8

149 6 4
                                    

Cisza. Dziewczyna nawet unikała kontaktu wzrokowego. Spojrzałam na ziemię, oczekując na odpowiedź ze strony Hope. Na marne. Kiedy na nią spojrzałam, otworzyła buzię, aby coś powiedzieć, jednak chwilę później ją zamknęła.

- W porządku, nie musisz odpowiadać. - uśmiechnęłam się pocieszająco, jednak z wyraźnym zawodem. Dziewczyna się uśmiechnęła. - Muszę już wracać. - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź po prostu odeszłam.

Po chwili czułam wyrzuty sumienia, że poszłam, nie czekając na żadne jej słowo. Gdy wchodziłam na ścieżkę, prowadząca do małego lasku, usłyszałam za mną delikatny szelest. Moją pierwszą myślą, było to, że to jakieś zwierzę, co niesamowicie mnie przeraziło. Postanowiłam jednak zachować spokój i bez pośpiechu iść dalej.

Czułam na sobie czyiś wzrok, ale nie potrafiłam zidentyfikować czyj. Niepokoiła mnie cała ta sytuacja.

- Czekaj! - krzyknęła dziewczyna. - Jeśli chcesz to mogę... - zacięła się, odwracając wstydliwe wzrok. Zrozumiałam o co jej chodzi. To całkiem jakby przesyłała mi wiadomości telepatycznie.

Uśmiechnęłam się i dziarsko zaczęłam iść przed siebie. Hope znajdowała się zaraz obok mnie, również przemieszczając się dość pewnie. Gdy dotarłyśmy pod blok, w którym mieszkam, dziewczyna zrobiła wielkie oczy.

- Dziewczyno, to przecież jest jakiś wieżowiec! - powiedziała z przerażeniem, na co odpowiedziałam cichym śmiechem. Weszłyśmy do windy, a kiedy nacisnęłam przycisk z numerem 15, Hope znów wytrzeszczyła oczy. - Nie mów, że mieszkasz tak wysoko.

- Kiedy Jerry powiadomił nas o tym gdzie mieszka, też miałam taką reakcję. - uśmiechnęłam się na wspomnienie.

Weszłyśmy do apartamentu, a dziewczyna wciąż wyglądała na zszokowaną. Pognałam do kuchni, a Hope zaraz za mną. Rozglądała się po pomieszczeniu, podczas gdy ja rozłożyłam śniadanie, które zrobiła Laura na dwa talerze, tak aby Hope mogła zjeść razem ze mną.

Zaniosłam talerze do salonu i włączyłam telewizor. Usiadłam na kanapie, a obok mnie znajdowała się Hope.

- Co, w takim razie, oglądamy? - zapytałam, przeglądając kanały w telewizji.

- Wybierz coś. - wzruszyła ramionami.

×××

Tak na prawdę wcale nie ogladałyśmy, a ze sobą rozmawiałyśmy. Mój wzrok jedynie na kilka sekund odrywał się od oczu Hope, która bacznie opowiadała różne historie. Jej sposób mówienia oraz jej głos, sprawiały, że mogłam słuchać ją godzinami.

Usłyszałam klucz, przekręcający się w zamku. Dziewczyna zamilkła, a ja zmarszczyłam brwi. Z tego co zobaczyłam kątem oka, zegar wskazywał godzinę 11, więc w teorii nikt nie powinien tutaj być. Jerry i Laura wciąż pracowali, zatem było to dość podejrzane.

Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi, aby przez wizjer zobaczyć kto to był. Hope była równie zdezorientowana jak ja, jednak wolała pozostać cicho i jedynie obserwować sytuację.

Zdołałam zobaczyć mężczyznę w średnim wieku. Był w garniturze, co było dziwne. Miał siwe włosy i długą brodę, tego samego koloru. Na ręce, którą trzymał klucz, znajdował się drogi, złoty zegarek.

Nie wiedziałam kim jest ten facet, więc niemiłosiernie spanikowałam, ponownie zamykając drzwi od środka. Nie odpuszczał. Wciąż przekręcał klucz, a ja wciąż zamykałam ponownie drzwi.
Graliśmy, tak jakby, w kotka i myszkę, jednak to ja byłam tą panikującą myszką. Cholernie panikującą myszką.

Przycisnęłam ciało do drzwi, aby mężczyzna nie zdołał ich otworzył, jednak nie miałam wystarczająco siły, przez co udało mu się.

Udało mu się wtargnąć do środka.

~~~

heej

jak minął wam dzień?

do następnego!

Can we talk about Moon?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz