Lan Wangji ubrał białą marynarkę. Wyciągnął długie włosy spod materiału i zebrał je w wysoki kuc. Opaskę sekty Lan zostawił na łóżku, nadal niepewny reakcji ludzi, których napotka na ulicy. Jakikolwiek znak sekty budził grozę, a w tak małym mieście sięgała ona często paranoi, której nie dało się już zatrzymać. Ile nieprzyjemności spotkało młodych adeptów za jej noszenie w szkole? Sprawa w końcu ucichła. Uczniowie oraz ich rodzice przyzwyczaili się do niecodziennego widoku. Nie znał jednak zdania państwa Wei w kwestii. Czy rodzice Wei Wuxiana nie wyproszą go z domu, kiedy zobaczą opaskę? — pytał siebie Lan Wangji, od minuty przyglądając się tradycji, którą właśnie zamierzał zbezcześcić. Przez dwa tysiące lat chronił tej tradycji, nie pozwalając jej obumrzeć. Nie należało się wstydzić symbolu, za który jego ojciec, brat i wuj oddali życie...
Nigdy.
Ujął opaskę i zawiązał ją z tyłu głowy.
Rozległo się pukanie. Do pomieszczenia wszedł Lan Qiren, niosąc na tacy mapę z oznaczonym miejscem, w którym stał dom Wei Wuxiana i jego rodziny. Podał również mistrzowi portfel z pieniędzmi, zazwyczaj trzymany w sejfie pod kluczem.
Nawet jeśli sekty straciły na znaczeniu, to ich bogactwo wciąż było niewspółmierne do majętności zwykłych ludzi. Zajmowali się uprawą rzadkich ziół, znali tajne receptury na leki, a na Nocne Łowy zapraszano ich częściej niż sugerowały media czy politycy. Ich wpływ na życie zwyczajnych ludzi pozostawiał swoje piętno w codziennych życiu, nawet w prostych lekarstwach na ból głowy.
— Hanguan—jun — zwrócił się z szacunkiem do mistrza młodzieniec — Wei Wuxian to dziwny człowiek, ale zna maniery i wie, w jakich sytuacjach należy milczeć. Nie powinien niepokoić nieśmiertelnego mistrza.
— Lan Qiren — odezwał się nagle Lan Wangji.
Chłopak napiął mięśnie twarzy ze strachu.
— Trudno zatrzymać płynącą wodę, Wei Wuxian to szalejąca woda, która rwie brzegi.
— Tak, tak, Hanguang—jun! — ucieszył się Lan Qiren. — Dziękuję mistrzu za te słowa. To zdecydowanie pasuje do Wei Wuxiana. — Zawahał się. — Mistrzu, widziałeś go przecież tylko raz. A może... — Lan Qiren zdał sobie sprawę, że nie tylko o współczesnym Wei Wuxianie mówił mistrz.— Ja...
— Znałem go — odpowiedział nagle Lan Wangji. — Uczyliśmy się w salach, w których dziś przekazuję wam swoje nauki. Walczyłem u jego boku, w wielkiej wojnie. I byłem obok, gdy umierał.
— Mistrzu... — zaczął, ale nie znalazł właściwych słów.
Wyznanie mistrza przytłoczyło go. Nawet w najbardziej odległych snach nie wyobrażał sobie, że usłyszy z ust Hanguang—jun wspomnienie z czasów jego młodzieńczych lat, szczególnie o Wei Wuxian.
O Demonicznym Kultywatorze milczano. Legendy obrosły to imię i po dwóch tysiącach lat trudno było oddzielić prawdę od fałszu. Wszystko mieszało się w kotle teorii i spekulacji. Niewielu znało historię, tę właściwą, bo niewielu dożyło obecnych czasów, aby opowiadać o wydarzeniach sprzed lat. A nawet jeśli, to nikt ich nie chciał słuchać. Lan Qiren był jednak inny. Słowa mistrza oznaczały świętość, bo znał naturę swojego nauczyciela — niewiele mówił, ale każdą jego wypowiedź przepełniała mądrość i prawda. Nigdy nie kłamał, baczył na każde słowo.
— Mistrzu... — odezwał się ponownie.
Lan Wangji podjął mapę oraz portfel.
— Mistrzu, czy nienawidziłeś Wei Wuxiana? — odważył się zapytać.
W oczach mężczyzny przemknął cień strachu. Na jego twarzy pojawił smutny uśmiech. Niezrozumiały...
— Nigdy — odpowiedział i odszedł.
YOU ARE READING
[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi
FanfictionPrzemijają lata, uciekają wieki, ku zapomnieniu zmierzają tysiąclecia, a melodia Chenqinga wciąż rozbrzmiewa w myślach Nieśmiertelnego Mistrza z nadzieją, że nienawidzony przez wszystkich Wei Wuxian powróci. Jednak po dwóch tysiącach lat kultywacja...
![[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi](https://img.wattpad.com/cover/252878826-64-k883908.jpg)