1️⃣1️⃣

110 9 1
                                    

Neteyam
  W głębi statku były jeszcze cztery pomieszczenia. Wpłynąłem do pierwszego, który najprawdopodobniej był jakąś kuchnią. Był tam zlew, mała lodówka, stół wyglądający na dwuosobowy i kuchenka z piekarnikiem. Nie był bym sobą gdybym się nie rozejrzał. Na pierwszy ogień poszedł piekarnik. Mały, skromny. W piekarniku były jakieś plastikowe pudełka. Pewnie po ludzkim jedzeniu. Stół tak jak statek był drewniany. Nic szczególnego. Jednak lodówka najbardziej przyciągnęła moją uwagę. Były na niej jakieś magnesy i obrazki. Jakim cudem te badziewie jeszcze się tam trzymały? Statek musiał zatonąć dawno temu a więc musiały być jakoś szczególnie mocno przyczepione.
   Próbowałem ją otworzyć. Było ciężko ale dałem radę. W lodowce też nie było nic szczególnego. Podobne pudełka i puszki. Jeden magnes wyglądał podejrzanie. Był w kształcie rozgwiazdy. Stwierdziłem że wezmę go.
    Kolejne pomieszczenie było o wiele mniejsze. To była chyba łazienka. Mały prysznic, toaleta i lustro. Wszystko było zarośnięte glonami. I jakimś czerwonym krzakiem. Wodorosty tez się zdarzały. Podobno są jadalne. Ale ja wole nie próbować. Nigdy nie wiadomo.
Lustro wydawało się dziwne. Z jednej strony nie było do końca przymocowane. Jakby odstawało. Zerwałem je z drewnianej ściany, rozcinając sobie przy tym zewnętrzną część dłoni. Bolało jak cholera. Jednak zza lustra wypadła szczelnie zamknięta reklamówka. Pewnie to tego człowieka, który płynął tym statkiem. Stwierdziłem że zabiorę to ze sobą. Muszę się temu przyjrzeć. 
   Wypłynąłem rozejrzeć się dalej. Przede mną znalazły się znowu drewniane ale tym razem drzwi tylko że bez klamki. Ktoś specjalnie ją odczepił. Ominąłem to pomieszczenie. Jak domyśle się co zrobić żeby tam wejść to na pewno tu wrócę. A zatem rozglądałem się dalej.
    Ostatni pokój był jakby „ukryty" bo znajdował się w podłodze od sterem. Próbowałem jakoś je otworzyć. Gdy nagle Maeve złapała w swój pysk otwarcie od klapy. Dała radę to otworzyć. Skubana.
    Był to pokój chyba kapitana. Mały ale dość przytulny. Było w nim łóżko z szufladami, regał i małe biurko. Pierwsze co to popłynąłem przeszukiwać całe pomieszczenie. Wszędzie była woda. Dosłownie. Kwiatek na regale pływał poza doniczką. Okej, to było dziwne.
      Biurko jak to biurko, ładne brązowe. W szufladach nie znalazłem nic oprócz plecaka. A raczej jakieś małej podręcznej torby. Ją również zabrałem. Dalej przeszukiwałem biurko gdy Maeve wydała z siebie dźwięk domagający się uwagi. Odwróciłem się do niej. To co zobaczyłem, mroziło krew w żyłach. Było to otwarte drewniane pudło z ludzkimi wnętrznościami w woreczkach.
   -Maeve, zostaw to!-powiedziałem językiem migowym. Starając się aby moja wypowiedz brzmiała jakby krzyczał. Musiałem tak zrobić bo  zwierzę wyciągało woreczki z środka. Przestraszyła się i puściła zawartość jej pyszczka. Schowała się za mną i wydała z siebie coś na dźwięk pisknięcia. Po chwili pożałowałem tego gestu bo jakieś ogromne zwierze zaczęło się kręcić wokół statku. Wyglądało groźnie.
    Panika przejęła górę. Nie miałem jak się wydostać. Zaplątałem się o jakiś sznurek.
   -Kurwa!- krzyknąłem, próbując się wydostać. Zauważyłem Maeve odpływającą a wkurwione zwierzę zaczęło płynąć za nią.
   -Oh, Eywo trzymaj ją w pokoju.- powiedziałem w myślach. Wydaje mi się że Maeve w porównaniu do Dustera trochę bardziej potrafi używać mózgu. A więc da radę. Szybka jest.
   Użyłem sztyletu aby się wydostać z białego cieniutkiego, ale mocnego sznurka. Zamknąłem to obrzydliwe pudło i płynąłem dalej. Nie zliczę już ile rzeczy miałem wziąć ze sobą ale przecież nigdy nie wiadomo. Mogą się przydać.
