Forgetting envies ~ Rozdział 35

259 38 24
                                        

Stary, znajdujący się bliżej śmierci aniżeli życia, Jiang Cheng usiadł z dala od Wei Wuxiana na kawałku suchej trawy i pociągnął nosem, próbując zahamować płacz. Napłynęła na niego fala wstydu. Obiecał sobie kiedyś, że w przypadku konfrontacji ze swoim nowonarodzonym bratem zachowa stoicki spokój, potem wyrzuci z siebie wszystko, co leżało mu przez całe życie na sercu, a na sam koniec odejdzie, pozostawiając Wei Wuxiana ze łzami w oczach. Przekleństwo sprawiło, że to on z ich dwóch wypłakał się najmocniej. Może to już nie na jego starcze nerwy były takie wyznania. Organizm definitywnie odmawiał Jiang Chengowi posłuszeństwa, zmuszał go do ostatnich kroków, ostatnich działań, świadomy nadciągającego widma śmierci i ceny, jaką zapłaci za występowanie poza prawa natury.

Wei Wuxian przysiadł się do Jiang Chenga. Wyjął z lewej kieszeni paczkę chusteczek i podał ją bratu w dobrej wierze. Jiang Cheng poczerwieniał ze złości. Uniósł laskę i zdzielił nią Wei Wuxiana trzy razy w tę pustą głowę.

— Myślisz, że potrzebuję twojej litości?! — oburzył się. — Może i jestem stary, ale mam swój honor.

— No, weź, dziadku... — zawahał się i dopiero po chwili przypomniał, że wcale nie ma do czynienia ze swoim dziadkiem. — Jiang Cheng! — poprawił się. — Litości, chciałem ci tylko dać chusteczkę.

Jiang Cheng otarł się szorstkim materiałem szaty.

— Chusteczki są dla płaczących kobiet, a nie dla mężczyzn. Po co ty je nosisz w kieszeni?! — podał pierwszy argument, jaki przyszedł mu na myśl.

— Każdy nosi ze sobą chusteczki. Nawet Nieśmiertelny Mistrz ma je w kieszeni. — Wskazał na Lan Wangji, szukając wsparcia.

Lan Zhan faktycznie wyjął z kieszeni szaty paczkę chusteczek.

— Nieśmiertelny Mistrz jest wyjątkowy — rzucał wymówkami. — Ty głupi dzieciaku, teraz się podlizujesz. Wcześniej, jak byłem twoim dziadkiem, to tyle troski nie zaznałem.

— Zawsze proponowałem ci nocną herbatę. Nie chciałeś!

— Bo nienawidzę pić herbaty przed snem!

— A co? Pęcherz nie trzyma?!

Wei Wuxian powiedział o jedno zdanie za dużo. Zbladł na twarzy, widząc podnoszącą się laskę dziadka. Bez żadnych wątpliwości, cisnął nią o nogę chłopaka. Uderzył jeden, drugi raz, Wei Wuxian odskoczył i uciekł kawałek dalej. Jiang Cheng nie dał rady go dogonić, więc chłopak pokazał bratu język.

To już było za wiele.

Jiang Cheng ruszył za Wei Wuxianem, nie podarowując mu tego. Kisiła się w nim złość, lada moment i wybuchnie, uwalniając z siebie dotąd przetrzymywany gniew.

— Wracaj tu! — wysyczał, uwalniając ostatnie siły do tego biegu.

Mała Yanli wyjęła z różowego plecaka termos, dwa kubki i koc, który rozścieliła przed grobami rodziny Wen. Usiadła i zaprosiła do siebie Lan Wangji, który podziękował skinięciem i towarzyszył małej Yanli w odpoczynku. Dziewczynka podała mu kubek, nalała herbaty — prostej, z torebki, ale nadal gorącej i przyrządzonej tak, że dało się wypić. Podała Nieśmiertelnemu Mistrzowi ręcznie robione kruche ciasteczka.

— Dziękuję — zaczęła rozmowę. — Mój brat wiele przeszedł w życiu. Tyle razy stawiano go przed stromym zboczem i kiedy dał radę na niego wejść, ktoś go z niego spychał. Wiele ran pozostało niezagojonych, ale... — zwróciła spojrzenie w kierunku braci — odzyskał dawną radość.

— Hm.

Mała Yanli odstawiła kubek z herbatą i pochyliła czoło przed Lan Wangji. Zanim zdążył poprosić ją o wstanie, rzekła:

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now