10

140 8 1
                                    

- Więc mówisz mi, że jakiś starszy mężczyzna w garniturze, wszedł do naszego domu? - powiedział Jerry, masując sobie skronie i przymrużając oczy. - I z tobą rozmawiał. - dodał.

- Tak! - powiedziałam głośniej, ciesząc się, że w końcu zrozumiał o czym mówię. Laura weszła do jadalni i położyła rękę na ramieniu Jerrego, który wciąż wyglądał jakby twierdził, że to wymyśliłam. - Naprawdę nie kłamię! - broniłam się.

- Nie pamiętam, żebym wspominał, że ci nie wierzę. - burknął chłodno. - Jak wyglądał ten mężczyzna?

- Był wysoki, o głowę wyższy ode mnie. Miał siwe włosy - zatrzymałam się na przemyślenia. - O i długą brodę! - kolejna przerwa. - Tego samego koloru.

Nie wspomniałam o pistolecie, który miał przy sobie. Zbyt bardzo się bałam reakcji Jerrego. Bo, w końcu, co on mógł by sobie pomyśleć? Albo, co gorsza, co mógł by zrobić.

- A twarz? - zapytała tym razem Laura. - Miał może mocne rysy i tatuaż pod okiem? - pokiwałam głową, a Jerry i Laura wymienili się spojrzeniem.

Starszy brat porwał się z krzesła i złapał za telefon. Laura szybko pognała za nim i szepnęła mu coś do ucha. Powiedział coś, ale nie zdołałam odczytać co. Dziewczyna od niego odeszła i od razu przyszła do mnie, z uśmiechem, który dotychczas nie był widoczny na jej twarzy. Natychmiastowo oddałam uśmiech.

Jerry wrócił do jadalni, bardziej zdenerwowany niż wcześniej. Najpiew klikał coś w telefonie, a potem do zaczął do kogoś dzwonić.

- No dalej, odbieraj. - powiedział do siebie, albo do.. telefonu? I wyszedł z pomieszczenia. - Co ty sobie wyobrażasz? - usłyszałam jego niesamowicie wściekły głos, a potem usłyszałam jedynie zamykające się drzwi od łazienki.

- Z kim on rozmawia? - zapytałam, spoglądając na Laure, która stała obok krzesła, na którym siedziałam.

- Och, to nikt ważny, Moon. - pogładziła mnie po włosach. Nie naciskałam. Nie chciałam. Wiedziałam, że obydwoje będą na mnie źli.

×××

Jerry skończył swoją rozmowę po dobrej godzinie. Po jej końcu był spokojniejszy, niż przed jej rozpoczęciem. Usiadł na kanapie. Spojrzałam na niego, a on oddał spojrzenie.

- Co chcesz? - powiedział szorstko.

Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi, a on z powrotem spojrzał na telewizor. Laura usiadła obok Jerrego, który złożył mały pocałunek na jej skroni i objął ją ramieniem. Uśmiechnęłam się na ten widok i przyglądałam się im z fotela, który stał obok końca kanapy.

- Moon - zwróciła się do mnie Laura. - Chodź tutaj. - poklepała miejsce obok siebie.

Nie protestując usiadłam obok dziewczyny. Oglądaliśmy jakiś film, który akurat leciał w telewizji. Ze względu na późną porę i dość nudny moment filmu, moje oczy zaczęły się przymykać.
Nie umyślnie położyłam głowę na ramieniu Laury i zamknęłam oczy.

Obiecałam sobie, że zamknę je tylko na chwilę, jednak kiedy ponownie otworzyłam oczy było już jasno. Leżałam na kanapie, okryta kocem, co było prawdopodobnie sprawką Laury. Miałam także pod głową, przyjemną w dotyku poduszkę.

Wstałam i przetarłam oczy, żeby jeszcze raz, dokładnie, zobaczyć gdzie jestem. Chwilę zajęło mi także, przypomnienie sobie jak się tu znalazłam. Na stoliku przed kanapą leżała mała karteczka od Laury, która mówiła, że ona jak i Jerry już wyszli do pracy. Życzyła mi również miłego dnia, co sprawiło uśmiech na mojej, delikatnie opuchniętej po drzemce, twarzy.

Wstałam z kanapy i od razu skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki, acz orzeźwiający prysznic i zabrałam się za mycie zębów. Po wykonaniu tej czynności, poszłam do kuchni, aby coś przekąsić.

Po chwili namysłu postanowiłam zrobić śniadanie, które zawsze robiła mi mama. A mianowicie racuszki z jogurtem. Przygotowując danie zakręciła mi się łezka w oku, jednak zignorowałam to i kontynuowałam uśmiech.

Byłam pewna, że mama by chciała, żebym wspominała ją z uśmiechem.

Can we talk about Moon?Where stories live. Discover now