Łóżko było przykryte jakimś materiałem. Szczerze, bałem się że znajdę trupa. Czy coś gorszego. Dałem sobie spokój z materiałem na łóżku i zabrałem się za otwieranie szuflad. Dwie duże szuflady. W pierwszej nie było nic. Tylko jakieś ślimaczki i kraby. Były całkiem urocze. A w drugiej szufladzie była klamka do drzwi. No i super. Teraz dowiem się co jest w środku.
   Naturalnie zabrałem ze sobą klamkę i delikatnie przyłożyłem ją do drzwi. Otworzyły się, nawet nie musiałem używać siły. Był to pokój dziecka.. Zabawki i łóżeczko. Podpłynąłem bliżej aby zobaczyć co znajduje się w łóżeczku. Zobaczyłem tylko małe drewniane ale tym razem białe pudełko. Bez namysłu wziąłem je i szukałem wyjścia. Nie musiałem wołać Maeve bo ta zjawiła się obok mnie.  Wsiadłem na nią i pozwoliłem jej by prowadziła nas po brzegu. Wychodząc z wody podziękowałem jej że pokazała mi to miejsce. Gdy moje ciało przestało już dotykać wody, ruszyłem szybkim chodem w stronę domu. Jednak ktoś mi nie pozwolił.
   -Ej ty, niebieski!- krzyknął ktoś zza mną, obróciłem się i ujrzałem Aonunga. Szczerze, bardziej spodziewałem się Oanga a nie jego ale no dobra.
   -Do mnie mówisz?- zapytałem podchodząc bliżej chłopaka.
   -No raczej. Co tam masz?-pokazał palcem na moje ręce.
-Prochy twojej starej. Zadowolony?- wkurzył mnie.
-Nie dąsaj się tak leśny skrzacie. A twój brat to jakiś mutant czy coś?- Loak? Mutantem? Już koszmarem brzmiało by lepiej. Pewnie chodzi mu o jego dłonie. To prawda, Loak i Kiri mają pięć palców łącznie z kciukiem ale to nie znaczy że są gorsi. Jak potrafisz i masz mocne nerwy to możesz z nimi pogadać.
-Odpuść sobie, nie mam siły się z tobą użerać.- nie miałem siły. Miałem dość wszystkich i wszystkiego.
-Co argumenty ci się skończyły?-powiedział z chytrym uśmiechem. Tobie to się powietrze zaraz skończy.
-Do czego ty dążysz?- zapytałem wzdychając.- Serio chce ci się dalej to ciągnąć?
-Nie chcesz pogadać to nie ale uważaj na swoją dziewczynę. Jak nie ja to ktoś inny się z wami policzy.- moją dziewczynę? Czekaj którą? Nie no póki co, chyba tylko jedna mnie chce.
-Co masz na myśli?- zadałem mu pytanie chcąc jak najszybciej być już w domu lub u Katary.
-Teraz zachciało ci się gadać? Chyba byłeś zmęczony, co nie?- japierdole jak on mnie wkurwia. Po chuja ja z nim gadam? W odpowiedzi tylko obróciłem się i zacząłem iść w stronę wioski.
-Tak myślałem, wiedziałem że tak zrobisz.- usłyszałem zza moich pleców.
-Ta? To super już myślałem że myśleć w ogóle nie potrafisz.- powiedziałem pod nosem. Serio wkurwił mnie. Co miał na myśli mówić że „ktoś inny się z nami policzy"?
    Wszedłem do Marui gdzie leżała Katara. Norma akurat nie było.
   -Cześć śpiochu.- powiedziałem gdy dziewczyna lekko otworzyła oczy.
   -Hej.- rozejrzała się dokładnie po pomieszczeniu i przeskanowała mnie wzrokiem.- Neteyam? Nie poznałam cię.
   -Jak się czujesz?- zignorowałem ostatnie zdanie dziewczyny.
   -Bywało lepiej.- odpowiedziała lekko się uśmiechając.- Długo spałam?
   -A wiesz że sam nie wiem? Chyba nie. Cały czas byłem w wodzie i znalazłem to.- pokazałem dziewczynie moje znaleziska.
   -O wow! Co to?- zapytała biorąc w dłonie podręczną torbę.
   -To jest torba. Wkładasz do tego rzeczy i nosisz o tak.- zarzuciłem torbę na ramię i zacząłem iść jak modelka. Dziewczyna roześmiała się. Ja w sumie też.- I jak ocenka? Jak się prezentuje? Co myślimy?
    -Dwanaście na dziesięć!- krzyknęła dziewczyna śmiejąc się jeszcze głośniej. Jednak po chwili momentalnie spoważniała i złapała się za brzuch.
    -Tara? Co jest?- zapytałem, nie ukrywając trochę zmartwiony.
     -Boli mnie.- powiedziała i złapała za moją dłoń. Położyła ją na bliźnie.- O tutaj.
    -Poczekaj, zaraz przyjdę. Idę po Norma. Pomoże ci.- chciałem już iść jednak dziewczyna dalej trzymała moją dłoń.
     -Nie, czekaj.- powiedziała cicho. Jakby się czegoś bała.- Zostań jeszcze chwile.
     -W porządku.- zgodziłem się. To było dziwne. Dziewczyna pokazała na miejsce na łóżku i przesunęła się.
