2️⃣0️⃣

61 5 9
                                    

Katara
Obudziłam się i szybko otworzyłam oczy. Co było błędem, zaczęła strasznie boleć mnie głowa. W końcu, kac morderca nie ma serca. Próbowałam je zamknąć i wrócić do sennej krainy jednak wszystko na nic. Głowa dalej bolała. Tyko było coś dziwnego, łóżko na którym leżałam było twardsze niż moje. Momentalnie podniosłam się do siadu by przeskanować pomieszczenie w którym śpię. Kurwa, jestem u Neteyama. Nie że zaczynam się jego bać czy coś ale po wczorajszym incydencie sama nie wiem co mam myśleć. Co w niego wstąpiło?
  Im częściej o tym myśle tym ciężej robi mi się na duszy. Neteyam by tak nie zrobił. Mój Neteyam nie zaatakował by nikogo. Skoro ja jestem na jego łóżku, to on gdzie jest? Muszę się rozejrzeć. I przede wszystkim się ogarnąć. Czuje że nie pachnę za ładnie.
- Kurwa, możesz po mnie nie deptać? - usłyszałam głos chłopaka, gdy położyłam, a bynajmniej chciałam położyć nogę na podłodze.
- To po co tu leżysz? Przecież mogłeś spać u mnie, albo mnie zostawić w domu.
- Jesteś w domu.
- Nie u siebie.
- Wyspałaś się?
- Tak.
- To super bo ja nie. - powiedział i zaczął się podnosić. - Przesuń się.
- Pierdol się. - powiedziałam, odsuwając się od niego.
- A tobie co? - czułam że na mnie patrzy, zaś ja nie potrafiłam spojrzeć na niego normalnie. - Dalej jesteś zła za niego?
- Nie.
- Widzę przecież że jest inaczej.
- Widzisz to? - pokazałam mu mój nadgarstek. Spojrzał przelotnie na niego a potem wbił wzrok w podłogę. - Widzisz czy nie!? - krzyknęłam na niego, czując jak cierpliwość opuszcza moje ciało.
- To nie było specjalnie. - odezwał się po chwili, unikając kontaktu wzrokowego.
- Nie specjalnie? A może rozwalony nos Andy'ego sam się rozwalił? - przyciszyłam ton głosu. Czułam że nie wytrzymam i Neteyam będzie mieć matching z Andy'm. - Nie poznaje cię. Zazwyczaj to stałeś w mojej obronie a nie dodatkowo robiłeś mi krzywdę.
- Nic ci nie zrobiłem.
- Kurwa, moja ręka sama z siebie jest teraz napuchnięta? Ja jebie, żyjemy w takich czasach że wszystko dzieje się samo.
- Nie chciałem.
W odpowiedzi tylko prychnęłam.
- Przestań być śmieszny.
- O co ci teraz chodzi? Dlaczego stajesz po jego stronie?  - w końcu na mnie spojrzał. Z jego oczu czuć było poczucie winy. Może nie powinnam na niego krzyczeć?
- A tobie? Podbiłeś kogoś kto praktycznie nic nie zrobił. Dodatkowo jestem tak dla ciebie ważna że aż zaciskasz swoje łapsko na moim nadgarstku.  - w tym momencie wstałam. Dalej krzyczałam, chłopak jednak był opanowany.
- Jak nic nie zrobił? Przytulał cię.
- Pomógł mi.
- Ta? W czym niby?
- Tak mnie obserwowałeś że nie zauważyłeś co się ze mną dzieje?
- Możesz przestać odpowiadać mi pytaniami?
- Możesz przestać udawać głupiego?
- Ehh widzę że się nie dogadamy. - powiedział, wzdychając.
- No bardzo mi przykro. - odwróciłam się i szłam do wyjścia.
- Gdzie idziesz? Stój, porozmawiajmy. - chciał wstać i do mnie podejść.
- Przecież „nie dogadamy się". - rzuciłam, obracając się w jego stronę, stał praktycznie za mną przez co zderzyłam się z jego klatką.
- Okej, przepraszam. Rzeczywiście nie powinienem go bić ani ciągnąc cię za rękę, jednak emocje wzięły górę. - odsunęłam się od niego i złożyłam ręce na piersi. - Byłem zazdrosny, myślałem że przyjdziesz do mnie powiedzieć co się stało a ty poszłaś do niego.
- Nie przyjmuje przeprosin.
- Co?
- Nie poszłam do niego, to on mi pomógł bo był bliżej. Gdybyś ty był bliżej, poszła bym do ciebie.
- Przerwałaś mi.
- Tragedia.
- Możesz przestać odpowiadać mi ironicznie? Albo rzucać tym swoim sarkazmem?
- Nie gadaj że cię to rusza. - teatralnie położyłam rękę na sercu. Chłopak przewrócił oczami. - Już? Skończyłeś?
- Nie.
- No to się streszczaj. - spojrzałam na rękę, udając że patrzę na zegarek. - Nie mam całego dnia.
- Możesz odpuścić?
- A muszę?
- Nosz kurwa. Nie wytrzymam z tobą. - powiedział, dalej marudząc. Na co ja tylko przewróciłam oczami. - Dobrze, chodź. - położył dłonie na moich ramionach i zaczął prowadzić do wyjścia.
- Gdzie ty idziesz?
- Zobaczysz.
    Cieszyłam się że nie zakrył mi oczu.

