, że jeden z jej przyjaciół spędzał coraz więcej czasu w tak nieciekawym towarzystwie.

Złość Sagitty rosła wprost proporcjonalnie do wydłużającej się nieobecności blondyna i zniecierpliwienia Sebastiana, który co jakiś czas stukał opuszkami placów w okładkę podniszczonej książki. Dziewczyna ostentacyjnie ignorowała tą zaczepkę.

Ominis dołączył do nich dopiero godzinę później z uśmiechem na ustach, ale bez książki o niebezpiecznych roślinach, którą rzekomo miał wypożyczyć. Sagitta z trudem powstrzymała się od komentarza, ale Sebastian nie był tak łaskawy.

Bez wybaczenia (OC x Ominis Gaunt) ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now