    -Chodź, usiądź tutaj.- powiedziała. Posłusznie usiadłem na łóżku obok niej. Ona dalej leżała. Moja dłoń nieco zsunęła się z brzucha dziewczyny. Jednak Katara szybko wzięła ją z powrotem na bolące miejsce. Tak jakby mój dotyk koił jej ból.
    -Zostaniesz tutaj?- wyszeptała po chwili.
    -Tak, jasne.- powiedziałem tym samym tonem głosu co dziewczyna. Położyłem się wygodnie i pozwoliłem dziewczynie się do mnie przytulić. Gdy tylko rozłożyłem ręce, odrazu wpadła w moje ramiona. Najlepsze uczucie na świecie.
    -Wygodnie ci?- zapytałem dalej szepcząc. Dbałem o jej komfort.
    -Tak. Tylko nie ruszaj się tak.- powiedziała delikatnie się uśmiechając. A ja przypomniałem sobie o jednej rzeczy.
    -Zaczekasz tu chwilkę?- zapytałem podnosząc się. Dziewczyna tylko skarciła mnie spojrzeniem i powiedziała:
     -Na ciebie zawsze. Tylko przychodź szybko. Wygodnie się na tobie leży.- powiedziała rozluźniając się. A ja wybiegłem z tymczasowego noclegu Katary i ruszyłem pędem do siebie do domu.
     Wpadłem do niego jak poparzony. Ale dobrze wiedziałem czego mam szukać.
    -Słońce, wszystko okej? Jakoś blado wyglądasz.- powiedziała moja mama biorąc moją twarz w dłonie.
     -Wszystko w porządku. Po prostu jestem zmęczony.- powiedziałem ziewając.
     -Połóż się spać.- doradziła mi rodzicielka.
     -Mamo, potem. Muszę znaleźć jedną rzecz.
     -Gdzie ty się tak śpieszysz?- zapytała i weszła za mną do mojego pokoju.
     -Nigdzie. Mogę dzisiaj przenocować poza domem?- nigdy nie pytam czy mogę spać poza domem.
     -Jasne, u Aonunga?
     -Co? Oczywiście że nie!- krzyknąłem zaprzeczając. Wydawała się szokowania.- Pokłóciliśmy się.
    -Ahaaa, to gdzie zamierzasz spać?
    -U Norma.
    -Dobrze słyszałam? Chcesz spać u Norma w domu?
    -No tak.
    -Chyba zasnąłeś pod czas jego wykładów.- Norm kiedyś dawał nam wykłady na jakie rośliny musimy uważać. Czy coś w podobie.
    -Nudne były.
    -Ale przydatne. A wracając mój drogi, co jest takiego u Norma że nagle chcesz tam spać? Ta dziewczyna?
  No i się wkopałem.
     -Tata ci mówił?- zapytałem i akurat tata wszedł do domu.
     -Nie, a właśnie Jake miałeś mi coś powiedzieć. Coś mówiłeś ostatnio.
     -Wiesz nie pamietam już co to było.- odezwał się mój tata. Posłałem mu mordercze spojrzenie na co uniósł ręce do góry w geście obronnym. Mama musiała to zauważyć bo dodała:
    -Czy ja o czymś nie wiem?
  Ja i tata dobrze wiedzieliśmy że mamy troszkę przesrane.
      -O, znalazłem.- podniosłem z łóżka małego misia w kształcie meduzy.- Już będę leciał. Narka!
    Wybiegłem z domu do dziewczyny.
     -Jestem!- krzyknąłem chowając za plecami pluszaka.- i mam coś dla ciebie.
    Widziałem uśmiech na twarzy dziewczyny. Bardzo się cieszyła. Mam nadzieję że z meduzy tez się ucieszy.
     -Co masz?- powiedziała próbując się podnieć.
     -Nie, stój! Siedź sobie.- powiedziałem i wyciągnąłem zza pleców maskotkę. Mina dziewczyny zapadnie mi w pamięć na zawsze. Radość i jednocześnie ból.
     -Ale super!- krzyknęła dziewczyna gdy usiadłem na jej łóżku i dałem jej meduzę. Ona nie odrywała od niej wzroku. Położyłem się obok niej dalej przytulając dziewczynę.
    -Mogę sobie zatrzymać?- zapytała słodkim głosikiem.
     -No jasne, przecież to było dla ciebie.- powiedziałem i jeszcze bardziej przytuliłem dziewczynę do siebie. Nakryła nas tylko kocem i oboje wykończeni wrażeniami poszliśmy spać.

————————————————-
Hej, znowu nie wyrobiłam się z rozdziałem za co bardzo przepraszam.( marcelkaa25
don't be mad 🙏) Sorki że tak późno ale teraz miałam czas żeby skończyć rozdział.
  Troszkę się rozpisałam🫣 i bardzo chciałabym podziękować za aż 200 wyświetleń! Widzimy się w następnym rozdziale,

Lov yall 🫶

Ps. Teraz zauważyłam że popsułam sobie czcionkę.

Trees Between Us  Where stories live. Discover now