1️⃣5️⃣

66 7 3
                                    

Neteyam
-Hej, Neteyam spójrz na mnie.- odrazu po otworzeniu oczu usłyszałem głos Norma. Spojrzałem na niego.- Ile widzisz palców?
-Cztery.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-A teraz?- lekarz pokazał dwa palce.
-Norm, nie jestem głupi.- powiedziałem ciężko wzdychając i przewracając oczami.
-Nie pytam czy jesteś głupi tylko ile palców widzisz.
-Dwa.
-Okej, wszystko w porządku. Jeszcze góra dzień i możesz stad wyjść.- powiedział odwracając się do komputera i najprawdopodobniej pisząc coś w moim dokumencie.
-Nie mogę wyjść teraz? Muszę iść do..
-Musisz to teraz wypoczywać.
-Norm to ważne. Muszę iść do Katary.
    -Nic nie musisz, Neteyam twoje zdrowie jest teraz najważniejsze. Napewno nic jej nie jest.- Ta? Skąd to niby wiesz?
    -Zawołałbyś ją tutaj?- zapytałem po chwili.
   -Neteyam, zaczynasz mnie denerwować. Będzie chciała to tutaj przyjdzie, spokojnie trafi. Nic jej nie jest.- w odpowiedzi tylko przewróciłem oczami. Obserwowałem co robi mój doktor, tylko pisał coś w komputerze i kręcił się wokół mojego łóżka na, którym kiedyś leżała Katara. Piękne czasy.
    -Wychodzę. Nie próbuj się stąd ruszać.- no jasne, luz, napewno nie wyjdę stąd kiedy ciebie nie będzie, nie wcale.
    -Spoko.- chciałem aby to brzmiało choć troszkę szczerze. Posłałam mu uśmiech, czego niestety nie odwzajemnił. #smutek #Normtomałpa Odprowadziłem go wzrokiem. Gdy jego postać była już całkiem za Marui zacząłem się rozglądać i planować ucieczkę.
    -Oj Norm, będziesz zły. Oj, będziesz.- powiedziałem po cichu, patrząc na wszystkie kable, które były przyczepione do mojego ciała. Było ich strasznie dużo. Większości znajdowały się na moich rękach jednak na klatce piersiowej też się zdarzały. Czuje się jak jebany pikachu. Wybuchnę zaraz od tej technologii. Oderwałem to wszystko uspokajając się w myślach, że zaraz będę u Katary. Powoli wstałem z łóżka przypominając sobie o mojej nodze. Gdy stanąłem na niej zaczęła jeszcze bardziej boleć.
      -Kurwa!- krzyknąłem, zdając sobie sprawę że Norm może to słyszeć. Rozejrzałem się po Marui i mimo bolącej nogi wybiegłem z pomieszczenia jak pojebany. Biegłem dobrze pamiętając gdzie mieszka Katara. Bałem się że natknę się na jej mamę, czuje że miałbym u niej przejebane. Noga bolała coraz bardziej jednak gdy z daleka zobaczyłem mieszkanie Tary, mimowolnie przyspieszyłem.
  
    Wbiegłem do Marui jak poparzony. W kuchni nie zastałem nikogo. Pewnie jest w swoim pokoju. Ruszyłem w jego stronę, jednak nie zauważyłem jakieś skrzynki i runąłem na podłogę.
    -Boże, znowu.- powiedziałem łapiąc się za nos. Zajebiście, uderzyłem głową o podłogę. Modliłem się aby nikt nie przyszedł. Eywa mnie najwyraźniej wysłuchała bo nikt nie pojawił się w przejściu. Wstałem i podszedłem do drzwi delikatnie je uchyliłem. Katara spokojnie spała plecami do mnie. Cichutko zacząłem iść w jej stronę. Nachyliłem się przy łóżku i lekko potrząsnąłem dziewczyną, by się obudziła. Ta tylko mruknęła i otworzyła oczy.
   -Hej..- powiedziałem, po cichu przyglądając się dziewczynie.
   -Hej, nie powinieneś leżeć.- powiedziała i obróciła się w moją stronę.
   -Skąd wiedziałaś że to ja?- specjalnie zmieniłem głos.
   -Tylko ty byś się wyjebał o pół metrową skrzynkę przed moimi drzwiami.- odparła, delikatnie się śmiejąc.
   -Czyli jednak słyszałaś?- zapytałem.- Nie chciałem cię budzić. Naprawdę jej nie zauważyłem.- powiedziałem, również delikatnie się uśmiechając. Dziewczyna podniosła się i usiadła naprzeciwko mnie. Usiadłem na podłodze patrząc na nią. Włosy miała rozwalone, a oczy zaspane. Wyglądała tak uroczo. Postanowiłem przerwać patrzenie na nią, ją pocałować.
  
    W czasie gdy dziewczyna ziewała, podniosłem się i usiadłem na łóżku obok niej. Spojrzała na mnie a ja bez cienia wątpliwości wpiłem się w jej usta. Dziewczyna pogłębiała pocałunek. Nie mogę ukrywać, podobało mi się to. Podoba mi się to jak ta dziewczyna na mnie działa. Miała zamknięte oczy, ja chwile temu w sumie też. Gdy wziąłem kosmyk włosów z jej lewego policzka by dać go za ucho zobaczyłem czerwone miejsce. Cały policzek miała dosłownie w kolorze dojrzałej truskawki. Wzdrygnęła się gdy poczuła że od jakieś chwili wpatruje się w jej policzek.
   -Co?..- zapytała po chwili. Moje oczy powędrowały na jej a po nie całej minucie z powrotem na policzek.
   -Co się stało?- zapytałem po chwili ciszy między nami. Bałem się że dziewczyna wybuchnie złością jednak ta ani drgnęła. Wpatrywała się albo w podłogę albo w miejsce za mną. W skrócie, unikała kontaktu wzrokowego.- Tara? Co się dzieje?
   Nic. Żadnej odpowiedzi z jej strony. Przez chwile myślałem że ją sparaliżowało jednak dalej mrugała. Ja tylko patrzyłem jak łzy w jej oczach powoli się zbierają. Nie mogłem na to patrzeć, łamało mi się serce widząc struny wody płynące z jej oczy po policzkach. Przyciągnąłeś dziewczynę do siebie i położyłem nas na poduszce. Tara zaczęła bardziej płakać, starałem się ją uspokoić poprzez kołysanie jednak nawet to nie pomogło. Przytuliłem ją jeszcze bliżej, zanurzając twarz w jej włosach. Pachniały tak świeżo. Dziewczyna wtuliła się w mój tors, czułem jej łzy przy moim mostku.


—————————————————-
Hej, doszłam do wniosku że nie odejdę, tylko skończę tę książkę( co planuje jak najszybciej) a potem zobaczymy. Jest możliwość że zacznę kolejną książkę lub po prostu na jakiś czas przestane pisać. Przepraszam za problem i za to że rozdział jest taki krótki ale planuje dzisiaj opublikować jeszcze jeden( nie obiecuje). Pojawi się pewnie w standardowych dla mnie godzinach (01-03). Przepraszam za błędy w tym rozdziale i widzimy się w następnym,

Lov yall 💕💕

Trees Between Us  Where stories live. Discover now