22. Woń róż.

255 62 55
                                    

Ciche pukanie do drzwi przerwało chaotyczne, poranne przygotowania Sagitty. Wciąż zaspana otworzyła je zaklęciem i zawołała przez ramię „Wchodź!". Zaskoczony tym Sebastian niepewnie przekroczył próg jej sypialni i potoczył wzrokiem po pokoju, który w ciągu ostatniego miesiąca zdecydowanie stał się znacznie mniej przytulny niż wcześniej.

Gdzieś zniknął zawsze znany mu rozgardiasz. Wszystkie rzeczy leżały w ściśle określonym miejscu, na łóżku niegdyś należącym do Anne piętrzył się stos ksiąg, a nie ubrań. Fotel zwykle stojący przy oknie został przeciągnięty teraz pod drugą ścianę, a obok niego stanęła wysoka lampa, skąd dziewczyna ją przytargała – nie miał pojęcia. Zniknęły gdzieś wszystkie zdjęcia i plakaty. Zastąpiła je pustka i chłód kamiennych ścian.

- Daj mi jeszcze chwilę. – Poprosiła go cicho zanim zniknęła w łazience. Sebastian mechanicznie skinął głową wciąż badając zmiany jakie zaszły w jej otoczeniu. Okrążając pokój z zaskoczeniem potknął się na leżącą na ziemi kryształową kulę. Podniósł ją i ostrożnie położył na idealnie zaścielonym łóżku dziewczyny. Zaskoczony spostrzegł, że pościel przykrywała warstwa kurzu. Szybko spojrzał na drugie z łóżek niebędące wcale w lepszym stanie.

Sagitta z nieśmiałym uśmiechem wyłoniła się z łazienki, włosy znów splotła w ciasny warkocz, który przerzuciła przez ramię. Złapała za szkolną szatę i narzuciła ją na długi golf. Sebastian pomyślał, że ostatnio zaskakująco często zaczęła wybierać jedynie zabudowane ubrania.

- Zdążyłaś już zaścielić łóżko? – Spytał ostrożnie, a czarnowłosa szybko rzuciła spojrzenie w stronę wyraźnie nieużywanego mebla. Uśmiechnęła się szeroko, ale uśmiech te nie objął jej oczu.

- Oczywiście. – Skłamała gładko i gdyby Sebastian nie znał prawdy uwierzyłby jej bez zawahania. Skierowała się do drzwi łapiąc po drodze torbę wypełnioną księgami i różdżkę. Uwadze Ślizgona nie umknęło to, że machnęła nią delikatnie w stronę fotela, na którym leżał wymięty koc. – Czyżbyś miał gotowy żart o pościeli?

- Przy tobie mam same takie żarty. – Odparł poważnym tonem.

***

Przez całe śniadanie Sagitta wyczuwała na sobie pytający wzrok Sebastiana. Zaczęła podejrzewać, że wykazała się nieuwagą wpuszczając go dziś do swojego pokoju. Gdy zapytał o jej łóżko miała wrażenie, że jej żołądek zwinął się w ciasny supeł, który do tej pory nie chciał się rozwiązać.

- Czy znów mamy cię zacząć karmić? – Spytał cicho Ominis, a zaskoczona tym pytaniem czarnowłosa niemal podskoczyła na swoim miejscu. Speszona wpatrzyła się w podzióbany kawałek słodkiego naleśnika na swoim talerzu.

- Nie trzeba. – Zapewniła go szybko i choć z trudem zaczęła jeść. Sebastian obserwował ją uważnie nie komentując tego zdarzenia, co tylko wzbudziło w niej dodatkowe podejrzenia. – Musimy już iść. Zaraz spóźnimy się na eliksiry.

Pod klasą od razu skierowała się w stronę Garretha, który rozpromienił się na jej widok. Zauważając podążających kilka kroków za nią Sebastiana i Ominisa zmarszczył brwi, ale zdecydował się nie komentować tej nagłej zmiany. Zamiast tego wyciągnął ze swojej torby notatnik, w którym zapisał wyniki ostatniego eksperymentu dotyczącego lotnej wersji eliksiru słodkiego snu. Sagitta z ciekawością zatraciła się w słuchaniu gryfona co jakiś czas wtrącając swoje sugestie.

Udawała przy tym, że nie czuje na swoich plecach pełnych wyrzutu spojrzeń, jakimi obrzucał ją Sebastian. Wciąż pogrążeni z Garrethem w cichej rozmowie weszli do klasy jako jedni z ostatnich, gdy profesor Sharp zaprosił uczniów do środka.

Bez wybaczenia (OC x Ominis Gaunt) ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now