Forgetting envies ~ Rozdział 30

318 43 15
                                        

Lan Qiren znalazł sobie nową kryjówkę między rezydencją mistrza, a częścią ogrodów, do której nikt nie zaglądał. Otoczyła go cisza i spokój, dając chwilę wytchnienia w pędzących ostatnio dniach. Odebrały mu chęć do pójścia do szkoły, udał się jak co dzień z pozostałymi tradycyjną trasa, ale uciekł, zanim dotarli do szkoły. Błąkanie się po mieście nie należało do jego zainteresowań, a najbezpieczniej czuł się w domu, obok mistrza i pozostałych uczniów, którzy byli gotowi go ochronić w każdej chwili.

Nie przewidział, że Nieśmiertelny Mistrz opuści rezydencję przed południem i uda się na spacer po ogrodach. Miał na sobie poranną szatę, włosów nie przeczesał poprawnie, luźno zostawił je opuszczone wraz z przepaską sekty, która zsunęła mu się z czoła. Przeszedł główną ścieżką ciężkim, lekko chwiejnym krokiem, w którym nadal nosił niezachwianą elegancję i nienaturalne piękno, podziwiane przez wszystkich uczniów.

— Szkoła? — Lan Wangji spytał krótko, nawet nie zerkając w stronę Lan Qirena.

Chłopak zeskoczył z gałęzi. Założył ręce za głową i dołączył do mistrza w spacerze.

— Boję się. Nie mam ochoty. Jakoś... — nie znalazł kolejnej wymówki.

— Szkoła pozwala odkrywać talenty. Nie zmarnuj swojej szansy — wytłumaczył mu Lan Wangji, omijając temat samego wagarowania. — Czy coś cię dręczy?

Lan Qiren przystanął, a wraz z nim i mistrz.

— W sumie... to wszystko. Niby wszyscy gratulowali mi odwagi, poza tym chwalili moje umiejętności, niektórzy wspomnieli, że nadaję się na kultywatora, ale jakoś nikt mnie zapytał, czego ja chcę. Zresztą... Mnie nikt nigdy o nic mnie nie pytał — dodał ciszej, wiedząc, że Nieśmiertelny Mistrz i tak usłyszy jego słowa. Może właśnie tego pragnął, nie ciszy, nie spokoju, a rozmowy i powrotu do tego, o czym powinien zapomnieć.

Lan Wangji wziął głębszy wdech, poprawił przepaskę na czole, przygotowując się do roli, jaką przejął, wraz z przyjęciem tytułu mistrza sekty: nauczyciela, mistrza, głowę domu, ale i ojca, dla wielu, wielu dzieci, którzy stracili rodziców, nim ich poznali.

— Mistrzu, podobno moja... moja mama miała talent? — zapytał nieśmiało Lan Qiren, powtarzając jedną z wielu plotek usłyszanych przypadkiem.

— Twoja mama nie przypominała członka naszej sekty. Była głucha na nauki, ślepa na nasze zasady i niepełnosprawna dla technik.

Oboje zaśmiali się cicho na wspomnienie o Lan Siren, matce Lan Qirena i jednej z ostatnich z krwi sekty Lan.

— Pewnie sprawiała sporo kłopotów?

— Każdy dzień wypełniała problemami, ale i radością. Udzielała się chętnie w domach dziecka, pilnowała ulic przed złymi ludźmi i pomagała chętnie przy sprzątaniu ulic i miejsc publicznych. Często sobie żartowała, sprawiając, że w najsmutniejsze dni na twarzach ludzi pojawiał się uśmiech. Była wyjątkowa, piękna i dobra, dlatego twój ojciec się w niej zakochał.

Chłopak zarumienił się niewinnie. Pierwszy raz usłyszał o mamie tak wiele, zazwyczaj dowiadywał się o niej ze zdjęć, z gdzieś zasłyszanych plotek, ale nigdy z ust mistrza.

— Wyobrażałem ją sobie inaczej.

Lan Wangji położył dłoń na ramieniu chłopaka.

— Niepotrzebnie. Oczy są do patrzenia, uszy do słuchania, ale nie warto ufać zmysłom, kiedy potrafią nas okłamywać. Wielu widziało Lan Siren jako wredną osobę, która nienawidziła zasad i sprawiała kłopoty, inni słyszeli o jej dobrych uczynkach. Jedni i drudzy mieli rację. A to dziecko udowodniło najwięcej, wydając na świat tak cudownego chłopca.

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now