2️⃣3️⃣

61 5 6
                                    

                                Neteyam
  Domyślam się że było wcześnie rano, praktycznie nie było prawie nikogo. Nie odzywałem się, szczerze bałem się że z moim szczęściem pogorszę sytuację. Odprowadziłem ją do domu, tym razem jej domu. Pani Layla bardzo pogodnie mnie przywitała, o dziwo nie zrobiła takiej miny jak zawsze. Tym razem jej twarz była spokojna a nawet malował się na niej uśmiech.
  - Zostaniesz? - zapytała Tara, gdy dotarliśmy do jej pokoju.
  - Tak. - odparłem cicho, przytulając dziewczynę. Jej włosy bardzo ładnie pachniały. Odwzajemniła mój gest, klepiąc mnie po plecach. Puściłem jej drobne ciało i odprowadziłem do łóżka.  - Połóż się. - posłała mi zdziwione spojrzenie. - Dobrze ci to zrobi. - uśmiechnąłem się do niej, zahaczając kosmyk jej włosów o ucho. Posłusznie ułożyła głowę ma poduszce i zamknęła oczy.
  - Dobranoc. - powiedziała cicho.
  - Dobranoc. - odpowiedziałem, delikatnie całując ją w czoło. Wyszedłem z pokoju dopiero wtedy, gdy dziewczyna zasnęła. Myślałem gdzie mam się podziać. W miarę wyspany jestem, pływać nie za bardzo. Chociaż Maeve.. dobra, idę do niej.

- Wychodzisz już? - pani Layla zatrzymała mnie w przejściu. Na urodzinach Katary była wyjątkowo super nastawiona a więc tutaj może być inaczej. Dobra chuj, najwyżej się nie wynurzę.
- Yyy.. tak. - powiedziałem, trochę się wąchając. Czy się jej bałem? Nie. Ale muszę iść do Maeve.
- Nie zjesz? - Nie? Czemu? Nigdy nie wiadomo czy nie ma tam jakiś wodorostów. Czy czegoś trującego. Trutka na glony?
- Bardzo miło, że pani się o mnie martwi. - Kurwa ona się nie martwi. Ja jebie. Kobieta posłała mi pytające spojrzenie. - Jednak raczej nie zosta..
- Wszystko tylko nie pani. - odpowiedziała, przerywając mi. Z chęcią bym stąd wyszedł. Boje się że powiem coś złego. Dobra, Neteyam, niczego nie spieprzysz. Nie możesz.
- Jasne, przepraszam.. - jak ją nazwać? Pani? Nie. Mamo? Też nie.
- Mów mi po imieniu. Czuje się staro. - obróciła się w stronę blatu i coś tam kroiła.
- Jasne..
- W końcu jestem twoja teściową. - Co kurwa? Nie mam skończonych 17 lat a ona już planuje mi ślub. No zajebiście. I chuj. Jak zareagować? Dobra wezmę to jako żart. Delikatnie się zaśmiałem, powodując u kobiety obrócenie się i przeskanowanie mnie wzrokiem. Nie dobrze. - Mówię serio.
No tyle to ja, kurwa wiem.
- Oczywiście, ufam ci. - uśmiechnęła się gdy nie użyłem zwrotu grzecznościowego. Chyba muszę już iść.
   - Czekaj, zostań. Masz tutaj jedzenie. - podała mi dość ładny talerz z sałatką z jakiś owoców. Wyglądało dobrze.
   - Dziękuje, mamo. - a chuj. Co mi szkodzi? Najwyżej się nie obudzę.
   - Ależ proszę. Poczekaj, przyniosę ci coś. - oho. Mimo tego że się uśmiechnęła to jeszcze chce mnie otruć. Ale wyszła. Zabrałem się za spożywanie mojego prowiantu.

  Po chwili wróciła kobieta z małym pełnym koszyczkiem jagód. Postawiła mi wiklinowe naczynie przed twarzą, czekając abym je zjadł. Jej wzrok wypalał mi dziurę w czole i w sumie przebijał każdy owoc, który wylądował w mojej buzi. 
  - Dobre, co? - zapytała. Mmm przepyszne.
  - No, mega dobre. - powiedziałem, zgodnie z prawdą. Rodzicielka mojej przyszłej „żony" wzięła garść jagód i włożyła sobie ją do buzi rozsypując połowę jej zawartości. Nie miałem o czym z nią gadać, a więc to ona głównie zadawała pytania.
   Gdy już chciałem odpowiedzieć na pytanie dotyczące mojej rodziny, z pokoju Katary wydobył się przeraźliwy krzyk.

