— To dlaczego się poddajesz? Myślisz, że możesz ot tak zmarnować wszystkie moje starania? I do tego zmarnować wysiłek mojego drogiego gege?
— Ja...
— Zamilcz — rozkazał i Wei Wuxian zamilknął. — To niedopuszczalne, żeby gege tak się natrudził na... marne. Niedopuszczalne — powtórzył, kręcąc głową. — I jak zamierzasz to teraz naprawić?
Wei Wuxian nie śmiał się odezwać, dlatego minęła chwila, zanim młodzieniec zrozumiał, co się dzieje i wyraził zgodę na mówienie machnięciem dłoni.
— Muszę zamienić się z ukochanym — ogłosił. — To moja odpowiedzialność, mój twór.
— Głupota. Gege zawsze powtarza, że razem jesteśmy silniejsi i nic nie jest w stanie nas zatrzymać. Ach, ma na mnie taki wpływ... Potrafi sprawdzić, że moje martwe serce znowu bije. Nigdy nie doznałeś czegoś podobnego?
— Przecież wszystko wiesz, mój Demoniczny Królu — ogłosił nieświadomie tytuł młodzieńca. Skąd go znał? No tak... Dwa tysiące lat był martwy.
— Wystarczy czasami jedna modlitwa, żeby przybyć z pomocą. Jedna prośba, aby zmienić przeznaczenie. Jeden dobry człowiek uratuje cały naród. Setki razy słyszałem melodię guqina wołającą o utraconą miłość, o ponowne pojawienie się najdroższej osoby.
— I ten przystojny dureń jest gotowy sam się poświęcić — rzekł Wei Wuxian przez łzy. — Kochany głupek. Niczego się nie nauczył się przez dwa tysiące lat.
— Może potrzeba mu kilku dodatkowych stuleci z bliską mu osobą, żeby nauczył się tej mądrości? — zapytał chytrze młodzieniec.
— Nie... Wystarczy jedno, ludzkie życie.
— Starość i spokojna śmierć? — zaproponował.
Ten układ wydawał się jednym z najpiękniejszych snów, o jakich słyszał Wei Wuxian.
Zgodził się znacząco kiwnięciem. Na znak zawarcia tego paktu Demoniczny Król wyciągnął rękę, którą Wei Wuian przyjął. Demoniczna energia wypłynęła z ciała mężczyzny, rozchodząc się wokół lasu, aż dotarła do granicy, do tarczy, która chroniła wyznaczony przez amulet Tygrysa Stygijskiego teren. Jednak ta moc miała już należeć tylko do Demonicznego Patriarchy.
Była to zapomniana przez niego potęga. Nie... Siła, która dawniej należała do Wei Wuxiana, a przez te dwa tysiące lat zagubiła się, nie potrafiąc odnaleźć swojego prawowitego właściciela. To się zmieniło. Wei Wuxian przyjął ją jak zagubione dziecko, które w końcu powróciło do swojego domu.
— Dziękuję... — wyszeptał w kierunku oddalającego się młodzieńca. Kojarzył skądś tę twarz, ale imię rozmyło się w niewyraźnych wspomnieniach sprzed lat.
— San Lang. Wystarczy San Lang — przedstawił się i zniknął za tarczą z demonicznej energii.
Chenching szczypał Wei Wuxiana od buzującym w nim energii. Przypomniał sobie dawne czasy, walki i swoją własną siłę, nie tę, którą czerpał z amuletu Tygrysa Stygijskiego.
Wei Wuxian odwrócił się i podążył śladem Lan Wangji. Nie mógł odejść za daleko, a mimo to trwała dookoła cisza. Cisza zapowiadała nieszczęście. Cisza oznaczała śmierć. Cisza... Próbował oddalić od siebie inne pomysły, przecież Lan Zhan nie zginąłby tak łatwo.
I miał rację. Stali naprzeciw siebie, z opuszczoną bronią, tak samo bezbronni, choć Wei Wuxian próbował nie poddać się temu złudzeniu. Amulet w ciele Xue Yanga nie poddałby się tak łatwo.
— Uszanuję wolę Nieśmiertelnego Mistrza i zapewnię mu spokojną śmierć — zapewnił Xue Yang.