  Po chwili doszliśmy pod dom gdzie kiedyś mieszkał Andy.
- Po chuja mnie tu przyprowadziłeś?
- Żeby ci coś udowodnić. - powiedział i zapukał w kawałek drewna będący obok wejścia. Po jakimś czasie w przejściu pojawił się mój kolega.
- Cześć stary. Co tam? - pierwszy zapytał Neteyam. Co on znowu kombinuje? Andy posłał mi pytające spojrzenie na co wzruszyłam ramionami.
- Yyy no hej. Co tam u was? - nos miał dalej rozwalony. Tyle że już bardziej mu się wygonił. Chłopak przeskanował mnie spojrzeniem. Dopiero potem zobaczyłam że dalej jestem w ciemno zielonej sukience.
- No u nas dobrze. Powiedz tej, jakże pięknej bogini, że między nami wszystko okej. - widziałam przerażenie w jego oczach. Ja jebie, co on kurwa wymyślił?
- Tak, tak wszystko w porządku. - odparł Andy, lekko się zacinając.
- No właśnie a więc sama słyszałaś, jesteśmy teraz ziomkami, prawda Anding?
- Andy. - dodałam, łapiąc się za głowę.
- No przecież powiedziałem. - w odpowiedzi tylko westchnęłam.
  Neteyam podszedł do nowego „ziomka" i położył mu rękę na ramieniu.
- No zobacz przyjaźnimy się. Racja? - spojrzał na mnie z przekonaniem. Natomiast wzrok Andy'ego o wiele się od niego różnił. Gościu stał przerażony.
- Tak. - rzucił cicho, dotykając się po karku. - Wiecie co? Fajnie się gadało ale muszę spadać. Spotkamy się najwyżej potem. Okej?
- Jasne. - powiedziałam, delikatnie szczerząc się do chłopaka. Neteyam wtedy podszedł już do mnie.
- To do zobaczenia! - krzyknął Andy.
- Do zobaczenia! - od krzyczałam mu.
- Do zobaczenia. - Gdy odeszliśmy kawałek, Neteyam udawał mój głos.
- Nie wyszło ci.
- Wyszło. Dokładnie tak brzmisz. - mówiąc to, znowu udawał mój głos.
- Mam bardziej chrypkę. - powiedziałam, tym razem ja udając jego głos.
- Hejka jestem Katara i uwielbiam rybki oraz droczyć się z Neteyamem. - chłopak dalej mnie naśladował.
- Hej jestem Neteyam. Jestem marudny i toksyczny. Nie lubie nikogo oprócz siebie. - powiedziałam, tym razem ja udając jego głos.
- Ej nie jestem toksyczny.
- Jesteś.
  Dopiero teraz zauważyłam że cały czas szliśmy do naszej zatoczki.
- A więc to był twój plan? Zwabić mnie tutaj?
- Ależ oczywiście, od tygodnia mam wszystko zaplanowane. - pokręciłam głowią samoistnie się uśmiechając.
- Co robimy? - zapytałam siadając na kamieniu, gdy chłopak zajął miejsce na hamaku. Rozjebał się jak żaba na liściu.
- Nie wiem.
- Idę do domu.
- Nawet nie próbuj.
- A żebyś wiedział że spróbuje. - wstałam i ruszyłam wychodząc zza krzaków.
- Nie wychodzisz stąd. - nie wiem jakim cudem Neteyam znalazł się przede mną.
- Co mi zrobisz jak wyjdę? - zapytałam, patrząc na niego spod rzęs.
- To. - wbił się w moje usta, nie czekając na moją odpowiedz lub reakcję.

————————————————————
Sorki za małą przerwę ale wattpad odmówił mi posłuszeństwa. Postaram się wstawić kolejny rozdział jutro ale nic nie obiecuje.

Lov yall ❤️❤️


( Mam super książkową polecajkę. Moja kuzynka zaczyna z wattpadem i zrobiło by się jej mega miło gdyby jej książka miała więcej wyświetleń, bo naprawdę dziewczyna się stara. Oznaczę ją na dole. Mam jeszcze jedną polecajkę tylko teraz taką fajniejsza. Polecam grę „good pizza great pizza" kocham tą grę całym sercem ❤️)


















(Rozdziały teraz będą troche rzadziej bo ja i amela, moja kuzynka, pocimy się w tą grę 😏😏)

amk_aa

Trees Between Us  Where stories live. Discover now