2️⃣7️⃣

17 2 0
                                    

Katara

Zabić ją.

Jak tylko usłyszałam te dwa słowa, zrobiło mi się duszno. Aż za duszno. Moje oczy odmówiły współpracy, przez co ciemność zawładnęła moim umysłem. Moje nogi również przestały działać. Usunęłam się na ziemię.
- O widzisz, wiele robić nie musiałeś. - generał zwrócił się do żołnierza, który był odpowiedzialny za mnie. - Sama się zabiła. - zaśmiał się.
No bardzo, kurwa śmieszne. Rzeczywiście, kurwa boki zrywać. To, że postrzeliłeś mnie i że teraz leżę na ziemi nie znaczy że umarłam, stary chuju.

Jednak nie przewidziałam jednego..

Zemdlałam a więc to logiczne, że nie uciskałam rany. No i chuj.

Katara left the game.

Słyszałam płacz Neteyam'a. O wow, ten bezdusznik ma jakiekolwiek emocje oprócz focha. Jestem pod wrażeniem.
- Co jest..? - przybiegł i Jake, kiedy mnie zobaczył stanął jak wryty. Do niego też podszedł żołnierz.
- Odeszła w tak młodym wieku.. - zaczął generał. - Nie znalazła jeszcze drugiej połówki.. - udał, że wyciera łzę cieknącą z jego oka. Nie udław się tymi łzami zaraz.

Nagle usłyszałam hałas i solidne uderzenie w ziemię za mną. Co do chuja?
- Dawać ich! - usłyszałam naszych żołnierzy. Uratowali nas.. znaczy ich. Na mnie już troche za późno. Rozpoczęła się bitwa. Szkoda, że nie mogłam patrzeć. Z tego co zdążyłam wyłapać i usłyszeć to Neteyam się wyrwał i podbiegł do mnie.
  - Nie.. - potrząsnął dość mocno moim ciałem. - Nie, błagam. Otwórz oczy. - poczułam łzy na swojej twarzy. Nie moje, jego. Ja nawet nie miałam siły płakać. Poczułam dużą dłoń dotykającą mojej szyi.
  - Przykro mi.. - usłyszałam głos Jake'a. Czyli umarłam. Osiągnęłam swoje. W troche bolesny sposób. Ale będę z mamą i tatą.. - Chodź.
  - Nie zostawię jej.. - zapłakał chłopak.
  - Będzie dobrze. Teraz jest w lepszym miejscu.
  - Ja.. ja nie potrafię.. - zająknął się. Żałuje że tak nakrzyczałam na niego, nic nie zrobił.
  - Wiem Neteyam, wiem ale teraz jest z rodzicami, jest jej lepiej. - chłopak słysząc słowa ojca, uśmiechnął się.
- Byłem złym chło.. - przerwał. No tak. Nie byliśmy razem. - Zraniłem ją..
- Wiem synu..
- To przeze mnie umarła..
- Nic nie zrobiłeś..
- Nie wiem co mam myśleć.. - zaczął zaraz szybciej oddychać.
- To nie twoja wina..
- To moja wina, Tato! - krzyknął i przytulił się do swojego taty.
- Przepraszam. - powiedział cichutkim głosem, głaszcząc moją rękę. - Tak bardzo cię przepraszam..
- Neteyam! - przybiegła do nas Neytiri. - Och.. Neteyam. - nawet dobrze nie podeszła do niego, a już go przytulała. Wszyscy płakali. W tym ja też. Nie chciałam by to tak wyglądało. Chciałam umrzeć, ale nie w taki sposób. To boli.. to tak bardzo boli.




——————————————————-
Moja twarz aktualnie: 😭.
Nie wiem co mam tutaj napisać, a więc widzimy się w następnym rozdziale,

Lov yall ❤️

( przy tamtym rozdziale specjalnie nie ma tego mojego przypisu. To nie tak że jestem leniwa )

Trees Between Us  Where stories live. Discover now