Powrót do domu oznaczał dla Wei Wuxiana coś zupełnie innego niż dla większości ludzi. Przyzwyczaił się do mieszkania z dziadkami, z małą Yanli i do swojej własnej codzienności, w której jakiegoś powodu zawsze brakowało rodziców. Nie opuścili go, tego był zawsze pewien, ale ich relacje nie wyglądały, jak u większości rodzin. Dlatego wahał się, kiedy trzymał kciuk nad wybranym numerem do mamy.
Stali z Lan Wangji na starym, zardzewiałym przystanku autobusowym, gdzieś w bliżej nieokreślonym zadupiu, otoczonym przez las, pola i jedną świątynię, którą postawiono tysiąc lat temu. Przy przystanku stała tablica z informacją o powtarzanej w tej okolicach legendzie o Królu Demonów i o Nieśmiertelnym Zbieraczu Resztek.
Lan Wangji zainteresował się miejscową legendą, lecz postanowił nie opuszczać Wei Wuxiana, gdy ten go potrzebował. Patrzył na telefon z równie przejętym wzrokiem. Nie znał relacji panujących w domu rodzinnym chłopaka, jedynie zgadywał, że musiała panować tam miłość i zrozumienie, a samo dzieciństwo chłopaka należało do tych, które mógł sobie tylko wymarzyć.
— Oni cię kochają — odparł w końcu.
Palec Wei Wuxiana zadrżał. Przypadkowo nacisnął na połączenie głosowe i za moment rozległ się sygnał, który wprawił go w niemałe zakłopotanie.
Włączył na głośnomówiący.
— Wei Wuxianie, odzywasz się dopiero teraz?! — w słuchawce rozległ się ostry ton matki. — Masz natychmiast wracać do domu, co ci...
— Hej, mamo — przerwał kobiecie.
— Coś się stało? — zapytała, wyczuwając, że w głosie jej syna coś się zmieniło.
— W sumie to dosyć sporo, nawet nie wiem, od czego zacząć. — Zaśmiał się słabo. — Ale może... przyjedziecie po mnie? Stoję na przystanku z moim... — obejrzał się w kierunku Lan Zhana — kochankiem — i dokończył, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na tym świecie.
Po drugiej stronie stłukła się szklanka i nastała cisza.
— Mamo? — zmartwił się Wei Wuxian.
— Stój. Nie ruszaj się. Przyjadę. — Rozłączyła się.
Wyczuwał kłopoty, więcej niż kłopoty, ale z Lan Wangji u swojego boku nie powinien się niczego obawiać. Przynajmniej przywiózł najbardziej przyzwoitego (przynajmniej przy ludziach) mężczyznę w całych Chinach.
— Mama chyba mnie zabije? — zażartował sobie.
— Spróbuję cię obronić — obiecał Lan Wangji, traktując za poważnie żart chłopaka. — Twoja matka się martwi. To oczywiste, że "kochanek" — słowo utkwiło w gardle Nieśmiertelnego Mistrza.
Dopiero teraz zdał sobie z właściwego znaczenia wyznania Wei Wuxiana i tego, w jaki sposób przekazał nowinę swoje mamie.
Lan Wangji, pośrodku pustkowia, zaczerwienił się ze wstydu. Miał ochotę przeprosić wszystkich swoich przodków za hańbę, jaką im przyniósł. Niestety, już wiele, wiele lat temu udowodnił przodkom, że powinni się wstydzić swojego potomka.
— Przeproszę twoją matkę, w twoim imieniu — rzekł po namyśle.
— Mama nie jest aż tak surowa. Ma swoje zasady, ale jest otwarta na ludzi. Zobaczymy. Przeżyjemy. A tak poza tym, miałbyś ochotę odwiedzić świątynię? — Wskazał kciukiem na tablicę informacyjną. — Pochodzę z tych okolic, a nigdy jakoś nie miałem ochoty tu zajrzeć. Podobno ją odnowili, no i może warto spróbować szczęścia? Król Demonów brzmi groźnie, a Nieśmiertelny Kolekcjonujący Resztki? Chciałbym się z nim zaprzyjaźnić. Ile można fajnych rzeczy znaleźć w śmietnikach! Ludzie wyrzucają wszystko.
YOU ARE READING
[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi
FanfictionPrzemijają lata, uciekają wieki, ku zapomnieniu zmierzają tysiąclecia, a melodia Chenqinga wciąż rozbrzmiewa w myślach Nieśmiertelnego Mistrza z nadzieją, że nienawidzony przez wszystkich Wei Wuxian powróci. Jednak po dwóch tysiącach lat kultywacja...
![[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi](https://img.wattpad.com/cover/252878826-64-k883908.jpg)