Forgetting Envies ~ Rozdział 44

170 26 32
                                        

Lan Qiren przestał istnieć? — obawa pojawiła się w myślach obu kultywatorów, którzy stanęli obok spokojnego, niewzruszonego człowieka. Czyżby oboje zawiedli tego biednego chłopca? Myśleli, że zdążą, że przerwą rytuał przywołania duszy, zdrowy rozsądek i zgromadzona przez wieki wiedza podpowiadały porażkę Xue Yanga — nikt przed nim nie dokonał powiązania duszy, nie zdołał zmusić roztrzaskanej duszy do wejścia w ciało, zajmowane już przez inną...

Pomylili się.

Lan Wangji oddalił się od leżących na ziemi rodziców Wei Wuxiana i podbiegł do Xiao Xingchena. Ujął ciało Lan Qirena za policzek i zaczął szukać w spojrzeniu oznak, że ten chłopiec nadal żyje. Jednak wzrok Xiao Xingchena był chłodny, spokojny. Nie odnalazł w nim lęku, jakiegokolwiek zawahania. Ręka mężczyzny opadła bezwładnie.

— Zawiodłem cię — wyszeptał w kierunku nieistniejącego Lan Qirena.

—Mistrzu, nie zawiodłeś tego chłopca — stwierdził Xiao Xingchen.

Sięgnął w kierunku miecza, który ciasno w swoich objęciach trzymał Wei Wuxian, i pochwycił Bichena, wyciągając go z pochwy. Zatańczył w miejscu, nakreślając ostrzem drogę mądrości i pokoju. Na skrajach znaku wyłoniły się płatki śniegu. Xiao Xingchen zatrzymał się i pchnął znak wprost na Xue Yanga. Demoniczny Kultywator nie odsunął się. Przyjął na siebie zimny atak, mrożący krew w jego żyłach.

— A więc to tak — odparł. Zasłonił twarz dłonią i tym razem zaśmiał się żałośnie, kiedy ręka mu sztywniała od chłodu zaklęcia. — Zdrada. Wokół sama zdrada.

Amulet Tygrysa Stygijskiego zapłonął na skórze Xue Yanga, roztapiając znajdujący się wokół niego lód. Zaklęcie prysnęło, pozostawiając za sobą ulatniającą się parę, leniwie rozpraszaną przez machnięcia demonicznego kultywatora.

— Wiesz dobrze, że nie pozwolę ci umrzeć, gdy w końcu do mnie wróciłeś... Prawda? — upewnił się Xue Yang.

Xiao Xingchen wzmocnił uścisk na rękojeści, wyraz jego twarzy nie uległ zmianie.

— Wrócić mogą tylko ci, którzy chcą powrotu. Żyjesz od dwóch tysięcy lat, a nie wpoiłeś ani jednej prawdy życiowej — skarcił go Xiao Xingchen.

— Wpoiłem ich aż za wiele. Ludzie są okrutni. Sprawiedliwości nie może stać się zadość. Uczciwi cierpią, a kłamcy żyją w przepychu i dobrobycie. Nie było cię tu przez dwa tysiące lat. Nie masz prawa wykładać mi o prawdach życiowych, skoro sam uciekłeś od tego życia, ukochany.

— Nie nazywaj mnie tak. — Przetarł wargi, które wcześniej doznały pocałunku ze strony Xue Yanga. — Uciekłem od potwora, nie od życia.

— Potwora? — fuknął. — Widzisz we mnie tylko zło?

— Widziałem dobro za ślepotą, myślałem, że poznałem człowieka, z którym spożywam wspólny posiłek, z którym śpię w jednym pomieszczeniu. Moja ślepota mnie zdradziła. Zobaczyłem prawdę, gdy było już za późno.

— Zobaczyłeś? Jak? Jesteś ślepy — zadrwił sobie. — Ech, nieważne. Masz teraz oczy. Zdrowe, piękne oczy. Dzięki mnie. Nie potrafisz docenić mojego poświęcenia? A może nie widzisz, co ono dla ciebie oznacza?

Xiao Xingchen nakreślił kolejny znak w powietrzu, jako odpowiedź na wszystkie pytania Xue Yanga.

Taka wdzięczność należała tylko do głupców. Xiao Xingchen nie pamiętał, co się wydarzyło przez ostatnie dwa tysiące lat, ale skoro odnalazł się w nowym ciele, widział, a jego własne myśli zakłócały słowa innej osoby, to Xue Yang zabił niewinną istotę tylko po to, żeby go wskrzesić. Nigdy nie byłby wdzięczny za takie okrucieństwo. Pragnął rozsypać się na tysiące kawałków i nie narodzić się ponownie. Na tę karę zasłużył — za własną głupotę, naiwność, zbyt wielką wiarę w drugiego człowieka, za każdego cukierka i uśmiech, który przynosił do domu wypełnionego słodkim aromatem świeżych wypieków A—Qing. Ukarze siebie, najpierw powstrzyma człowieka, którego nie zdołał pokonać dwa tysiące lat temu.

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now