1️⃣7️⃣

69 5 6
                                    

Neteyam
Wyszedłem z krzaków dokładnie rozglądając się dookoła czy nigdzie nie stoi ten.. sam nie wiem jak go nazwać. Ten „Ktoś" był dziwny. Pokręcił się przy torcie i odszedł. Tort wyglądał tak samo, w sensie dalej był ładny. Nic się nie zmieniło, wyglądał tak samo jak wcześniej.
-Neteyam!- usłyszałem głos Reyi.
-Idę!- powiedziałem, rozglądając się za dziewczyną. Stała plecami do mnie. Postanowiłem że ją przestraszę. Podszedłem po cichu do niej złapałem ją za ramiona i krzyknąłem:
  -Buu!!
Dziewczyna przestraszyła się a więc osiągnąłem mój cel.
  -Ale ty jesteś głupi!- krzyknęła i obróciła się w moją stronę.- Ubieraj to. - powiedziała i włożyła mi w dłonie strój. Posłusznie zabrałem go i ruszyłem stanąć za jakimś drzewem. Było duże. Strój był elegancki i jednocześnie skromny. Miał ciemno zielone dodatki. Wyglądał jak jakiś drogi garnitur. Ale był ładny.
  -I jak? Nie jest za mały?- zapytała Reya, gdy przez jakiś czas nie wychodziłem zza drzewa. Dawno się ubrałem ale moim oczom ukazał się wyryty napis.
„O+K= przyjaźń na zawsze"
  Katara i Oang kiedyś się przyjaźnili. Tylko dla czego teraz są dla sobie wrogami?
   -No pokaż się.- Reya podeszła do mnie i zaczęła poprawiać miejsca gdzie materiał się zgiął czy nie leżał idealnie. -Będziesz wyglądać podobnie do Katary. Wiesz o tym? Będziecie najlepszą parą tego wieczora!- krzyknęła, ale gdy zobaczyła moją minę jej zaangażowanie momentalnie zniknęło.
  -Tak, dziękuje że to dla mnie robisz.- powiedziałem, ledwo wysilając się na uśmiech.
  -Hej, co jest? Przecież się cieszysz. Zatańczycie razem.- mówiła przekonująco, zrobiło mi się jej żal. Stara się bym wyglądał idealnie gdy sama nie jest jeszcze gotowa. A do „imprezy" została nie cała godzina. Reya zobaczyła mój wzrok na pniu drzewa. -Pewnie masz wiele pytań.- pokiwałem twierdząco głową. Ta tylko westchnęła. - Możemy pogadać potem? Nie zaprzątaj sobie głowy, ten wieczór ma być wyjątkowy.
  -Tak, jasne.
  -Zaczepię cię potem i porozmawiamy. - uśmiechnęła się.
  -Dużo będzie osób?- zapytałem, patrząc jak dziewczyna próbuje wyprostować mi rękaw.
  -Oj nawet nie wiesz ile.- na jej słowa szerzej otworzyłem oczy.- W sensie, tak będzie dużo ludzi.
   -Masz już wszystko rozplanowane?- zapytałem, chcąc nie co zagadać i rozluźnić atmosferę. Wydawało mi się że stoję cały spięty.
-Oczywiście, od wczoraj. - powiedziała z przekonaniem. Spojrzała na mnie, pokazując dłonią na moją klatkę. Chciała zapytać czy może mnie dotknąć. Przyjaciółka na medal. Pokiwałem głową. Położyła dłoń ma mój brzuch przejeżdżając do góry.
  -Plan jest taki: zostajesz tutaj i nie czekasz na Katarę.
   -Co?
   -No ja po nią pójdę. A ty.. a ty będziesz robił coś innego. Jeszcze nie mam pojęcia co. Pamiętaj że u nas 16-nastka jest traktowana podobnie jak 18-nastka. Pierwszy drineczek. A potem tańczysz z nią, tort i po sprawie. Kleisz?
   -Tak.- nie zrozumiałem nic.
   -Dobra, to ja idę się ubierać a ty.. rób coś tam.
Obróciła się i poszła. Dobra, za co by się tu wziąć. Przypomniało mi się że z tej torby ze statku mam naszyjnik z fioletową muszelką. Nie wiem jakim cudem ale znalazł się w kieszeni. Z małą karteczką.
    „Nie przeszukiwałem ci rzeczy. Leżał na widoku.
                                       Kocham cię,  Tfuj brat

                                                         Utop się ❤️"

    Przeżegnałem się ale jednak uśmiechnąłem. Sam naszyjnik chyba nie wystarczy. Katara raczej nie jest wymagającą osobą, ale jeśli mam już wyglądać elegancko to brakuje mi jeszcze kwiatów. Koło małej skały rosły ładne, różowe kwiatuszki. Postanowiłem że je zerwę, napewno jej się spodobają.

Katara
Siedziałam w salonie na kanapie, czytając jakąś książkę i pijąc napar z uspokajających ziółek od Norma. Czy była ciekawa? Szczerze, tylko podążałam wzrokiem po słowach. Także, gówno zrozumiałam.
-Szykuj się.- do mojego domu wbiegła moja przyjaciółka. -No co tak patrzysz? Dawaj, dawaj. Masz tylko godzinę. Twój alvaro już czeka.
-Mój kto?
-Neteyam. Dobra, ubieraj to.- powiedziała i rzuciła we mnie jakaś sukienką.
-A ty?- zapytałam, zabierając z twarzy kawałek materiału.
-O mnie to ty się nie martw.- spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.- Nie patrz tak na mnie. Masz dzisiaj urodziny! Zapomniałaś?
-Myślałam że zapomniałaś.- powiedziałam, bardziej do sobie. Zazwyczaj gdy były urodziny którejś z nas to dzień był luźny. Jedna nocowała u drugiej i takie tam. Nigdy nie dostałam ciemno zielonej sukienki.
-Ja zapomnieć o twoich urodzinach? Laska, od tygodnia mam wszystko zaplanowane.
-Od tygodnia?- nie wierzyłam jej tak szczerze.
-Nie no, od wczoraj. - powiedziała, nie patrząc na mnie. Szukała swojego stroju. - No ale co do zmienia. Tak czy siak, masz dzisiaj urodziny, a więc odjebiemy się jak szczury na otwarcie kanału.
-Ja mam to ubrać?- zapytałam, dokładnie oglądając sukienkę. Była na ramiączkach oraz miała odkryte pół brzucha. W tym miejsce gdzie mam bliznę po ataku ludzi z Nieba. Pizdy.

