3

242 10 2
                                    

Do domu wróciłam kilka godzin później, mając nadzieję, że znajomi mojego brata już poszli. Zajrzałam do salonu, w którym, jak na nieszczęście, wciąż się znajdowali. Nigdy nie lubiłam jego znajomych, byli okrutni jak on.

Poszłam do dość przestronniej kuchni,  wzięłam jakąś przekąskę oraz wodę i pognałam do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, aby żaden nieproszony gość się tutaj nie znalazł.

Mój pokój znajdował się na poddaszu i był dość duży. Jerry, pomimo wrażenia, które dawał, był dość dobrze ułożony finansowo. Miał własną firmę, dzięki której zarabiał dobre pieniądze, za które kupił to luksusowe mieszkanie.

W domu mamy, nie mogłam pozwolić sobie na swój własny pokój, gdyż nie było na niego miejsca. Ojciec ani trochę nie wspierał nas materialnie, dlatego nie miałyśmy dużego mieszkania, a mama poświęcała swoje życie na nasze utrzymanie.

Odkąd mieszkałam z Jerrym, byłam wręcz rozpieszczana całą tą kasą. Choć nie przez niego, a przez Laure. Kupowała mi wszystko, czego zapragnęłam. Wystarczyło powiedzieć jedno słowo o jakiejś rzeczy, która mi się podobała, a następnego dnia ta rzecz była już moja.

Można było powiedzieć, że miałam wszystko, kiedy jednocześnie nie miałam nic.

Chciałam poczuć się przez kogoś kochana, a nie rozpieszczona. Chciałam mieć dobre relacje z bratem, a nie nowe ciuchy, których i tak mam już za dużo.

Laura mnie uwielbiała, a ja uwielbiałam ją. Nie była to jednak relacja, jaką miałam z mamą. Relacja, której mi cholernie brakowało. Laura nie miała zbyt wiele czasu przez pracę, co sprawiało, ze nie miałam jak z nią porozmawiać o ważnych dla mnie rzeczach. Z mamą było inaczej. Nawet jeśli tonęła w obowiązkach, nie miała już siły, i tak mnie wysłuchała.

Doceniałam jednak Laure, całym moim sercem. Sprawiała, że w tym dość obcym domu, pełnym nienawiści, czułam się jakbym byłam tu jakkolwiek mile widziana. Jerry był jej przeciwieństwem, choć to on był moją bliższą rodziną, a nie ona.

Otworzyłam moją tajną skrytkę, w której zawsze trzymałam papierosy. Nie paliłam regularnie. Paliłam tylko wtedy, kiedy miałam przygnębiający dzień i chciałam się odprężyć.

Wyszłam na balkon, z którego było widać piękną panoramę LA. Mieszkanie na 15 piętrze czasem miało swoje plusy. Choć tylko czasem.

Przyglądałam się widokowi, myśląc o mamie. Wiedziałam, że nie spodobał by jej się widok mnie, palącej papierosa. Nie mogłam jednak na to nic poradzić, dlatego po prostu odrzuciłam tą myśl.

- Moon! - usłyszałam zza drzwi głos Laury. - Śpisz? - lekko zapukała w drzwi.

- Nie. - odpowiedziałam, donośnym głosem, aby mnie usłyszała. Szybko zgasiłam fajkę o popielniczkę, która leżała na ziemi.

- Mogę wejść, muszę z tobą porozmawiać? - zapytała. Wiedziałam, że charakterystyczny zapach papierosów unosi się wokół mnie, dlatego niesamowicie spanikowałam.

- Chwila, jestem pod prysznicem! - powiedziałam i szybko pognałam do mojej łazienki.

W trybie natychmiastowym umyłam zęby i spsikałam całe ciało mgiełką. Szybko przebrałam się w piżamę i schowałam paczkę z powrotem do mojej skrytki. Otworzyłam drzwi. Laura uśmiechnęła się lekko, kiedy mnie ujrzała.

- Chciałam zapytać czy wszystko w porządku. - powiedziała, wchodząc do pokoju. - No wiesz.. Po tym co się dzisiaj stało. - dopowiedziała, kiedy zobaczyła moje lekkie zdezorietowanie.

- Tak, wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się do niej szeroko. - Nic mi nie jest.

- Cieszy mnie to. - odwzajemniła uśmiech. - Czy jest może coś, co chciałabyś mi powiedzieć? Mam teraz chwilę, mogę cię wysłuchać. - usiadła obok mnie, na łóżku. Wprawiła mnie w zakłopotanie tym pytaniem.

- Tęsknię za mamą. - wypaliłam, przerywając chwilową ciszę.

- Wiem, kochanie. - przytuliła mnie do swojego boku, a ja jeszcze bardziej się w nią wtuliłam.

Siedziałyśmy tak przez jakiś czas, nie mówiąc ani słowa. Poczułam od niej ciepło i troskę. Prawie jak u mamy. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, gdy o tym pomyślałam. Laura pogłaskała mnie po głowie, dodając mi otuchy.

- Jerry jest dupkiem. - stwierdziłam, kiedy przestała mnie przytulać.

- Och, to też wiem - zaśmiała się, a ja razem z nią. Otarłam łzy i spojrzałam na nią. - Porozmawiam z nim jutro, jak wytrzeźwieje. - pokiwałam głową, dając jej znać, że rozumiem.

- Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść jeśli potrzebujesz rozmowy, nawet jeśli jestem zajęta. - zaskoczyła mnie, gdyż zawsze myślałam, że pod żadnym pozorem nie mogę przerywać jej pracy.

Laura wyszła, życząc mi dobrej nocy. Zostawiła mnie samą z moimi myślami, które drastycznie przez te 20 minut rozmowy się zmieniły. Z jakiegoś powodu Laura dała mi poczucie, takie jakieś dawała mi mama.

Jakim cudem było to możliwe?

~~~

Can we talk about Moon?Kde žijí příběhy. Začni objevovat