34. Krótkowzroczność.

216 62 89
                                    


Sebastian zniecierpliwiony rozglądał się po krypcie. Dziś powinni dodać kolejny składnik do eliksiru wielosokowego i trzy razy upewniał się, że Sagitta o tym pamiętała – mimo to nadal jej nie było.

Kiedy wczoraj wróciła i schowała się w swoim dormitorium zgodnie z obietnicą daną Ominisowi nie poszedł do niej, aby ją wypytać o szczegóły wizyty rodziców. Przyjaciel również nie chciał mu niczego powiedzieć, kiedy na chwilę zajrzał do ich pokoju, aby zabrać z niego kilka rzeczy i poinformować go, że dziś prawdopodobnie zostanie u Sagitty.

Nie wrócił na noc, choć Sebastian czekał do późna aż to zrobi. Kilka razy nawet wstał chcąc pójść i zajrzeć do przyjaciółki, ale powstrzymywała go myśl o tym, że Ominis wyraźnie zaznaczył, że potrzebuje chwili samotności. Ostatnią rzeczą jaką chciał zrobić było wpadnięcie tam jak wczoraj i przyłapanie ich znowu w takiej sytuacji.

Policzki znowu zapłonęły mu na wspomnienie rumieńców na twarzy czarnowłosej i jej na wpół przymkniętych oczu. Nie chciał nawet myśleć o tym, ile razy wyobrażał sobie ten wyraz twarzy, gdy w bezsenne noce wpatrywał się w baldachim swojego łóżka. Tyle, że wtedy to nie ręce Ominisa obejmowały jej wąską talię.

Przejście do krypty otworzyło się i Sebastian poderwał się z miękkiej poduchy, na której siedział. Jednak zamiast spodziewanego, czarnego warkocza zobaczył znajomą, rudą czuprynę. Rozczarowany z powrotem opadł na miękkie siedzisko.

- Też się cieszę, że cię widzę Sallow. – Rzucił z szerokim uśmiechem Garreth, a Sebastian poważanie zastanowił się, czy gryfon rankiem nie łyka jednego z swoich eliksirów. Nikt normalny nie mógł być cały czas tak szczęśliwy jak Weasley. On również rozejrzał się po krypcie, wzrokiem szukając pozostałych. – Gdzie zgubiłeś tą uroczą część waszego trio?

- Jeśli mówisz o Ominisie to pewnie zaraz przyjdzie. – Mruknął niezadowolony brązowowłosy. Nigdy nie lubił sposobu w jaki Garreth mówił o Sagittcie. Nie lubił tego, że w ogóle cokolwiek o niej mówił. Rudowłosy parsknął słysząc jego odpowiedź i bez skrępowania opadł na poduchę obok niego.

- Czasem potrafisz być zabawny. – Przyznał Garreth rozsiadając się wygodnie. Dłonią przejechał po puszystym dywanie. – Skąd wyście to wytrzasnęli? Toż to...

- Coś niezwykle pięknego. – Dokończył za niego ostry głos dobiegający od strony przejścia. Ominis wszedł do krypty trzymając przed sobą różdżkę. Sebastian jak na zawołanie poderwał się do góry rozglądając się za Sagittą.

W pierwszym momencie jej nie zauważył, szła krok za blondynem z nisko pochyloną głową. Długie, czarne włosy dziś wyjątkowo rozpuszczone zasłaniały jej połowę twarzy. Była bledsza niż zwykle, ale na pierwszy rzut oka wyglądała dobrze. Dużo lepiej niż gdy ostatnio spotkała się z rodziną i Sebastian nie wiedział, czy to przez zmianę ich zachowania, miejsce spotkania czy przez to, że tym razem nie byli sami i Sagitta miała przy sobie choć wuja.

Gdy podniosła wzrok zauważył, że oko nieprzysłonięte włosami było lekko opuchnięte, zapewne od płaczu. Uśmiechnęła się jednak delikatnie na jego widok, a ten uśmiech sprawił, że jego serce przesunęło się kilka cali wyżej, niemal stając mu w gardle. Chciał coś powiedzieć o ich spóźnieniu, ale nie umiał wydobyć z siebie głosu. Wyminął Ominisa, który wyglądał jakby nie przespał nocy i bez zastanowienia objął dziewczynę.

- Ominis mówił mi, że jesteś cała, ale usłyszeć, a zobaczyć... – Wydusił z siebie w końcu, gdy jej szczupłe ręce objęły jego plecy. Zanurzył twarz w jej włosach pozwalając, by zapach miętowego olejku z Feldcroft wypełnił jego zmysły. Chciał zadać jej tak wiele pytań, ale wiedział, że przy Garrethcie i tak nie zdecyduje mu się odpowiedzieć. Póki co świadomość tego, że była obok musiała mu wystarczyć.

Bez wybaczenia (OC x Ominis Gaunt) ZAKOŃCZONEOnde as histórias ganham vida. Descobre agora