Forgetting envies ~ Rozdział 20

397 54 16
                                        

"To moja wina" — była to jedna z pierwszych myśli, która pojawiła się w głowie Wei Wuxiana. Wyzwanie A—Qing wstrząsnęło nim. Przyzwyczaił się już do wspomnień z przeszłości, akceptując Demonicznego Kultywatora, którym kiedyś był.

Dziś znowu za to odpowiadał?

Historia zataczała koło, jakby przeznaczenie nie zamierzało puścić go ze swojego uścisku. Żadne starania, chęci, by rozliczyć się z przeszłością, ruszyć dalej, nie były wystarczające, a słowa A—Qing okrutnie potwierdzały przypuszczenia chłopaka.

Odwrócił się na pięcie i wolnym krokiem odszedł w kierunku ogrodów Zacisza Obłoków. Kochał wieczorne powietrze, panującą wokoło ciszę i śpiew owadów kryjących się wśród traw. Pozwalało mu to przemyśleć kilka spraw, uspokoić zszargane nerwy... Na rozmowę z dziewczyną i dalsze pytania jeszcze nadejdzie czas, inaczej przedstawiała się sytuacja ze stanem emocjonalnym Wei Wuxiana. Dusił się we własnym ciele z bezradośni, która go objęła.

Uśmiechnął się szeroko w kierunku kwiatu zamykającego swe płatki przed nocnymi chłodami. Przykucnął. Dopadło go niespodziewane zmęczenie, nie mógł ustać. Nogi mu zwiotczały, mięśnie osłabły. Nie wydawało mu się, że przesadził z walką. Większość akcji oddał Lan Zhanowi, akceptując słabości tego ciała i ograniczenia, jakie za sobą niosło.

— Co się ze mną dzieje?

Upadł na chłodny chodnik i położył się w poprzek, zajmując całą drogę między kwiatami. Dopiero wtedy usłyszał, jak intensywnie bije mu w piersi serce.

Łup, łup, łup...

Dźwięk stawał się silniejszy. Zamknął oczy i skupił się na słowach A—Qign, aby rozwiązać dręczącą go zagadkę.

Wyrzuty sumienia nie przestały go dręczyć. Serce bolało mocniej. Jedynie doświadczanie pozwalało mu zdusić w sobie łzy. Ukrył je wśród wspomnień, reagując w ten sam sposób, jak dwa tysiące lat temu, oszukując nie tylko innych, ale i siebie.

Każda wstrzymana łza, tworzyła w nim kolejną, niezagojoną zadrę, która babrała się za każdym razem, gdy nie zdołał zdusić sobie emocji. Niezależnie od tego, jak bardzo chował uczucia za maską radosnego i pewnego siebie chłopaka, w głębi pozostało w nim to samo dziecko pozbawione domu i rodziny.

Przystań Lotosu spłonęła, dom dziadka spłonął i czy ten sam los czekał Zacisze Obłoków?

Wei Wuxian uszczypnął się w policzek. Nie śnił, rzeczywiście zaliczył Zacisze Obłoków do miejsc, które nazywał "domem". Zaprzeczał dwa tysiące lat temu, nie zdał sobie sprawy wczoraj, ale dziś był już pewien. To miejsce stało się jego domem.

Kap, kap, kap...

Woda kapała z liści prosto w sadzawkę wraz z upływającymi sekundami. Minęło dokładnie sześć minut, trzysta sześćdziesiąt kapnięć. I po kolejnym trzynastym kapnięciu, ustało. Machnięciem dłoni Lan Wangji zdmuchnął resztę wody z liści. Ujął ostatni z rozłożonych kwiatów i oderwał go.

Opuścił roślinę, prosto na twarz Wei Wuxiana. Wilgotne płatki załaskotały chłopaka w policzek. Zaśmiał się słodko. Podniósł prezent i obejrzał z kilku stron — przypominał mu kwiat, który przez łowami rzucił w stronę Lan Zhana.

— Pamiętasz? — zapytał mężczyzny.

— To ten sam kwiat, który otrzymałem od ciebie przed łowami.

Wei Wuxian oniemiał. Głos ugrzązł mu w gardle, kiedy plan nie poszedł po jego myśli. Zamierzał trochę dłużej podroczyć się z Lan Zhanem, aż wydusi z niego wspomnienia, ale on pamiętał...

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now