🐚🐚🐚

-Kurwa!- krzyknęłam. Przyjaciółka obróciła się w moją stronę.
-Co?
-Zapnij mi to.- powiedziałam, obracając się do niej plecami.
-To jest wiązane i masz odkryte prawie całe plecy.
-No zajebiście.- odparłam pod nosem.
-Pierdol się, ładna jest. Sama ją szyłam.
-Ty i szycie?
-Dzięki mnie, masz teraz kieckę. Także nie marudź.
-Ah dziękuje, ci miła niewiasto.- powiedziałam, obracając się do niej przodem i zaczynajac się kłaniać.
-Nie ośmieszaj się. Wstawaj. I stań prosto.- przewróciła oczami.
-No stoję przecież.- powiedziałam, stając przed nią.
-Jakbyś stała prosto, to już dawno bym ci to zapięła. - złapała mnie za ramiona i przysunęła do siebie. Początkowo, troszkę przestraszyłam się nagłego ruchu z jej strony. Bo nie ukrywając zamiast delikatnie położyć mi dłonie na ramionach lub powiedzieć bym się przesunęła, ta zajebała mi z całej siły w moje biedne ramiona. #sad
-Weź hamuj trochę emocje. Bardziej przejmujesz się moimi urodzinami niż ja sama.
-Dzisiaj, pierwszy drineczek, co?
-No napewno nie ostatni.- zaśmiałam się ze swoich własnych słów.
-Ah ta młodzież, tylko piją te alkohole.- powiedziała, zawiązując już sukienkę i biorąc się za moje włosy. - Myłaś ty je kiedyś?
-Tak, no rano przecież.
-Nie widać.- przewróciłam oczami. Z racji tego że siedziałyśmy przed lustrem, przyjaciółka zauważyła mój ruch.
-Ah no tak, zapomniałam. Neteyamowi nie przeszkadzają. W końcu cała jesteś idealna.- powiedziała, naśladując Neteyama.
-A weź ty się idź leczyć.
-Nie ja tu potrzebuje terapii.
-Jasne że nie ty. Wiadomo że osoba, która aktualnie bawi się moimi włosami potrzebuje terapii.- Reya, zareagowała uśmiechem na moje słowa. - O ile nie jest już za późno.- odpowiedziałam, już troszkę ciszej. Dziewczyna pociągnęła mnie za jeden z kosmyków.- No kurwa jego mać! Masz mnie czesać a nie wyrywać mi włosy.
-Marudzisz. Podaj mi spinkę.
-Sama se weź. Eywa rączki dała.
-Będziesz coś chciała.
Wyszło ma moje. Dziewczyna poszła sobie sama po spinkę i spięła mi nią kosmyk włosów za który chwile temu pociągnęła.

Gdy moje włosy były w jakimkolwiek ladzie, wyszłyśmy z domu. Dalej nie widziałam już nic. Reya zawiązała mi oczy.

———————————————————-
Hej, kolejny rozdział z serii: „ Zaczęłam a nie skończyłam. A jak skończyłam to pisałam nie wiadomo ile". To jeden z tych rozdziałów które miały być jednym długim. Jednak z racji tego że mamy godzinę 02:25 a ja jestem u kuzynki to pewnie rozdział z jeszcze jednym wlecą dopiero jutro. Bo ogólnie chciałabym aby te trzy rozdziały zostały opublikowane w mniej więcej tym samym czasie. Piszę to 18 sierpnia także jak wleci rozdział dopiero kiedyś tam to bardzo przepraszam.

Teraz tak z innej beczki, byłam ostatnio na spacerze w takim małym lasku i wiecie co zobaczyłam? Krzak jagód. I jedyne o czym pomyślałam to ta scena z jednego rozdziału jak Neteyam i Tara jedli jagody i po prostu stoję jak głupia i oglądam jagódki jak pojebana. Oficjalnie mój mózg już nie współpracuje. I idzie jakiś pan z psem. Chyba owczarek niemiecki czy coś w podobie. W senie był duży. I ja kucam i patrzę na jagody, ten ziom patrzy się na mnie jak dziwka na latarnie, ja na niego tez jak latarnia na dziwkę i tak stoi i się lampi na mnie. Ale ten pies pociągnął go do przodu i wyjebał orła twarzą w jakby ścieżkę. Starałam się nie śmiać bo wiadomo, nie powinnam ale to było silniejsze ode mnie i zaczęłam się śmiać jak jakaś wiedźma. Podnosi się ten pan, patrzy na mnie i nic. Wstaje, odchodzi i tyle go widziałam. Ale nie ukrywając był taki 6/10 bo miał brodę i był łysy. Jak można być łysym 😭 ( oczywiście nie hejtuje, bo panele słoneczne tylko wyjątkowi mają. Także jeśli jesteś łysa/ łysy to wiedz że jesteś wyjątkowa/ wyjątkowy 😀) Kocham was i widzimy się w następnym rozdziale. ❤️❤️❤️

Trees Between Us  Where stories live. Discover now