rozdzial 11

4.7K 180 19
                                    

Piątkowe poranki należą chyba do tych ulubionych poranków. Wstałam o 6:30, i mimo że miałam jeszcze 30min snu to nie dałabym rady ponownie zasnąć. Podniosłam się z łóżka i poszłam wziąć lekki prysznic, później zrobiłam makijaż, ubralam się, zjadłam śniadanie i wyszłam do szkoły. Zastanawiało mnie dlaczego o tak wczesnej porze nie było w domu ani mamy, ani Poli, więc napisałam do nich smsa gdzie są.
Odpisala tylko Pola, że musiała wyjść trochę wcześniej do pracy, bo dzisiaj ma bardzo ważne spotkanie i musiała się przygotować. Uznałam, że z mamą pewnie jest tak samo, więc przestałam o tym myśleć.
Dzisiaj nie mam polskiego, ale i tak pójdę do Wychowawczyni, żeby uzgodnić wszystko z tymi dodatkowymi lekcjami.
Większość mojej klasy ucieszyła się na mój widok, co bardzo mnie zdziwiło. Jedna dziewczyna- z tego co pamiętam ma na imię Róża- zaproponowała mi pożyczenie zeszytów na weekend. Bardzo się ucieszyłam, bo to był z jej strony miły gest.
Na długiej przerwie powędrowałam do sali polonistycznej, gdzie oczywiście zastałam moją Lene. Siedziała zamyslona, sprawdzając jakieś kartkówki, więc podeszłam po cichu i zapytałam czy możemy porozmawiać. Nie ukrywam, entuzjazmu na jej twarzy nie było widać. Zrobiło mi się trochę przykro, że jej przeszkadzam więc rzuciłam szybkie "może innym razem" i wyszłam z sali. W sercu czułam taki ucisk, ręce bardzo mi się trzesly i trudno było mi oddychać. Poszłam do łazienki i tam obmyłam twarz, a później usiadłam na podłodze, opierając się o ścianę, bo stwierdziłam że zaraz się uspokoję.
Mój telefon ciągle wibrował, ale nie zwracałam na niego większej uwagi, bo i tak nie byłam w stanie odebrać ani odpisać na smsy.
Usłyszałam szpilki za drzwiami, później ktoś otworzył drzwi, ukucnął przede mną i złapał moje dłonie, które wciąż się trzesly.
Słyszałam tylko ten delikatny głos, który pytał dlaczego wyszłam z sali, który pytał dlaczego się trzese i dlaczego płacze. Chciałam znać odpowiedzi na te pytania. Chciałam na nie wszystkie odpowiedzieć, ale nie wiedziałam jak. Wyszłam z sali, bo ona nie chciała mnie widzieć. A może to tylko moje urojenia? Przecież przyszła tutaj, jest przy mnie i próbuje mnie uspokoić. To chyba nie znaczy, że ma mnie gdzieś.
Wychowawczyni usiadła obok mnie i położyła moją głowę na swoim ramieniu. Gladzila ręką moje włosy i raz pocalowala mnie w czoło. Ta chwila była taka piękna, a zarazem tragiczna.
Oczywiście, że to co jest dla mnie przyjemne nie może trwać zbyt długo. Wtulona w Lene usłyszałam kroki i drzwi ponownie się otworzyły. Widząc to, wiedziałam, że będę mieć kłopoty. Może i nie tylko ja...

Pani ProfesorWo Geschichten leben. Entdecke jetzt