Wei Wuxian dostał dreszczy. Przesłyszał się? Śmierć? Do tego bez walki?
Lan Wangji tylko potulnie skinął głową. Wsunął Bichena do pochwy, odwrócił się i odłożył miecz przy drzewie, opierając go o pień. Guqin położył na ziemi, wśród pięknego, bajecznego mchu. A potem sam usiadł, poddając się medytacji.
— Nieśmiertelny Mistrzu, to był zaszczyt — odpowiedział na pożegnanie Xue Yang.
Wystawił przed siebie otwartą dłoń, uwalniając wcześniej zamkniętą kulę czystej demonicznej energii. Wei Wuxian nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. Podążył za ciekawością, za tym fragmentem niewiadomej, za której stworzeniem stał jego własny twór. Wziął głęboki wdech, a potem wyskoczył zza krzaków, stając na drodze zgromadzonej energii. Złapał ją. Owinął wokół palców ku zdumieniu dwójki mężczyzn, a na końcu cisnął nią w Xue Yanga.
Amulet odepchnął własne zaklęcie. Zacisnął gniewnie szczękę i wysyczał:
— To jest bez sensu.
— Trudno się z tym nie zgodzić. — Wzruszył ramionami. — Ale taka chyba natura ludzka. Uwielbiamy walczyć o swoje, nie poddawać się i trwać we wszystkim do końca, szczególnie jeśli na tym końcu czeka ktoś ukochany.
Zerknął przez ramię na Lan Wangji. Rumieńce pojawiły się na twarzy mężczyzny. Najpewniej miał ochotę zapaść się pod ziemię po tym, co zrobił, i Wei Wuxian obiecał sobie, że nigdy mu tego nie zapomni. Ale nie był to najlepszy czas na złośliwości.
Uniósł rękę i przywołał demoniczną energię ze źródła, z samego amuletu Tygrysa Stygijskiego wżartego w ciało Xue Yang. Ta energia od początku do niego należała. Nie pozwoli, żeby kolejni ludzie doznali krzywdy z jego winy.
— Nie możesz! — zezłościł się Xue Yang. Odruchowo cofnął się, ale energia nadal kumulowała się w dłoni Wei Wuxiana. Była poza jego kontrolą. Rzucił Wei Wuxianowi wściekłe spojrzenie. — To trwa już za długo.
Wbił palce we własną pierś. Przekręcił w niej amulet Tygrysa Stygijskiego, przybliżając go do swojego serca, tak, że się zetknął z ciepłą powierzchnią organu. Demoniczna energia popłynęła wraz z krwią przez cały organizm Xue Yang. Czarne żyły wyłoniły się na skórze. Zaśmiał się. Teraz nikt nie odbierze mu tej mocy.
Gwałtownie ruszył na Wei Wuxiana.
Nie było czasu na dalsze gromadzenie energii. Wei Wuxian zamierzał wykorzystać to, co zdobył. Musiało mu wystarczyć, jeśli nie, cały ten świat czeka zagłada. Zamachnął się, celował prosto w pierś Xue Yanga, nie liczył się z dalszymi konsekwencjami, był gotowy przyjąć cios przeciwnika.
— WYSTARCZY! — rozległ się kobiecy krzyk.
Odruchowo zwrócili się w stronę, z której dobiegł do nich głos.
A—Qing wyszła zza drzewa.
Hmmm, powinnam spać, zamiast publikować rozdział, ale... obiecałam sobie: "dzisiaj opublikuję. Nie ma bata!". No i opublikowałam. Kurcze... Wiecie, że zostały już tylko max 4 rozdziały do KOŃCA.
YOU ARE READING
[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi
FanfictionPrzemijają lata, uciekają wieki, ku zapomnieniu zmierzają tysiąclecia, a melodia Chenqinga wciąż rozbrzmiewa w myślach Nieśmiertelnego Mistrza z nadzieją, że nienawidzony przez wszystkich Wei Wuxian powróci. Jednak po dwóch tysiącach lat kultywacja...
Forgetting Envies ~ Rozdział 46
Start from the beginning
![[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi](https://img.wattpad.com/cover/252878826-64-k883908.jpg)