  Zerwałem się na proste nogi i czym prędzej pobiegłem do jej pokoju. Jej rodzicielka nie biegła za mną. Co było dziwne. Obróciłem się i zobaczyłem że moja „mama" zbiera resztki jedzenia i zbity talerz. O chuj, zbiłem talerz.
  - Mamo, nic ci nie jest? - okej, nie poznaje siebie. Mówię „mamo" do obcej mi kobiety.
  - Nie, zajmij się Katarą. - robi się.
  Wbiegłem do pokoju dziewczyny, widząc że nie ma jej na łóżku. O nie.
  - Tara? - zapytałem, troszkę głośniej dalej jej nie słysząc. No zajebiście. - Katara?
  - Ratuj mnie! - krzyknęła stojąc na krześle. Rozejrzałem się i nic nie zauważyłem. Żadnego wroga.
  - Co tam jest?
  - Pająk! - krzyknęła jeszcze głośniej.
  - To tylko pająk. On boi się bardziej niż ty jego. Widzisz jaki on malutki. - powiedziałem, podchodząc do niej i zerkając na pająka.
  - Jak kurwa tylko pająk?!
  - Kati, słownictwo!
  -Sorki! - odkrzyczała do swojej mamy. - Zabierz go!
Westchnąłem a potem zmarnowany życiem podszedłem do pająka. Wziąłem go w dłonie, wyszedłem z Marui i wyrzuciłem go do wody. Katara podbiegła do mnie, przytulając się. Położyłem ręce na jej udach i podniosłem ją do góry. Dziewczyna owinęła nogi wokół mojej talii, wbijając się w moje usta. Oddałem jej szalony pocałunek, uśmiechając się lekko.

Gdy przestaliśmy się całować, dziewczyna złapała mnie za rękę i pobiegła w stronę pomostu. Usiedliśmy, zanurzając nogi w wodzie.
  - Serio się go bałaś? - zapytałem po chwalili ciszy.
  - Tak.
  - Takiego tyci tyci pajączka. - pokazałem palcami jego wielkość.
  - A goń się. - powiedziała, lekko popychając moje ramię.
  - O Eywo, czy nieustraszona i niezależna Katara bała się pajączka? - droczyłem się z nią.
  - Powiedziałam ci, wara ode mnie. - powiedziała i popchnęła mnie do wody. Jak takie drobne coś może popchnąć coś aż tak ciężkiego.
  - Chcesz utopić swojego chłopaka? - zapytałem, wynurzając się i łapiąc świeże powietrze.
  - Kto powiedział że jesteś mój? - mocna zawodniczka. Złapałem ją za nogę ciągnąc pod wodę. Wynurzyła się tak szybko jak wpadła.
   - Nikt nie musiał tego mówić, i tak już wszyscy wiedzą. - powiedziałem, a gdy chciałem złączyć nasze usta ktoś mi przerwał.
   - Neteyam!
Spojrzałem na początek pomostu a tam leżał Loak. Zorientowałem się że jestem sam w wodzie dopiero wtedy gdy usłyszałem tupanie po pomoście.
  - Loak! - krzyknęła dziewczyna podchodząc do niego i upadając na kolana. Podbiegłem zaraz po niej. Twarz Loaka była zapłakana.
  - Brat, co się stało? - zapytałem, patrząc na jego ranę. - Co się stało!? - ponowiłem pytanie tylko tym razem głośniej.
  - Mi nic. To tylko meduza. Ale.. - ostatnie stanie było mu najtrudniej wypowiedzieć.
  - Ale co?! - krzyknęła Tara, która równie jak Loak była coraz bardziej roztrzęsiona. Miałem złe przeczucia.
  - Zabrali ją! Zabrali Reyę!

———————————————————-
Yyy hej, miałam iść po picie ale usunęło mi ten rozdział a zatem musiałam napisać go raz jeszcze. Aktualnie jest 3:55 a więc widzimy się jeszcze w ciągu dnia.


💋💋










Jeśli dopiero kładziesz się spać to lepiej się strzeż, naśle na ciebie wściekłą Maeve a z nią radzę nie zadzierać. Muhahahahha


( dobra odpierdala mi, idę spać. Buziaki ❤️)

Trees Between Us  Where stories live. Discover now