0️⃣2️⃣

174 10 0
                                    

Tsireya odrazu podbiegła do mnie i odciągnęła mnie na bok.
-No stara, szalejesz- powiedziała, przytulając mnie ramieniem.
-Twój ojciec chyba mi nie wybaczy- powiedziałam smutnym głosem, choć wcale nie odczuwałam smutku- dobra chodź do nich.
Podeszłyśmy do dwóch starszych avatarów.
-Witajcie w naszej wiosce!- powiedziałam
-Dajcie wasze rzeczy, pomożemy wam je zanieść- dodała Reya.
-Dzięki dziewczyny- powiedział Jake.
Przez cały czas czułam że ktoś na mnie patrzy lecz ignorowałam to.
-Daj, wezmę to- odezwał się najstarszy z braci. Tak te oczy zapadną mi w pamięć.
-Nie, spoko dam radę- powiedziałam wyrywając mu z rąk torbę najmłodszej z rodzeństwa.
-Dobra, nie to nie ale uprzedzam jest ciężka
-Luz, dam radę.
Chłopak jednak nie odpuścił.
-Yyy...Kamala, tak?- zapytał
-Nie, jestem Katara- powiedziałam nawet na niego nie zerkając.
-Ah, przepraszam mój błąd.
W odpowiedzi tylko przewróciłam oczami.
-Oj, No weź, każdemu się zdarza pomylić.

       Gdy doszliśmy do ich Marui i odłożyliśmy ich rzeczy tylko się do niego uśmiechnęłam i odeszłam. Bynajmniej chciałam, coś mi przeszkodziło. Spojrzałam w dół. Za rękę trzymała mnie Tuk.
-Hej, Katara pobawisz się ze mną?- zapytała słodkim głosikiem.
-Cześć słodziaku, jasne ale nie teraz dobrze? Może jakoś po południu?
-Ahhhhh bardzo cię polubiłam. Katara proszę, Neteyam nie umie, Kiri pomaga tacie a Loak'owi się nie chce - powiedziała dziewczynka.
-Tuk, nie męcz Katary.- powiedziała Neytiri. Mimo iż wyglądała na złą, ton głosu miała miły. Całemu zdarzeniu przyglądał się Neteyam. Skąd wiem? Widziałam jak zamiast rozpakowywać rzeczy przygląda się mi oraz Tuk.
-Nie, spokojnie to nie problem. W takim razie porywam Tuk na jakiś czas.- powiedziałam a na twarzy Neytiri wymalował się uśmiech.
-Dzięki!!!!- przytuliła mnie i krzyknęła tak głośno że jestem pewna, słychać ją było nawet przy rafie.
-Okej a wiec idziemy- złapałam ją za rękę i wyszłam z ich domku.

Szłyśmy kawałek aby usiąść na płytkiej wodzie gdyż Tuk zaczęła:
-Przepraszam za Neteyama- powiedziała
-Nie musisz za nic przepraszać, Neteyam jest najstarszy z rodzeństwa i umie decydować sam za siebie- powiedziałam.
-Za miła jesteś, to było bardzo bezczelne z jego strony. Jest chłopakiem i powinien wziąć torbę Kiri a kłócił się z tobą o moją i to jeszcze cię obraził. To było nie w porządku.- odparła.
-Podsłuchiwałaś nas?- zapytałam
-Nie ale szłam za wami z torbą z lalkami i trochę mi się usłyszało.
- W porządku. A więc gdzie masz lalki?
- O nie! Zostawiłam je w domu!- krzyknęła
    Z racji tego że byłyśmy nie daleko jej domu dziewczynka do niego pobiegła. Czekałam na nią bawiąc się kamyczkami. Nagle usłyszałam za sobą kroki a potem poczułam czyjeś dłonie na moich barkach. Z przestraszenia wzdrygnęłam się.
-Spokojnie, to ja.- odparł głos. A potem tajemnicza osoba usiadła obok mnie. To był Neteyam. Postanowiłam trochę poudawać.
-Znowu ty-powiedziałam z wyrzutami sumienia, chłopak tylko przewrócił oczami-Nawet się nie przedstawiłeś.
-Ah tak, przepraszam, Neteyam jestem-znowu przeprasza? No dobra.
-Skoro znamy swoje imiona, to miło mi cię poznać. Z racji tego że od początku nie poznaliśmy się zbyt dobrze- podałam mu rękę, chłopak bez zastanowienia ją złapał i uścisnął moją dłoń.
-Widzę że zdążyłaś wpaść już w kłopoty
-Widziałeś to? Weź to była porażka. Oang chyba nie w humorze. Przecież go przeprosiłam- powiedziałam na jednym wdechu. Nie ukrywając, Oang trochę mnie wkurzył.

