42. Eliksir. Część II.

226 60 225
                                    

Niemrawy stukot szklanek na barze sprawiał, że gardło Ominisa zaciskało się mocno. W powietrzu unosił się tak dobrze znany mu zapach ognistej whisky. Osiadł na koniuszku jego języka za każdym razem, gdy choć lekko rozchylał wargi i sprawiał, że jego myśli kierowały się nieubłaganie w stronę stojącej na stole, zakurzonej butelki. Palce błądziły nieubłaganie po stole kierując się co chwilę w stronę wypełnionej szklanki, której ciężar w dłoni zdążył już poczuć.

Jego myśli krążyły wokół Sagitty. Poczucie winy spowodowane brakiem poinformowania jej o tym wyjściu ściskało jego żołądek sprawiając, że mimo ogromnej chęci i pragnienia wciąż nie skosztował kusząco pachnącego alkoholu. Miał nadzieję, że Sebastian zdoła ją powstrzymać przed przyjściem do Hogsmeade i uspokoi jej myśli, dopóki on nie wróci do zamku.

Czuł jak siedzący naprzeciw niego mężczyzna uważnie mu się przygląda, korzystając z przeciągającej się nieobecności jego ojca.

- Wiesz, dlaczego tu jesteśmy, prawda? – Zapytał w końcu profesor Black, a Ominis drgnął z zaskoczeniem wychwytując w jego głosie poważną nutę, której do tej pory nigdy nie słyszał. Zirytowanie, niezadowolenie, dziwny rodzaj dumy, to był głos profesora Blacka, nie zaś ten, pełen napięcia i powagi.

Powoli skinął głową i niepewnie sięgnąć w stronę stojącej przed nim szklanki. Oba te gesty musiały najwyraźniej uspokoić myśli dyrektora, bo odetchnął głęboko i wygodniej rozsiadł się na swoim miejscu. Znajomy spokój spłynął na niego, gdy poczuł pod opuszkami chłód porysowanego szkła.

- To dobrze, tak. Dobrze. – Powiedział sam do siebie profesor i musiał unieść swój kieliszek z winem, bo po chwili do uszu Ominisa dobiegło niezadowolone mruknięcie. – Obrzydlistwo. Zgrzytku!

Ciche pyknięcie przerwało zalegającą w obskurnym pubie ciszę. Nagłe poruszenie powietrza podpowiedziało Ominisowi, że obok nich teleportował się właśnie domowy skrzat Blacków, który zgięty w głębokim ukłonie zbliżył się do stołu. Ominis z zainteresowaniem przysłuchiwał się jak profesor ze szczegółami wyjaśnia, które wino z jego prywatnej piwniczki skrzat ma mu dostarczyć, nie zapominając o opisaniu oczekiwanego czasu leżakowania i etykiety, która miała je zdobić. Kiedy zatrzymał wycofującego się skrzata, by poprosić go jeszcze o odpowiedni kieliszek blondyn nie powstrzymał delikatnego uśmiechu, który wypłynął na jego usta.

- Czyżbyś znał się na winie? – Spytał zaskoczony dyrektor i pochylił się do przodu, najwyraźniej czekając na odpowiedź. Ominis pokręcił przecząco głową i uniósł do góry szklankę wypełnioną whisky. Znajomy ciężar w ręce pozwolił mu się odprężyć i na krótką chwilę zapomnieć o nieubłaganym spotkaniu z ojcem.

- Nie, nigdy nie umiałem docenić w pełni głębi jego smaku, ale znam kogoś kto z podobnym umiłowaniem rozprawia o każdej butelce. – Odparł spokojnie uświadamiając sobie, że Sagitta rzeczywiście była bardziej podobna do swojego wuja niż kiedykolwiek podejrzewał. Nawet powaga w ich głosie brzmiała tak samo niepokojąco, jakby oboje zostali wyuczeni jej we wczesnym dzieciństwie.

Nagła fala zrozumienia dla do tej pory znienawidzonego dyrektora przepłynęła zimnym prądem przez jego kręgosłup.

- Oczywiście, moja niesamowita siostrzenica. – Powiedział cicho profesor Black i znów odchylił się do tyłu. Atłas zaszeleścił ciężko, gdy poruszył ramionami. Szkło obracane w palcach co jakiś czas zahaczało o poznaczony wgłębianiami, wybrudzony blat stołu. Cisza zawisła w powietrzu, gdy odstawił wyszczerbiony, szklany kieliszek. – Czy Gauntowie piją francuskie wino?

Ominis zaskoczony tym pytaniem wyprostował się. Odłożył na stół szklankę wciąż wypełnioną whisky i uniósł głowę, po raz pierwszy, odkąd przekroczyli próg Gospody pod Świńskim Łbem. Jego serce zabiło odrobinę szybciej, gdy zrozumiał znaczenie tego pytania. Ostrożnie, nie wiedząc, ile może powiedzieć siedzącemu naprzeciw niego mężczyźnie oparł obie dłonie na szorstkim drewnie.

Bez wybaczenia (OC x Ominis Gaunt) ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now