epilog

157 7 14
                                    

Otwieram oczy i widzę biel. Czy ja nie żyje? Rozglądam się, a wokół więcej migoczącego sprzętu, który przyprawia mnie o ból głowy. "Gdzie ja jestem?" zadaję sobie pytanie. Czuje ból w każdej części mojego wychudzonego ciała. Mrużę oczy, a zaraz po mojej lewej pojawia się uśmiechnięta twarz... mamy?

- Mamo? - pytam z nadzieją. - To naprawdę ty?

- Tak, Moon. - kiwa głową. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu obudziłaś się z tej śpiączki i już jesteś z nami! - mówi cała uradowana.

- Jakiej śpiączki? O czym ty mówisz? - pytam, a mama ze łzami w oczach tłumaczy, że stosunkowo nie dawno próbowałam odebrać swoje życie, z niewiadomych dla nich przyczyn.

- A i jeszcze jedno - zaczyna się rozglądać dookoła i szukać czegoś w kieszeniach. - Pewnego dnia przyszła do mnie wyjątkowo piękna dziewczyna i prosiła, abym przekazała ci to, gdy się obudzisz.

Mama podaje mi małą kartkę, a ja zaczynam czytać: "Gdybym tylko mogła policzyła bym wszystkie te gwiazdy i zwiedziła wszystkie planety razem z tobą, najdroższa. Choć teraz to już nie możliwe... Wciąż jesteś moją Moon."

Podczas czytania, do pomieszczenia wchodzi mój tata, jak i brat, który wygląda dość młodo. Jak się okazuje jest ode mnie o 3 lata młodszy. A to dziwne. Każda z osób tutaj zebranych jest uśmiechnięta i pogodna, a mnie to już przerasta. Myślę tylko o jednej osobie:

- Hope... - szepcze, choć wcale nieumyślnie.

- Kim jest Hope...?

~~~

po raz ostatni w tej książce: jak samopoczucie?

trzymajcie się :)

Can we talk about Moon?Where stories live. Discover now