14

123 5 0
                                    

Byłam przerażona zaistniałą sytuacją. Nie miałam pojęcia, co mogłabym teraz zrobić poza czekaniem na Anthonego lub jakiś cud. Czas dłużył się niemiłosiernie. Zapomniałam już nawet o wstrząsającej sytuacji z mamą. Mężczyzna nagle zaczął pukać w drzwi, co sprawiło, że lekko podskoczyłam w miejscu. Bałam się ruszyć z miejsca, a w moich kończynach rósł coraz większy skurcz.

- Moon, otwórz drzwi. - rozkazał groźnie mężczyzna po drugiej stronie, jednak wiedziałam, że nie zamierzam tego zrobić.

Do cholery jasnej, on miał ze sobą broń i w każdej chwili mógłby mnie zabić!

Otarłam łzy z, zapewne, czerwonych policzków i delikatnie rozprostowałam nogi. Podniosłam się z dotychczasowego miejsca, przez co każda możliwa kość strzeliła. Nie miałam pojęcia ile już tutaj siedziałam i nie miałam także pojęcia ile jeszcze potrwa "zaraz będę" Anthonego.
Choć powiem to pierwszy i ostatni raz w życiu to wolałabym, żeby był tutaj Jerry.

Usłyszałam jak druga osoba wchodzi do mojego pokoju i zaczyna mówić coś niezrozumiałego. Byłam na 98% pewna, że był to Anthony. Pojawił się również drugi, dobrze mi znany głos. Jerry! I jeszcze jeden głos...? Wolałam jednak nie wchodzić w szczegóły i jedynie cieszyć się, że mój brat się tutaj pojawił.

Wyjęłam klucz z drzwi od łazienki i pozwoliłam sobie wyjrzeć przez malutką dziurkę od klucza. Chociaż wiedziałam, że był to zły pomysł i tak moja ciekawość wzięła górę.

Na środku pokoju stał Jerry, który wykłócał się z brodatym mężczyzną. Zaraz za Jerrym stał Anthony i jeszcze jakiś, dość dobrze i niewinnie wyglądający facet. Stali oni niczym jego dwa, prywatni ochroniarze, co wyglądało dość komicznie.

Starszy mężczyzna złapał za jego broń, po czym dwójka stojąca za Jerrym, zrobiła to samo, pokazując przy tym przewagę. Brodaty powiedział coś, czego nie udało mi się do końca wyłapać. Usłyszałam, jak wymamrotał słowo "ojcu", jednak co to wszystko miało do czyjegoś ojca?

Mężczyzna, który stał na przeciwko wystrzelił, jednak trafił jedynie w moją pudrowo - różową ścianę. W, niemalże, tym samym momencie Anthony i mężczyzna Którego - Imienia - Nie - Znam również strzelili, trafiając w moje łóżko i szafki. Widziałam jak ramka z  jednym z ważniejszych dla mnie zdjęć z mamą się rozpada na kawałki, a samo zdjęcie zostaje podziurawione.

Nie myśląc, z desperacją wyszłam z łazienki i od razu wszystkie trzy pistolety zostały skierowane na mnie. Uniosłam ręce w geście obronnym, jednak w tym samym momencie pistolety zostały schowane i każdy patrzył na mnie z szokiem na twarzy.

Rzuciłam im wkurzone spojrzenie i podeszłam do leżącego na podłodze zdjęcia. Wzięłam fotografię w ręce, a wszystkie wspomnienia związane z tym zdjęciem mnie nawiedziły. Łzy napłynęły mi ponownie do oczu, jednak szybko je otarłam i jedynie wpatrywałam się w przedmiot pustym wzrokiem. Każdy ucichł i pożerał mnie wzrokiem.

Czułam lekkie zawstydzenie tym, że jestem w centrum uwagi, pomimo tego, że wcale tego nie chciałam. Zacisnęłam usta w cienką linię i wstałam z miejsca, w którym jeszcze chwilę temu siedziałam.

- Moon, chyba musimy o czymś porozmawiać. 

Can we talk about Moon?Where stories live. Discover now