24. Dissendium.

277 67 68
                                    


Księżyc był już wysoko na niebie, gdy żegnali się z Anne, której twarz zdobiły ogniste rumieńce wywołane wypitym winem i ostatnim tańcem, do którego poprosił ją Garreth wyrzucając im, że nie wykorzystują możliwości jakie daje gramofon.

- Zapomniałbym! – Rzucił jeszcze rudowłosy, kiedy kierowali się poza obszar domu Sallow'ów by deportować się do Hogsmeade. Zaskoczona Sagitta obejrzała się za nim, gdy podbiegał do Anne, by zatrzymać się przed drzwiami, machnąć różdżką i wyczarować dla niej bukiet słoneczników. Speszona brązowowłosa przyjęła go od niego mówiąc coś tak cicho, że nawet Ominis nie dosłyszał jej słów.

- Zabiję go. – Syknął Sebastian wyrywając się do przodu, ale zarówno Sagitta jak i blondwłosy złapali go za ramiona, by uniemożliwić mu rzucenie się na gryfona. Wściekły chłopak próbował im się wyrwać, ale oboje jedynie wzmocnili uścisk.

- Bo dał Anne kwiaty? Naprawdę? – Spytała z niedowierzaniem Sagitta nie puszczając ramienia przyjaciela. Zerknęła na stojącą w drzwiach Anne, która z zawstydzenia wbiła wzrok w ziemię, Garreth za to uśmiechał się uradowany reakcją dziewczyny. – Przecież to niewinny gest. – Zauważyła już spokojniej kierujące te słowa do przyjaciela.

- Nie jest niewinny. – Burknął w odpowiedzi, ale przestał już próbować im się wyrwać. Czarnowłosa tylko westchnęła litując się and głupotą przyjaciela i puściła jego ramię. Sebastian wbił nieustępliwy wzrok w plecy gryfona. – To Weasley. On musi coś kombinować.

- Powinieneś się cieszyć, a nie smuć teorie spiskowe. Garreth jest świetnym chłopakiem. Pomyśl, że mogło trafić na takiego Duncana. – Rzuciła dziewczyna przyglądając się jak rudowłosy chłopak skłania lekko głowę przed Anne i odwraca się w ich stronę. Musiał dostrzec minę Sebastiana, bo zawahał się przez krótką chwilę.

- Myślałem kiedyś, że może Ominis... - Zaczął brązowowłosy niepewnie zerkając na przyjaciela, który teraz był wyraźnie zmieszany. Zakłopotany poprawił czapkę okrywającą włosy, ale nie skomentował tej sugestii. Sagitta również się zaczerwieniła, nigdy nie pomyślała, że między Anne a blondynem mogłoby być coś więcej niż przyjaźń.

Na szczęście Garreth po raz kolejny tego dnia pojawił się obok niej w odpowiednim momencie i czasie, by wystawić w jej stronę swoje ramię, które przyjęła z szerokim uśmiechem. Gryfon zawsze umiał sprawić, że wszystko wydawało się łatwe. Wychodząc z terenu domu Sallow'ów zamknęli za sobą furtkę i aportowali się z cichym trzaskiem na główną ulicę Hogsmeade.

- Nienawidzę aportacji. – Mruknęła Sagitta biorąc głęboki wdech i puściła ramię rudowłosego gryfona, by złapać się za niespokojny żołądek. Pomyślała, że może gdyby nie wypite wino czułaby się choć trochę lepiej, ale jakiekolwiek magiczne przemieszczanie się wywoływało zawsze u niej dyskomfort. Zdający sobie sprawę z tego Ominis przysunął się do niej by objąć jej ramiona i pomóc odnaleźć utraconą równowagę, przyjęła ten gest z wdzięcznością. – Dobrze, to jak planujemy wrócić do zamku? Nikt raczej nie ucieszy się na nasz widok o drugiej w nocy. – Spytała, gdy w końcu poczuła się lepiej.

- Nikt nie musi wiedzieć, o której wróciliśmy. – Zauważył Garreth posyłając jej przebiegły uśmiech. Zaskoczeni Ślizgoni odwrócili się w jego kierunku nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Rudowłosy roześmiał się i ruszył w dół uliczki. – Chodźcie.

Poprowadził ich ulicami Hogsmeade w stronę Miodowego Królestwa i wbrew oburzeniu Sagitty i Ominisa za pomocą zaklęcia otworzył drzwi zamkniętego na noc sklepu. Podobnych oporów nie miał wyraźnie podekscytowany Sebastian, który wypytywał gryfona o powód włamania bez cienia zawahania w głosie wkraczając za nim do cukierni.

Bez wybaczenia (OC x Ominis Gaunt) ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now