rozdział 47

503 29 4
                                    

Dziś nie poszłam do szkoły, nie miałam na to siły, a z racji, że dziś piątek to stwierdziłam, że mogę sobie wydłużyć weekend. Moja frekwencja w tym roku i tak nie jest wysoka, więc jeden dzień w tę czy w tę nie robi zbyt dużej różnicy. Poza tym nie chciałam widzieć mojej wychowawczyni, która świetnie się bawi z moją partnerką. Lub byłą partnerką, bo już sama nie wiem co jest między nami. Drugim argumentem jest to, że oglądałyśmy z Mamą i Polą do późna film, więc nie pospałam za długo. One zresztą też zrobiły sobie wolne, więc była to dobra okazja do spędzenia ze sobą trochę więcej czasu. Ogarnęłyśmy się jedna po drugiej i pojechałyśmy na miasto, żeby zjeść śniadanie. 

- Daga, chciałybyśmy z Tobą porozmawiać- zaczęła rozmowę Mama biorąc łyka kawy. 
- No co tam? Jeśli tylko chcecie zadawać pytania dotyczące mnie i Leny to darujmy sobie. A jeśli nie chodzi o to to śmiało.- uśmiechnęłam się niepewnie. 

- Nie, nie chodzi o Lenę. To jest Wasza sprawa i nie chcemy się z Polą w to wtrącać. Mamy nadzieję, że dojdziecie do porozumienia cokolwiek między Wami zaszło, a jeśli nie to pamiętaj, że na Lenie świat się nie kończy, a my będziemy Cię wspierać nieważne jaką decyzję podejmiesz.- pogłaskała mnie po policzku i wzięła Polę za rękę- A przechodząc do tematu... Pamiętasz jak mówiłyśmy Ci z Polą, że chcemy mieć razem dziecko, prawda? 

-Noo... Pamiętam... Jesteś w ciąży?- oczy zaświeciły mi się z podekscytowania.

-Nie. I nie będę. Pola też nie. Niestety lekarze nie dają nam już więcej szans. Trochę się śmiejemy, że jesteśmy już za stare i dlatego nie wychodzi, ale tak naprawdę nie znamy przyczyny. No nieistotne. Po wielu trudnych rozmowach zdecydowałyśmy, że będę się starać o adopcję.

-
Rozumiem... Bardzo mi przykro, że nie poszło po Waszej myśli. Ale mam nadzieję, że adopcja się uda. Wiecie, że Was w tym wspieram i nie mam nic przeciwko. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo, a teraz będę dużo starszą siostrą. - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ale Mamie i Poli nie było do śmiechu. - Rozumiem, że to nie wszystko skoro macie takie miny?

-Ehh... Za kilka dni mamy wizytę Pani z opieki, która ma ocenić nasze warunki, ale powiedziałyśmy jej, że mieszkamy we dwie, bo Ty jesteś już dorosła i postanowiłaś się wyprowadzić. Dlatego najlepiej będzie, jeśli w dzień wizytacji nie będzie Cię w domu i nie będzie w nim Twoich rzeczy. Nie zrozum nas źle, ale tak długo próbujemy, że chcemy żeby wszystko było tym razem idealnie. Zawsze jesteś mile widziana i to jest Twój dom, ale gdybyś mogła iść tego dnia do Leny?

- Nie wiem czy do tego czasu pogodzę się z Leną, ale obiecuję, że tego dnia nie będzie nawet mojego włosa na podłodze.

Skończyłyśmy ten temat, a ja nagle poczułam pustkę. Bardzo chcę, żeby adopcja doszła do skutku, ale to tak jakbym w jednej chwili stała się bezdomna, bez swojego miejsca na ziemi. Jak rozumiem to mój pokój ma być teraz pokojem mojej siostry lub brata... A co jeśli z Leną nie wypali? Gdzie ja się wtedy podzieję? Dopiero za rok mam maturę, w tym roku kończę 18 lat, a więc nie będę w stanie się utrzymać na własną kieszeń... Potrzebowałam odreagować to wszystko... Włączyłam telefon pierwszy raz od wczoraj i zadzwoniłam do Pauli. Zapomniałam, że trwają jeszcze lekcje, dlatego Paula szybko odrzuciła moje połączenie i napisała Sms'a gdzie znowu jestem i dlaczego nie w szkole. 
Napisałam jej krótką odpowiedź:

Będę po Ciebie o 21. Naszykuj się i idziemy na miasto. Nie chcę słyszeć odmowy. Miłych lekcji, buźka.

Żeby czas minął mi szybciej to poszłam do galerii kupić coś na dzisiejszą imprezę, a w drodze powrotnej zahaczyłam o cmentarz. Do domu wróciłam po 16, więc poszłam się wykąpać i zamknęłam się w pokoju, żeby się ogarnąć. Stwierdziłam, że bardzo dawno nigdzie nie byłam, a jak już decydowałam się na imprezę to wyglądałam najgorzej ze wszystkich. Tym razem miało być inaczej. Zrobiłam mocny makijaż, wyprostowałam włosy, a na siebie założyłam krótką sukienkę na ramiączkach, która uwydatniała mój biust. Dotarłam do Pauli tak jak obiecałam chwilę po 21. Wyglądała pięknie, jej makijaż to dzieło, a biała koszula idealnie komponowała się z ciemną karnacją. Koleżanka była przygotowana na moją wizytę bardzo dobrze.

-Siadaj, wypijemy coś u mnie, a później ruszymy do klubu. Otworzyli nowy w centrum, a dzisiaj podobno ma być jakaś impreza studencka, więc nie będzie trudno wejść bez dowodu. Chcesz trochę lodu do drinka? - Paula była podekscytowana nie mniej niż ja. 

- Tak, poproszę. W sumie to spoko opcja, nigdy nie lubiłam tak głośnych i zatłoczonych miejsc, ale dzisiaj mam ochotę się zabawić. Jak było w szkole w ogóle?

- Zajebiście, liczyłam na to, że kiedyś to powiesz- zaśmiała się. - A w szkole jak zwykle w piątki, nic ciekawego. Wychowawczyni o Ciebie pytała.

- Pani Maria? A co chciała wiedzieć? 

- Czy ktoś ma z Tobą kontakt, żeby zapytać czemu Cię dziś nie ma. Nikt się nie odezwał, a ona pominęła temat. Co ją to obchodzi. W sensie wiem, że jest wychowawczynią, ale każdy ma prawo wziąć sobie wolne. Chociaż Tobie to tego wolnego już wystarczy... Nudzę się bez Ciebie.

-Wiem. Awaryjna sytuacja. Od przyszłego tygodnia nie opuszczę już ani godziny, obiecuję...

Dopiłyśmy drinka i wyszłyśmy z mieszkania, kierując się w stronę klubu. Kolejka była dość długa, więc zdążyła zaczepić nas grupka chłopaków, która chciała postawić nam po piwie. Ja oczywiście najchętniej uciekłabym od nich, ale Paula stwierdziła, że dzięki nim szybciej dostaniemy się do środka bez sprawdzania dowodów, których jeszcze nie miałyśmy, więc przemęczyłyśmy się chwilę i kontynuowaliśmy rozmowę z nieznajomymi. W międzyczasie wpadłam na pomysł, że ta sytuacja jest idealna, żeby zrobić na złość Lenie. Poprosiłam towarzyszy, żebyśmy zrobili sobie wspólną fotkę. Wszyscy się zgodzili, że będzie to dobra pamiątka tego wieczoru. Więc zdjęcie, na którym pierwszy plan zajmuję ja z Paulą, która całuje mnie w polik, a za nami stoi kilku chłopaków, a jeden z nich obejmuje mnie ramieniem, trafiło na moją relację na facebooka. Oby tylko Lena tego wieczoru planowała odwiedzić media społecznościowe zamiast puszczać się z kimś innym...

- Ty Daga, a co na to Lena? Nie wkurzy się, że jakiś obcy typ Cię dotyka? Zresztą ta Twoja sukienka dosyć wymowna- zapytała Paula.

- No słuchaj... Młodość ma się jedną, a Lena też do świętych nie należy. Po co martwić się tym teraz, skoro możemy się napić?- uniosłam do góry kieliszki, które wypełnione po brzegi wódką podał nam barman.- Na zdrowie!

Po kilku kieliszkach nabrałam pewności siebie i zaprosiłam Paulę na parkiet. Przez chwilę tylko się bujałyśmy w rytm muzyki, a później zaczęła się impreza. 
Spojrzałam na telefon dopiero po 2giej w nocy. Alkohol we mnie uderzył, bo żeby ustać w miejscu musiałam walczyć ze swoimi nogami. Opierając się o ścianę zdążyłam odczytać kilka powiadomień

Baw się dobrze i uważaj na siebie :)

Młoda, następnym razem pamiętaj odłączać prostownicę z gniazdka!!!

Dzień dobry, jak się czujesz? Nie było Cię dziś w szkole i trochę się martwię, bo nie mogę się też dodzwonić do Leny. Wszystko ok?

Oczywiście były to kolejno: Lena, Pola i... Pani Maria. Serio? Ona ma jeszcze odwagę rzucać do mnie takimi tekstami? Co mnie to obchodzi do kogo ona się może dodzwonić, a do kogo nie. Może była za słaba w łóżku dla Leny i ta nie chce z nią gadać? 
Muszę się napić...

- Daga, starczy Ci już. Wytańczmy to trochę i wracajmy- troskliwym głosem mówiła do mnie Paula.

-Przestań. Kiedy byłaś na takiej imprezie? Bawimy się dobrze, nie psuj tego. Napijmy się i idziemy na parkiet.

- Słuchaj, ochroniarz się na nas dziwnie patrzy. Nie chcę robić sobie problemów, potańczmy i chodźmy stąd. Weź sobie wodę i to tyle.

-Który ochroniarz? Wpuścili nas, sprzedali alkohol.. Jedynie oni mogą mieć w tym momencie problemy, a nie my. Uspokój się. - gdy Paula wskazała mi palcem na ochroniarza w moment otrzeźwiałam... - O kurwa. Paula, wychodzimy! - pociągnęłam koleżankę za sobą i pokierowałam się w stronę wyjścia. 


- Co się stało? Znasz go???- dopytywała.

- Wytłumaczę Ci to kiedy indziej, ok? Mogę dziś spać u Ciebie?

Wróciłyśmy taksówką do Pauli. Nie czułam się zbyt dobrze przez dużą ilość alkoholu, którego nie piję za często, a na pewno nie tak intensywnie. Koleżanka dała mi ciuchy na przebranie i wymęczone położyłyśmy się do łóżka. 

Pani ProfesorWhere stories live. Discover now