   Neteyam
Jak mógłbym tego nie zauważyć? Dziewczyno, stałaś naprzeciwko mnie. Może to prawda to ja zacząłem kontakt wzrokowy ale.. no właśnie co ale? Ahhhh Katara chyba zaczynam cię lubić.

-Jasne że to widziałem- powiedziałem i spojrzałem na nią od boku.
- Teraz muszę pomagać Reyi was uczyć- odparła
-Wierze że dasz radę, chyba że ktoś z nas się utopi- tak ja w twoich oczach.
Dziewczyna dalej przyglądała się kamieniom.
-Po co ci te skały?
-Ładne są, pewnie zrobię z nich naszyjnik- uśmiechnęła się i spojrzała na mnie, nawiązując kontakt wzrokowy. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy do póki nie przybiegła Tuk.
-Już? Przestaliście się całować?- zapytała.
Katara w jednej chwili przerwała nasz kontakt wzrokowy. Z jednej strony szkoda a z drugiej znam ją dopiero jeden dzień. Neteyam ogarnij się, przestań o niej myśleć!
-Nie całowaliśmy się- odpowiedziała pospiesznie dziewczyna. A szkoda.. znaczy co?
-Dobra nie ważne, Neteyam mama cię woła i ciebie Katara też-moja siostra mówiąc o dziewczynie wskazała na nią palcem.
-Oczywiście już idziemy- odparłem podnosząc się z wody. Tuk już pobiegła do domu.
-Tara idziesz?
-Jak ty mnie nazwałeś?- odparła wstając.
-„Tara" a co nie podoba ci się?
-Jest okej.-odpowiedziała. Chyba nie jest zadowolona. Odwróciłem się i zobaczyłem niebo. Było piękne. Żółte i pomarańczowe odcienie się rozmyły a słońce prawie zaszło.
-Teyam idziesz?
- Co ?- czy ona nazwała mnie „Teyam"?
-Pytałam czy idziesz?
-Ale wcześniej- powiedz to.
-„Teyam". Ja jestem Tara a ty Teyam. Pasi?
-Tak, jest okej- na moje policzki wdał się lekki rumieniec.

Do domu szliśmy w ciszy, jednak Tara się chyba trochę stresowała, co oczywiście zauważyłem. Ale No trudno. Nic z tym nie zrobiłem,nie zdążyłem. Moja mama wyszła przed nasz domek.
-O, jesteście już!- krzyknęła zanim zdążyliśmy dojść do „drzwi"
  -Tak, przyszliśmy- przepuściłem w drzwiach Tarę. Uśmiechnęła się do mnie.
-Katara, zostaniesz może na kolacje?- zapytała moja mama.
-Bardzo chętnie,lecz dzisiaj nie mogę, przepraszam może następnym razem.-szkoda trochę, widać moja rodzicielka chyba ją polubiła.
-Dobrze, a zatem siedźcie sobie tutaj ja idę do Jake'a- pokiwałem głową że okej. Zniknęła w przejściu.
-Wiesz może która to już godzina?- zapytała Tara.
-Szczerze to nie wiem, pewnie koło dziewiątej.- odparłem.
- Miło było ale muszę już lecieć- powiedziała. Muszę coś zrobić aby spędzić z nią więcej czasu. Wiem! Odprowadzę ją. Przy okazji dowiem się się gdzie mieszka. Oczywiście aby wpadać w ciągu dnia 😉.
-Chodź odprowadzę cię.
-Nie trzeba serio, dam sobie rad..-przerwałem jej.
   -Tara,powtarzasz się, skończ gadać i choć. - ruszyłem w stronę wyjścia. Zadziałało, poszła za mną!!

Dziewczyna całą drogę gadała o tym co się stało z jej płetwą lub nosem. Słuchałem jej bardzo uważnie. Podobno spadła z drzewa. Ma śliczny głos. A śmiech to już w ogóle.

Gdy dotarliśmy pod jej dom dziewczyna popatrzała na mnie i uśmiechnęła się. A nawet przytuliła mnie. Jest niższa ode mnie przez co wpadła w mój tors a ja głową w jej włosy. Pachniały tak ślicznie. Niestety nadszedł ten moment gdzie weszła do domu. Bez zastanowienia pobiegłem w stronę naszego domu aby się wyspać, bo w końcu jutro pierwsza lekcja. Po wejściu do domu poszedłem prosto spać. Zasnąłem odrazu.



_______________________________
Wooo mamy już drugi rozdział. Za wszelkie błędy przepraszam.

Lov yall 💋

Trees Between Us  Where stories live. Discover now