16

115 6 4
                                    

Wieczorem, z wielkim uśmiechem, wróciłam do domu. Miałam nadzieję, że nie zastanę tam Jerrego, jednak byłam w ogromnym błędzie. Siedział on tam wraz z brodatym mężczyzną. Rozmawiali jak gdyby nigdy nic.

- Moon, jak dobrze cię widzieć. - powiedział mężczyzna, choć odwrócony był tyłem i nie miał jak mnie zauważyć. - Siadaj. - poklepał krzesło obok siebie.

Usiadłam w kompletnie innym miejscu, albowiem usiadłam obok Jerrego, który siedział po drugiej stronie stołu. Mój brat i mężczyzna wysłali sobie jakieś spojrzenie, i zaczęli mówić o tym, jak ważna jest konwersacja, którą zaraz przeprowadzimy.

- Skoro jest taka ważna, to czemu nie możemy od razu przejść do rzeczy? - zapytałam z lekką irytacją.

- Słuszna uwaga. - przytaknął facet, siedzący naprzeciwko. - A więc...

Zaczął, a ja nieumyślnie wcale go nie słuchałam. Myślałam o Hope, choć wiedziałam, że mogę ponieść tego konsekwencje. Owszem, wyłapałam kilka słów, takich jak "Phillip", czy też urwane z kontekstu "przepraszam". Ciekawe, czy Hope również o mnie czasem myśli.
Do rozmowy wtrącił się Jerry, ale jego słów także nie słuchałam. Niespecjalnie, oczywiście.

- Moon? - Jerry pomachał mi ręką przed oczami. Szybko zamrugałam, nie wiedząc o co mu chodzi. Opamiętałam się dopiero po zobaczeniu ich wściekłych i cholernie podobnych spojrzeń.

- Naprawdę przepraszam, zamyśliłam się. - odwróciłam wzrok. - Moglibyście może powtórzyć? - podsunęłam, przekonującym głosem.

×××

- Nie, nie, nie! - zaprzeczałam, próbując wmówić sobie, że każde ich słowo to wstrętny żart. - To nie może być prawda! - zasłoniłam twarz rękoma. - Czemu od nas, do cholery, uciekłeś? - wykrzyczałam prosto w jego twarz. - A ty, Jerry? Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej?!

- Uspokój się! - Jerry podniósł głos. - Nie dość, że bezczelnie przestajesz nas słuchać, choć dobrze wiesz jakie to ważne, to teraz masz jeszcze celność na nas krzyczeć?! - uderzył ręką w stół.

Niemożliwe. Wmawiałam sobie, choć wiedziałam, że to nieszczęsna prawda.

To jest sen. Powtarzałam.

Z niewiadomych przyczyn, z moich oczu lało się morze łez, a ja nie mogłam tego zatrzymać. Starałam się kontrolować, już lekko przyspieszony oddech, jednak to wszystko było na marne.

Niemożliwe, że ten brodaty mężczyzna, którego rzekome imię to Phillip, jest moim cholernym ojcem!

Can we talk about Moon?Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang